Nie znaleziono

banshee

Na podmiejskie lądowisko z hukiem opadł wielki statek penetracyjny. Nikt już na niego nie czekał, żadna z poprzednich wypraw nie odnosiła skutku - życie w kosmosie nie istnieje bądź jest niedostępne dla ludzkiej technologii.

Kapitan zeskoczył na bladoniebieski asfalt i podszedł do stojącego obojętnie ministra Kontaktów Międzyplanetarnych. Popatrzył na niego znacząco i darował sobie wszelkie banalne teksty. Wszystko było jasne. Minister wstrzyknął sobie ampułkę imitacji alkoholowo - nikotynowej.

- Nasz urząd przestał istnieć - powiedział i zgodnie z pradawnym instynktem usiłował zaciągnąć się dymem.

- Jak to? - kapitan zdjął szybko kask - a sygnały?

- Od czasu twojego odlotu nie otrzymaliśmy już ani jednego.

Impulsem do wszystkich działań były odbierane przez główny radar Ministerstwa sygnały nadawane nieznanym, niezwykle skomplikowanym kodem. Specjaliści od szyfrów z całego świata przez kilka lat pracowali nad odczytaniem wiadomości. Za każdym razem potrafili wyłowić tylko jedno słowo: "jesteśmy".

Kapitan wzruszył ramionami i ruszył w stronę domu. Tym razem nie musiał zajmować się już statkiem. Na ulicach połyskiwały holoboardy reklamujące kolejny film o kosmitach. Kiedyś ludzie myśleli o tych produkcjach jak o proroctwach, wizjach świetlanej przyszłości dzielonej ze wspaniałymi przyjaciółmi w postaci inteligentnych glutów. Jednak przybysze z obcych planet rychło podzielili los cząsteczkowej teorii wszechświata - na zawsze zamknięto ich w rzeczywistości kiepskich filmów fantastycznych.

Kapitan był trochę zawiedziony faktem, że jego życie poszło na marne i nikt nie wierzy już w jego marzeni, znalazł jednak pracę w zakładach produkujących różnokolorowe pokrowce na baterie wymienne do kieszonkowych ploterów i otrząsnął się. Życie toczyło się dalej.

***

Tak się złożyło, że w kilka dni po otrzymaniu ostatniego sygnału w jednym z bardziej zapuszczonych rejonów Uzbekistanu rozpoczęto budowę nowego supermarketu. W tym celu wycięto rosnącą tam smętną jodłę. Gdyby ludzie rozejrzeliby się nieco dookoła zauważyliby zapewne, że było to ostatnie drzewo na ziemi. Tak się również złożyło, że właśnie z tego zapuszczonego rejonu Uzbekistanu nadszedł ostatni komunikat. Pech chciał, że nikt nigdy nie zdołął odczytać, co chciała przekazać jedyna inteligentna cywilizacja. W każdym razie jedyna, która nie uciekła przed nami na najdalszy kraniec wszechświata.

banshee
banshee
Opowiadanie · 7 maja 2002
anonim