- Idę popływać - powiedziała młodym, dziecinnym głosem. Wstała, rozebrała się i wbiegła do wody.
- Ej, Tomek, choć popływać ze mną, woda jest zajebista - darła się oddalając się w głąb jeziora
- Nie, nie chcę - ze spokojem odrzekł
- No chodź, woda jest ciepła, serio.... nie pożałujesz! - wykrzykiwała piskliwym głosem jakby 200 metrów odległości od brzegu jeziora było murem w korytarzu dźwięku...
- T o m e k !, słyszysz? Jest bosko, no chodź do mnie!!
- Nie, nie chcę
- C z e m u ? - nie dawała za wygraną, modelując tak kokieteryjnie głos, aby miał go skusić do wodnej przygody
- Nie chcę bo.....gardło mnie boli - odparł spokojnie
- Ej, no co Ty!, mnie też boli, ale a ....a .....a.....ta woda jest zajebista....!!
Myślał jak pięknie można zapomnieć o całym zwariowanym świecie, oderwać się od zgiełku i codziennego galimatiasu. Odpoczynek myśli, spowolnienie wszelkich reakcji analityczno - logicznych to to czego najbardziej teraz potrzebuje. Chce się wyciszyć jak tybetański mnich, pozbyć się wszelkich myśli, uspokoić umysł, nie zadawać pytań.
- A....a...a....aaaaaa - piskliwe wrzaski wyrwały go z zadumy. Podniósł leniwie głowę.
- Ajajaj....coś mnie ugryzło, T O M E K!, ha ha ha.......a tak wogóle to ta woda ciężka jest wiesz?! Jak w basenie....he he
- No - przytaknął głową i położył ją znowu na kocu.
Myśli nie chciały się uspokoić. Na chwilę pozwalały się oddalić ale zaraz wracały jak natarczywe much. Pojawiła się myśl rzucenia pracy, bo przecież ile można tyrać jak głupiec i to jeszcze na czyjś rachunek. Co innego gdyby cały biznes był jego, wtedy nie byłoby problemu, bardziej by się chciało. A tak? Prezes i tak większość kasy zgarnia dla siebie, zmieniając co rusz nowy model samochodu. Wtrąca się do przygotowywanych ofert. Podejmuje decyzje, których nikt nie może zmienić. Ciężko mu jest, a sił, zapału i dyplomacji coraz mniej. Ma wrażenie, że jeszcze chwila i z nerwów zrobi coś głupiego. Ale w zasadzie to nie może narzekać, jemu też nieźle się powodzi, największe profity zgarnia z podpisanych kontraktów do których doprowadził. Dom buduje, samochód już ma, potem zasadzi drzewo to co jeszcze?
- A tak w ogóle wiesz, to ja nie mam kondycji po tych papierosach, wszystkich imprezach, nie to co kiedyś.....- krzyczała zachłystując się wodą co jakiś czas
- No
- T O M E K, Tomek?! Słyszysz? A czy w takim jeziorze są ryby?
Zrobił znaczący gest rękami, który miał jej objaśnić, do jakich rozmiarów mogą dochodzić tutejsze okazałości flory i fauny...
- Ojej, aż takie?! Bo wiesz...ja się boję ryb, ha ha ha !
- Ej, T O M E K, wiesz, co! Im dalej idę tym jest głębiej - ha ha
- To logiczne - odburknął cicho, uśmiechając się pod nosem. - Cisza.....Boże, co ja bym dał za nią, niech pieści zmysły moje, niech koi moje zszargane nerwy.
Teraz dopiero uświadomił sobie jak bardzo zmęczony jest życiem. Coraz mniej rzeczy go cieszy, zaciekawia, interesuje....czuje, że traci radość z życia, gdzie jego szaleńcze rozrywki? chęć poznawania wszystkiego co nowe, radość z posiadania coraz to nowszych męskich nowości technologicznych, a kumple? Oni też przestali go interesować, wspólne wypady na podryw dawno zeszły do lamusa. Czy to starość? A może dorosłość?
- Ej, T O M E K!, powiedz mi, słyszysz? Jakim stylem mam płynąć? Co???
- Płyń, jakim chcesz
- Ej no!, powiedz! Żabką? Motylkiem? Czy kraulem?
- A płyń.....motylkiem
- Ej, nieeeee, motylkiem to się za bardzooo zmęczę, no dobrze, patrz się! Popłynę karulem, dobrze?......dobrze to robię Tomek?!
- Dobrze - odburknął
A kobiety? Kiedyś fascynowały go na tyle, że wiele był skłonny dla nich zrobić. Przecież jeszcze jakiś czas temu myślał, że zamieszka w Kolumbii... Uśmiecha się na myśl o tamtej przygodzie. Właśnie, przygodzie. Dlaczego nie są razem? Przecież kochali się, snuli wspólne plany, miał wyjechać dla niej. Po chwili dopiero myśli przywiały chmury dalekich wspomnień. Wszedł do zarządu firmy, czekał i pracował na to parę lat. Plany wyjazdu przesunął na potem. Mówiła, że będzie czekać. Dzwonili do siebie prawie codziennie, zapewniali o swojej miłości, o cierpliwości, tęsknocie, z czasem coraz rzadziej. Nie dał rady utrzymać związku na taką odległość. Uczucie się wypaliło....no ale, jak zasadzi drzewo to o rodzinie może czas pomyśleć?!
- T O M E K!, a pójdziesz po ręcznik dla mnie jak wyjdę z wody?, co? bo jak się...(zachłysnęła się wodą), bo jak się rozchoruję to będzie na Ciebie, ha ha, zobaczysz.....
- Tak! - rzekł od niechcenia
- T O M E K, no chodź popływać....
- Nie!
A jakby tak pojechać do tej Kolumbii? - pomyślał - Może jakby się spotkali, porozmawiali, wszystko by wróciło? Może zostałby tam jednak jakiś czas, zamieszkali by razem, a potem wrócili do Polski? Może......może, może, może.......może jest mężatką? A może jemu już się po prostu nie chce szarpać, walczyć o czyjeś uczucia, względy, zaufanie. Woli prostsze rozwiązania, nieskomplikowane, przewidywalne, nawet gdy paplają trzy po trzy. Niczego od nich nie wymaga, nie oczekuje, nie chce.....tak jak już od życia.
- T o m e k ?! Ej! Patrz się na mnie, musisz się patrzeć bo mogę się utopić i nie będziesz wiedział tego! - krzyczała na tyle doniośle, aby nie mógł nie usłyszeć
- Słyszysz?! Ej no, patrz się!
Podniósł głowę, podpierając się łokciami.
- Będę wiedział czy się utopisz czy nie, będę to wiedział gdyż NIKT NIE BĘDZIE NIC MÓWIŁ!!! BĘDĘ MIAŁ CISZĘ JAKIEJ TYLKO POTRZEBUJĘ!
Ale muszę przyznać, że pomysł ciekawy, męski punkt widzenia interesujący :), napisane tak, że działa na wyobraźnie. Ma coś w sobie, jakiś fajny klimacik. Jestem na tak ;)