W cielesnych pragnień mych miłosny lot,
Znienacka, woli mej uderzył grot,
Tak, iż runęły w topielisko błot!
A gdy, krwawiące, legły, rzekłem im:
Kierunek lotu waszego był złym:
Pędziłyście tam, gdzie nicość i dym!
A oto teraz krwią ciekący bok,
W sercu glist zgniłych i robaków tłok,
Pieśni trup w ustach, w oczach - pusty mrok!
A tyle słońca, żywych gwiazd i zórz!
Anielskie góry, grody, świętość mórz,
Gaje, wabiące wonią pełnych róż!...
Błogosławiony niechaj będzie Pan!
I Śmierć, biorąca życie w śmierci tan!
I Prawda, uśmiech dusz, wśród krzyku ran!