Bratem jeszcze nie jestem tego, co skazany
By opłakiwać życie; we mnie życie wzbiera.
Lecz przecie idę naprzód, polem, gdzie się zbiera
Z pokorą, dobrotliwie, zwiędłych lilii łany.
I tak się pochyliłem, jak powiewne cienie
W tchnące wieczystą nudą spowite całuny,
I pod sklepieniem pustym, bez gwiazd lśniących łuny,
Czarne róże zrywałem, uśpiony marzeniem.
Zabierz ten chłodny bukiet, niby znak najwyższy
Niezmienionej mej miłości i gdy świat tkwi w ciszy
Wieczoru, o najmilsza, wdychaj kwiatów wonie:
Zapachami wwiedzionej w kraje monotonii
Rozdzierające duszę, w klimaty agonii,
Mniej gorzkie się wydadzą zagrobowe tonie.
przetłumaczył Marian Stala
Je ne suis pas encor frčre des condamnés
A regretter la vie, et la vie en moi plane;
Cependant je m'en vais par les champs oů l'on glane
Avec humble douceur les pâles lys fanés.
Je me suis inciné comme ces ombres vaines
Qui portent des linceuls trainants couleur d'ennui,
Et, sous un firmament oů nul astre ne luit,
En songeant, j'ai cueilli les roses souterraines.
Prends-le, ce froid bouquet, comme marque supręme
De mon immense amour, ô toi seule que j'aime,
Et chaque soir aspire un moment ses parfums:
Par eux initiée ŕ la monotonie
Navrante infiniment des climats d'agonie,
Moins amers te seront les regrets des défunts.
Chłodny bukiet/Bouquet froid
Korab-Brzozowski Wincenty
Inne teksty autora
Korab-Brzozowski Wincenty