Wyrzuty/Reproches

Korab-Brzozowski Wincenty


Iż wczoraj smutny byłem, pani
I dzisiaj smutek mnie omotał -
Powinnaś była przyjść, o Złota,
Rozjaśnić mroki mych otchłani.

Bom zagarnięty przez ciemności,
Obawa serce me zacienia -
I czuję już chłód przygnębienia
Trawiący cicho me wnętrzności.

Nie powitałem nadchodzącej.
I sam zostałem, wciąż słuchając
Umarłych liści, co szlochając
Wirują, nikną gdzieś pod słońcem!

I jest tu - jakby pióra ptaków
Śmiertelne rannych, gdzieś w błękitach
Okrutny wicher w dal rozsypał,
W ciszy porannej, w mgieł orszaku.

przetłumaczył Marian Stala

Que j'étais triste hier, Madame,
Anjourd'hui je le suis encore -
Vous auriez dű, ô Lampe d'Or,
Vanir illuminer mon âme!

Car j'étais voilé de ténčbres,
Et je craignais tout pour mon coeur!
Et je sentais tant de langueur
Gémir au fond de mes vertčbres!

Mais non, vous n'ętes point venue!
Et je fus seul ŕ écourter
Les feuilles mortes sangloter
En tournoyant, dans l'avenue.

Et c'était lŕ comme des plumes
D'oiseaux mortellement blessés
Que le vent méchant dispersaint
Dans le silence et dans la brume.




Inne teksty autora

Korab-Brzozowski Wincenty