Jestem wodą i ziemią

Anne Hebert

Jestem wodą i ziemią, nie przejdziesz mnie wpław, przyjacielu.

 

Jestem pragnieniem i studnią, nie napełnisz się mną niezmącony, przyjacielu.

Południe jest po to, by spiło je morze, słońce się puszy,

słowo roztapia, a byłeś tak jasny, przyjacielu.

 

Nie rozstaniesz się ze mną, zdmuchnąwszy cień z twarzy

jak przelotny wiatr, przyjacielu.

 

Nieszczęście i nadzieja płoną pod mym dachem, połączył

je węzeł, naucz się prastarego rytuału tych dziwnych zaślubin, przyjacielu.

 

Stronisz od wróżb i wyciskasz z suchej cyfry sok i nadstawiasz

dłonie otwarte, przyjacielu.

 

Mówisz głośno i zrozumiale, lecz głuche echo wlecze się za 

tobą, posłuchaj, posłuchaj jak śpiewa moja czarna krew,

przyjacielu.

 

Nie mam imienia ni twarzy: jestem schroniskiem i pokojem

w cieniu, tropem snów i miejscem, w którym się począłeś, przyjacielu.

 

Ach – cóż za porę cierpkich rudych liści ofiarował mi Bóg,

by ułożyć cię w niej, przyjacielu.

 

Czarny koń pędzi piaszczystym wybrzeżem, słyszę tętent

pod ziemią, kopyto uderza w źródło mojej krwi, w miejscu

gdzie zasila je śmierć, przyjacielu.

 

Ach, cóż za jesień! Któż to mnie posiadł w tunelach paproci,

pomylił z zapachem wilgotnego boru, przyjacielu.

 

Wśró pomieszanych czasów, narodzin i śmierci, wśród wszystkich

zapamiętań, przeżartych kolorów, przyjmij ode mnie

ciemne serce ziemi, ofiarę nocy w twe ręce wydaną, przyjacielu.

 

Wystarczył jeden ranek by twarz ma rozkwitła, rozpoznaj

własną wielką ciemność nawiedzoną, węzełek tajemnicy w

twoich jasnych dłoniach, ukochany. 

 

 

 

przeł. Krytysna Rodowska

 

Inne teksty autora