Werona

Dorota Chróścielewska

 

Do hotelu zjechałam wprost z Werony wybacz

brak pudru na policzkach i szminki na ustach

tej sukni żaden dotąd nie dotknął mężczyzna

ta halka też jest nowa

Odyseuszu biedny ni trochę nie cwany

któryś się ledwo wyrwał z tysięcznej narady

akademii prelekcji kursokonferencji

nie zwiodła mi cię nimfa nie wstrzymała żona

wierna bo już się teraz swego wstydzi ciała

dziś ona a ja jutro o mój ukochany

przyjechałam z Werony i tu w tym hotelu

och uwierz mi nigdy nikogo nie kochałam

tylko śmierć nas rozłączy

 

Zjechałam z Petersburga Z paryskich romansów

dźwigam kapelusz z piórem barwy heliotropu

i pudruję ramiona perfumuję piersi 

mój chłopaczku z Werony uwierz że cię kocham

Heloiza Izolda Laura Beatrycze

Anna i Kleopatra

Manon Lady Simpson

Mam sto tysięcy ciał

a każde twoje

tylko śmierć nas rozłączy

 

Do hotelu zjechałam wprost z mojego domu

w torebce mam pomięty rachunek za mleko

fotografię dla ciebie stanowiącą rebus

którego nie rozwiążesz

nie skończony wiersz 

którego nie zrozumiesz

dzwoni w twojej kieszeni klucz od nie wiem czego

jest notes z adresami – labirynt labirynt

wstążka do włosów dziecka albo żony

jesteśmy całkiem sami jeśli świat istnieje

to tylko za tym oknem a więc zamknij okno

tylko za tymi drzwiami a więc zamknij drzwi

jesteśmy my my tylko

i kocham cię tak

że oby nigdy więcej

nigdy cię nie spotkać

 

Inne teksty autora