Do hotelu zjechałam wprost z Werony wybacz
brak pudru na policzkach i szminki na ustach
tej sukni żaden dotąd nie dotknął mężczyzna
ta halka też jest nowa
Odyseuszu biedny ni trochę nie cwany
któryś się ledwo wyrwał z tysięcznej narady
akademii prelekcji kursokonferencji
nie zwiodła mi cię nimfa nie wstrzymała żona
wierna bo już się teraz swego wstydzi ciała
dziś ona a ja jutro o mój ukochany
przyjechałam z Werony i tu w tym hotelu
och uwierz mi nigdy nikogo nie kochałam
tylko śmierć nas rozłączy
Zjechałam z Petersburga Z paryskich romansów
dźwigam kapelusz z piórem barwy heliotropu
i pudruję ramiona perfumuję piersi
mój chłopaczku z Werony uwierz że cię kocham
Heloiza Izolda Laura Beatrycze
Anna i Kleopatra
Manon Lady Simpson
Mam sto tysięcy ciał
a każde twoje
tylko śmierć nas rozłączy
Do hotelu zjechałam wprost z mojego domu
w torebce mam pomięty rachunek za mleko
fotografię dla ciebie stanowiącą rebus
którego nie rozwiążesz
nie skończony wiersz
którego nie zrozumiesz
dzwoni w twojej kieszeni klucz od nie wiem czego
jest notes z adresami – labirynt labirynt
wstążka do włosów dziecka albo żony
jesteśmy całkiem sami jeśli świat istnieje
to tylko za tym oknem a więc zamknij okno
tylko za tymi drzwiami a więc zamknij drzwi
jesteśmy my my tylko
i kocham cię tak
że oby nigdy więcej
nigdy cię nie spotkać