Stajemy się coraz mniejsi jak dom, pokój, łóżko.
W którym przetacza się sen: zakładasz
Maskę, taką intelektualną kolyskę dla głowy,
Czystą jak kancelaryjny papier w niepomiętej
Kopercie twojego ubrania, gdy ja tu, po przekatnej leżę
Imperialnie, ukochana jedynaczka rodziców,
Kolą mnie dlugie sagi o nas złożonych jak łyżeczki
W szufladzie, gdy dzięki tobie rozwiera sie we mnie
Zaciśnięty pączek, odpina sie palto na złote guziki,
Bo jesteś jak Kolumb, który próbuje okiełznać
Fale o ostrych, białych zębach, z rzędami litery ,,m".
Ale zadrżał podgłówek łóżka,
Bo nie ułozyłeś sie wygodnie, twoje ręcę,
Uparte przysłówki, odwiedzają twarz,
Albo twoje ramię, w pikantnej przyprawie snów,
Ten zarys, który, gdy ciebie nie będzie,
Odnajdzie mnie na twoim miejscu.
przeł. Jerzy Jarniewicz