Bożenie i Tadeuszowi
Sztuczne ognie nad nami.
Szafirowe i złote.
Ognie nad nami wysokie.
Fruną w rozbryzgach iskier,
w smugach, z hukiem,
stadami. Zimne. Gasną. Potem
wchodzą w niebo jak skalpel:
miękko, szybko i z wprawą.
Aż po samą rękojeść
ognie sztuczne wysokie
wycinają niebu
miejsca chore:
gradową chmurę,
zarodki cyklonu,
żądze wzniecania śnieżnej
zamieci, przebijania dachów
piorunem
zostaje samo zdrowie
niebu: żyłki krwistej
czerwieni, fioletowe zacieki
na czerni atramentowej, plamistość
granatu
ciemność płonie i pęka
Śmiejemy się
co chwilę, bez wysiłku, naprawdę.
Jest coraz chłodniej.
Pod wyleczonym niebem
czeka na nas rok szczęśliwy,
czas dobry
Pszów, 1 stycznia 1998, godz.0.15
Z tomu ,,Dotyk Źrenicy"