Wróć po swych śladach, moje życie,
Widzisz dobrze, że uliczka się kończy.
Coś wstęp ci zagradza do czterech pór roku.
Dotknij palcem misternych zabudowań nocy wzniesionych na horyzoncie.
Wracaj szybko do siebie.
I odnajdź dom zabity na głucho,
Twój dom najgłębszy.
Zamieszkaj w tym kamyku.
Pomyśl o wędrowaniu twojej przyszłej duszy
Do której on się przymierza.
To czas tutejszy, jego wielka ciemność.
Więc zawiedź twe podziemne serce,
Podróżuj po liniach swych rąk
Niemniej ciekawych od innych dróg świata,
Od wielkiego placu wzburzonego morza.
Wyobraź sobie piękną miłość w dali,
Jej lekkie dłonie już w drodze do ciebie.
Zatrzymaj oddech.
Niech żaden podmuch nie wzburzy powietrza.
Niech stanie się spokój gładki i łagodny
Co przenika mury.
Tęsknota krąży odfruwa i prószy.
Wejdź w siebie i płacz do woli
O moje życie stwardniałe na kamień!
przeł. Krystyna Rodowska