Było południe, słońce prażyło. Co ty tam robisz? spytała Idę gwiazda. (Ida od razu wiedziała, że to głos gwiazdy - o tej porze dnia wprawdzie niewidocznej, ale mówiącej. Nie próbujcie państwo tego zrozumieć. Czasem człowiek po prostu doznaje olśnienia, koniec kropka.)
Co ty tam robisz? spytała, jak już powiedzieliśmy, gwiazda. Obserwuję cię od dłuższego czasu, i mimo najlepszej woli nie mogę pojąć, do czego zmierzasz. Przychodzisz, odchodzisz, ostrożnie dotykasz serc, liści sałaty i włosów, jedziesz autobusem, wracasz metrem, kilka razy dziennie otwierasz skrzynkę na listy, kupujesz pół bagietki, gapisz się jak sroka w gnat, kartkujesz książkę telefoniczną, przychodzisz odchodzisz przychodzisz odchodzisz. Wierz mi, że patrząc na tę bieganinę z mojej perspektywy, mimo najlepszej woli nie mogę doszukać się w niej żadnego sensu.
Mam nadzieję, że nie weźmie mi pani tego za złe, odpowiedziała Ida (była zbyt speszona, żeby tykać gwiazdę). Ale to, co pani wyprawia tam u góry, z mojej perspektywy też nie ma większego sensu.
Gwiazda zirytowała się i umilkła.
przełożył Krzysztof Jachimczak
(z tomu Ida erfinder das Schießpulver, Suhrkam Verlag, Frankfurt/M 1998)