Noc nie spłynęła z obłoków,
Ale się z ziemi uniosła,
Stanęła jak woda wysoka;
Księżyc podał jej wiosła.
I te wiosła opadły smugami,
I nie szumiały wcale,
Bo obłoki płynęły falami:
Znieruchomiały fale.
W duszącym akwarium nocy
Woda gęstniała jak chusta,
Zamknęła ziemię w swej mocy,
Zgasiła oczy, usta.
Objęła, oplotła, zalała
Kołami srebroczarnemi,
Aż się gwiaździście oddała
Wzdętej miłośnie ziemi.
W tym uściśnieniu omdlałem,
Krwawiącym księżyca raną,
Jednym się stały ciałem:
Ziemia i noc złączone.
Jednym się stały organem
W nieogarnionej przestrzeni,
Tajemnie płynącym promem
Białych i czarnych cieni...
Wychylmy ich miłość tkliwą,
Nasyćmy się nimi do dna,
Ziemią – jak noc – prawdziwą,
Nocą – jak gwiazda – zwodną.