Lądując w Kolonii,
której tym razem nie zobaczę,
powtarzam w myślach ten wiersz:
Köln, Am Hof.
Tłumaczyłem go w stanie wojennym.
Myślałem, że „Am Hof” to nazwa hotelu.
Nie miałem jak sprawdzić.
Do Koloni było daleko
(zresztą i tak nie miałem paszportu).
Dopiero później, robiąc korektę
Niepodległych nicości,
w podwarszawskim domu przyjaciół,
na pożyczonym od nich planie miasta
odnalazłem tę małą uliczkę
u podnóża
przytłaczającej katedry.
Przystanął na niej kiedyś
Paul Celan,
poeta, wygnaniec, Żyd,
bliźni.
(3 maja 2004)
z tomu „Kamień, szron”, 2004