Fioletowa noc po brzegi wzbierze
ciepłem złotym, brzękliwym i dusznym,
bo to księżyc, w który zresztą nie wierzę,
w parnym niebie nagle się rozpuści.
Parsknie wtedy wiatr w gąszcz leśną,
aż rozchylą się fioletowe paprocie.
Tam cię znajdę: taką małą, taką śmieszną,
owiniętą w leśny szum i w złocień.
Wtedy ku nam pojdejdą łaskawie
wszystkie barwy i blaski wszystkie,
a ja? Ja cię na mej dłoni postawię,
panno leśna, tajemna i miła,
żebyś pod dźwięki barw, żebyś pod blasków takt
zatańczyła.
Noc się nam cicho ku ustom nachyli,
oczy nam się rozchylą ku nocy -
Zamilkną barwy, a ty takt nagle zmylisz
i zapomnisz, komu tańczysz i po co.
Łzy pociekną z oczu niebieskich,
ale nic już nie zdążą dociec
-- -- -- -- -- -- -- --
Zamkną się nad nami paprocie,
zamkną się nad nami paprocie -- --