Kto wie, z jakich płomieni i z jakich popiołów
Powstaje to, co ciżba zowie lodowatem;
Z jakich łez i wyjących od spazmu żywiołów
Jest to, co dziś zimnym wydaje sie kwiatem.
Mówisz, że moje słowa są jako marmury
Niewzruszone i równe, pozbawione dreszczu.
Lecz bacz, jaki potęzny jest spokój natury
W czas pogodny i słońca, w czas burzy i deszczu.
Wiesz ty, z jakich wulkanów płomiennych wybuchu,
Z jakich jęków rozpaczy, z jakich łez niedoli
Ten spokój marmurowy wytwarza się w duchu?
Z jakich fal krwi ta białość, co boli, ach boli?
Spokojny jak marmuru blok - na ognia stosie
Trwaj - i niech w twoim oku łza się pojawi:
Bądź nad cierpienie wyższy. A słowo stało się!
I patrz na świat bez chmury, choć ci serce krwawi.
Nieraz tam, gdzie by mogły zapromienieć kwiaty,
Przychodzi nawałnica, co je w pączku zwarzy:
I ogrodnik, w rozpaczy nim rozedrze szaty,
Patrzy na nie jak posąg o kamiennej twarzy.