(...)
Kiedy
z odkneblowanej wysokości
lunęły wody bardzo liczne
nie uciekłem się pod bożodrzew
taki nie rośnie w światłocieniu
podwójnie jaskrawy ten koloryt
oślepia mnie
mówię bo widzę
coraz przezroczyście
nie uciekłem sie pod bożodrzew
w przyszłostudzienne wpadłem
przy janowskiej cembrowiny
jak w kamienne amfibie
wylewnie dobijał się do mnie deszczu samiec
ale ja rozmawiałem z lebiodą
szybko przeszedłem z nią na ty-tuł
niezapomniana ta chwila
kiedy pojąłem parę głupich drobiazgów