pragnę mocniej
od pożółkłej topoli
na srebrnej drodze
pełnej lipcowego kurzu
pragnę ciebie
deszczem na moje nagie ciało
w spopielałe czoło
spłyń
drzewa szeptały trwożnie
dzień dzień
śmiały się cicho
noc
nocą w moje rozchylone ręce
ciepłą nocą
wilgotną rosą
przyjdź