jesień dopala lata watrę
w bukach dostojnych jak stół mamin
jastrząb w widnokrąg rzuca wiatrem
i hala śpiewa zwiędłe psalmy
cały zgiełk świata tu się mieści
w przymglonej dłoni Radziejowej
ostatniej pieśni smutnych świerszczy
w ostatnim rudych kostrzew słowie
stoję jak zegar który umilkł
z ostatnim tchnieniem Mateusza
słucham jesieni która szumi
białą nadzieją w złotych bukach
wrzesień cerkiewne bukwy pisze
na kartce hali ciepłą odę
a mnie się z duszy sypią liście
na myśl, że muszę z głogiem odejść
powtarzam wrzosom moim braciom
refren kolorów prosty jasny
w którym gdy wieczór gasi światło
słowo unosi się „ostatni”
i nic powiedzieć nie potrafię]
ponad tej ciszy niemy dramat
patrzę na martwe fotografie
jesieni nie da się okłamać