Brat

Jonasz Kofta

A wtedy nagle
Brat mi zbladł
Przeżegnał się
I wpadł
Pod blat
Cholera, myślę
Taki świat
Taki był
Dobry brat
I wpadł
Pod blat

Rodzony mój
Kochany brat
Niby podcięty
Kwiat
Tak padł
Siedzielim czasu
Spory szmat
I nagle patrzę
Szach i mat
Już wpadł
Pod blat

Ja zawsze z bratem
Fertig, git
A tu przez jeden
Litr
Ten wstyd
Taki był z niego
Gieroj, chwat
I wpadł
Pod blat

Półtora pana
Był mój brat
Nie słuchał
Rad
Za mało jadł
Bo trzeba przegryźć
Chociaż gnat
A brat mój na czczo
Ze mną siadł
I wpadł
Pod blat

Z jednej mamusi
Z kilku tat
Człowiek się wzruszył
Brat
To brat
My od małego...
Tyle lat
A tu zaistniał
Głupi fakt
Bo wpadł
Pod blat

Stoi przede mną
Jeszcze pół
A pod półbasem
Stół jak wół
Nogi ma cztery
Twardy blat
Pod blatem leży
Brat
Co wpadł
Pod blat

Zbudź się, braciszku
Nie da rady
Muszę dokończyć sam
Biesiady
Bo o co?
Po co?
Szarpać się
Leży pod blatem
Jak ten kwiatek
Ech!
Życie nasze niebogate!
Na co mi taki
Brat pod blatem
Nie?