Boże mój! Boże, Tyś dobro najwyższe.
Wielbię Cię, chwalę, stworzenie najliższe,
Kocham Cię, Boże, kocham całym sobą,
Kocham Cię, Boże, kocham całym Tobą,
Twą wszechmocnością, przedwieczną mądrością,
Wolą, pamięcią, Twą kocham miłością
Jedynie dla Ciebie.
Boże i wszystko, królów, sędziów Panie,
Tyś jest, któryś jest! zastępów Hetmanie,
Kocham Cię sercem, a sercem Maryi
I wszystkich świętych w niebios kompaniji
Śpiewam Ci "Święty, święty" z aniołami,
Kłaniam się z księstwy i z cherubinami,
Boś Pan nad Panami.
Boże, Tyś Ociec i Pan miłościwy,
Na dobrych hojny, a na złych nie mściwy.
Twe miłosierdzie wszystko opasało,
Twojej litości i piekło doznało:
Bo i tam winy nie z całej Twej siły
Karzesz. Twą głoszą podziemne mogiły
Dobroć nieskończoną.
Pełne niebiosa i ziemia szczodroty,
W nędznych sierotach fortunne obroty,
Zwierzęta, ptastwo żywisz i żywioły,
Mrówki, robaczki są to nasze szkoły,
W których się uczym Twego zmiłowania,
Z onych konserwy i pieczolowania
Twa dobroć jaśnieje.
Trosk alternaty i krzyżów krzyżyki,
Gromy, pioruny, chorób komuniki,
Śmierć, czyściec, piekło i wieczność bezdenn,
Na firmamencie rozkosznie odmienna
Na nas wołają prośbą, groźbą dają
Impet miłości. Niech serca pałają
Ku Stwórcy swojemu.
Kocham Cię, Boże, boś mię wprzód miłował,
Kiedyś z niczego człekiem uformował,
Twój obraz na mię, jakże Cię obrażać!
Bez zasług łaski jak tego nie zważać!
Tyś ze mną, we mnie, a ja w Twoich ręku,
Mam wszystko w jednym Twej piękności wdziękul
Boś Ty jeden wszystko.
Nic mi po niebie, jeślibym tam Ciebie
Nie miał miłować, bo nie szukam siebie.
Obieram piekło, gdzie się ból rozwarzył,
Bylebym razem z serca afekt żarzył
Ogniem miłości wiecznej, to zbawienie!
Bez Twej miłości wszędy potępienie,
Boże, me kochanie.
Nie odrzucajże, co moc Twa zrządziła,
Łaskawość można ze mną uczyniła,
Odbierz wiek, życie, zdrowie i fortuny,
Honor i sławę, dziś mię rzuć do truny".
Twoje to wszystko. Me serce gotowe
Życia lub śmierci przyjmować osnowę,
Jedne daj mi miłość.
Jezu mój Boże, co ja grzeszny widzę!
Za grzech żałuję, a złości się wstydzę.
Za mnie nędznego łzy leją Twe oczy.
Ach! z boku woda, z ciała krew się toczy,
Jak Cię nie kochać! Tyś śmiercią ratował,
W otwartych ranach drzwi, oknaś zgotował
Do ucieczki grzesznych.
Cierpisz nas, Boże, cierpisz nasze winy,
Niechże ja cierpię wiecznie bez ruiny
Miłości. Jezu, wiecznie nosisz znaki
Ran pięciorakich, obieram żyć taki:
Umrzeć i cierpieć wolę, a być wiecznie,
Gdzie Ciebie będę miłował statecznie,
Niż grzeszyć na świecie.
Boże mój, niechże ja Twój będę wiecznie
Cale i cały, niech kocham serdecznie.
A żem był krnąbrny, nie rzutki w usługach
Głupie ciesząc się w setnych grzechów długach,
Ciebie samego Tobie ofiaruję,
Przez Ciebie błagam, rany prezentuję
Jezusa mojego.
Wlepiam me usta w Jezusowe rany,
O miłosierdzie, na piekło skazany
Grzesznik wołając przez Twe rozwaliny:
W rozdartych cząstkach dla mojej przyczyny
Zmiłuj się, Boże! dla Twojego Syna
Daruj, co moja zasłużyła wina,
On nadto wypłacił.
Spojrzy na Jego, a oddal gniew srogi,
Zaciętość serca odbierz, daj żal mnogi,
Niech trupem padnę u nóg Jezusowych,
Ani się wracam do ekscesów nowych:
Pozwól pokucie frysztu, łask godziny
Nie skracaj, a dla Maryi przyczyny
Boże, bądź miłościw.
Dziwny Bóg wszędy, we mnie najdziwniejszy,
Mocny, cudowny, najmiłosierniejszy.
Na Boga we mnie spojrzy, o Maryja!
I święci Pańscy, niech życia linija
Prosty dukt bierze do wieczności świętej,
Broń od lewicy w dzień Sądu przeklętej,
Jezu i Maryja.
Boże miłości, serc jedyny celu,
Zebrzem uznając Twą litość nad wielu,
Tysiąc tysięcy daj serc, miły Panie,
Milijon niebios mało na kochanie
Ciebie, zmiłuj się! Kochaj za nas siebie,
Nadgródź niezdolność, pozwól widzieć w niebie
I kochać na wieki.