W pielgrzymstwie świat ten ustawnie krążę
Nie wiedząc dokąd. Atoli dążę
Każdej minuty.
Lata, miesiące, dni i godziny
Mijając dają znać, że terminy
Tuż tuż zbliżają,
Do których zmierzam, których dojść muszę.
Jednak nie dojdę, chociaż wysuszę
Myśl mą o onych.
W następującej co też wieczności
Czeka mię w onej nieprzeżytości?
Co mam rokować?
Bóg mię upewnia i uczy wiara,
Przykłady twierdzą, nie sen, nie mara,
Wierzyć należy,
Że są dwie drogi do niej nam dane,
Ale na której ja się zostanę?
To utajono!
Szczęśliwość wieczna, trwałe wesele,
Nienasycone aniołów trele
W dziedzictwie nieba.
A nade wszytkie uszczęśliwienia,
Zyski rozkoszy i dobre mienia
Bóg serca meta.
Czyli też owa, ach! co nie wiecie,
Straszliwa cząstka, przez wiek przeklęcie
Przebywać w piekle?
Zawsze umierać w mękach i głodzie,
Żyć jednak w ogniu także o chłodzie,
Nie mieć nadziei.
A nade wszytkie męczarnia sroga
Utrata Stwórcy własnego, Boga,
Ach bez rewanżu.
Nieszczęśliwości! kto w cię ugodzi?
Rozum nie zważy, myśl nie dochodzi,
Jakeś nieznośna.
Złorzeczyć Stwórcy i tak wiekować,
Któremu służyć jest to królować.
Stanie feralny!
Przytomność tego i pamięć straty
Dwaj to tyrani bez alternaty
Wiecznie dręczące.
Tych dwóch terminów we mnie uwaga,
Nadzieję bojażń tuż razem wzmaga,
Umysł utrapienia.
Drżeli od strachu mając w pamięci
I myśląc o tym w swym życiu święci,
Cóż mnie grzesznemu?
Uczynków dobrych świadek sumnienie
Cieszyło onych przez utwierdzenie
W dobrej nadziei.
Mnie gdy przeciwnie przeświadczą, dręczy
Strofuje o złe, katuje, męczy,
W rozpacz wprowadza.
Cóż tak stroskany pocznę w tej mierze?
Izali wdam się w tę, co mię bierze:
Rozpacz i trwogę?
Stój tak myśl sroga! ustąpcie trwogi!
Chociaż dwoiste wieczności drogi,
Ujdę nieszczęsnej.
Wszak miłosierdzie grzesznemu torem.
Jego się chwycę i tym to wzorem
Idąc nie zmylę.
Krwawe ran znamię Jezusa w błędzie
Prostować tor mi niechybny będzie
W wiecznej podróży.
Przy krzyżu w drodze na prawo pójdę,
Tej mety co łotr niechybnie dojdę
A nie lewicy.
Tylko Ty, Jezu, krwi Twej z szacunku
Nie broń na okup i mnie z szafunku,
Przynajmniej kropli
O tę kropelkę Twoja przyczyna
Niech mi niebronna będzie u Syna,
Matko Najświętsza!
Pełna litości przyjmi wzdychanie,
Synowi oddaj na ubłaganie
Serca boleści,
Któraś pod krzyżem stojąca zniosła,
By ta ofiarą dla mnie przyniosła
Pewność zbawienia.
O to Cię, Jezu, przez Matki łkanie,
O to przez Syna Matki skonanie
Ze łzami proszę.
Patrz glino prochu czyli źdźbło jedno,
Dokąd twa dąży złość z duszą biedną.
Jezus Maryja.
Niechże twym piaskiem przeczyści oczy,
Wnętrzna ślepota z serca wyskoczy.
Maryja, Józef. Amen.