ZDRADA

Józef Czechowicz

dziewanno

grzmiały bryły chmur

dziewojo

szmery drzew się stroją

dziewico

błysnęło złote lico sponad gór



on żonę pojął

w półkolu półksiężycu mulistym śniada

wstęgami ciężkim dymem idzie smuga światła

od sadu w noc gorącą dyszącego jak stado

los się gmatwa



a tymczasem woda się czesała

wartkim szumem u wodopoju

w siedmiu lustrach odbijał się pałac

i słowa

on żonę pojął

wonią próchna ten dom się odziewa

modlitwami szemrzący w kątach

wśród okrzyków do dziewic dziewann

los się zaplątał

Inne teksty autora