Mówi do mnie noc każda szeptem tajemnicy,
Snów szalonych bezbożnych - trzepoty motyle...
Nim rozwieją się w brzasku w swym tęczowym pyle,
Nim szpalery drzew śpiących - zbudzi blask z ciemnicy.
Krużę szaleństw Noc czarna daje mi na chwilę;
Po brzegi pragnień pełną, jako sen dziewicy,
Sny szalone, przepyszne, goście mej świetlicy
Odlatują kapryśnie, skoro drzwi uchylę...
W złocistym tchu poranka płoną jak zarzewiem
Rózowe usta moje - snem ucałowane
Lecz gdy wszystko snem było, gdy wszystko rozwiane,
Kto wstanie ze mną z łoża? Czy wstanie kto?... Nie wiem!
Puste stanie me łoże... kotary strącone,
I uciekły ode mnie nocne sny szalone...