Może kędyś się śmieje winograd gór stokiem,
W zielonej zawierusze pnąc piersią ku górze.
Lub przepychem wezbrany zwiesza się na murze
W cieniu samotnej willi, pijany swym sokiem.
Dojrzewając, wplątany między pnące róże,
Straszy złote motyle swym zielonym okiem,
Żywa zieleń spienionym leje się potokiem,
Zawieją gron soczystych; jako wierne stróże,
Piersiami - winogrady osłaniają ściany,
Pyszną słodką wichurą. Wonie i haszysze
Soczystych piersi jagód - wiatru wiew kołysze.
Śmieje się złotym okiem winograd pijany.
Przeźrocza, w zieleń wklęta czarna tkwi w łupinie,
I usta róż spłonionych śnią o słodkim winie.