Z Kasprowego Wierchu

Kazimierz Przerwa-Tetmajer

 
Brązowozłotym liściem błyszczą się skorusze 
głęboko w zagęstwionej Wierchcichej dolinie; 
wkoło gładkich uboczy olbrzymie pustynie, 
okryte przez pożółkłozłotej trawy plusze.
 
Wiatr. Huczą zamgławione nad wierchami głusze, 
słońce ma blask ołowiu - - wtem z południa płynie 
biały, podarty obłok - rozwiał w chmur głębinie 
olśniewających blasków pełne pióropusze.
 
W śnieżnomodro-ognistych barw fosfor się mieni, 
pali się na powietrzu i jak szmat płomieni 
wznosi się i zwisa wśród otchłani mglistej.
 
A od północy błękit krysztalno-przejrzysty, 
cud błękitu! w mgieł wpłynął sine fijolety 
i objął w blask dalekich gór złociste grzbiety.