SCENA 1.
GOSPODARZ.
(Chodzi tam i sam; zatrzaskując zamyka to jedne, to drugie drzwi, które
ktoś od zewnątrz otworzy; wreszcie znużony położył się na zestawionych
krzesłach, drzemiący. Pokój jest ciemny).
(Wszystko już odtąd mówione półgłosem).
SCENA 2.
GOSPODARZ, POETA, NOS, PAN MŁODY, GOSPODYNI, PANNA MŁODA
POETA
Spił sie, no!
GOSPODARZ
Zwyczajna rzecz:
powinien mieć polski łeb
i do szabli, i do szklanki
- a tymczasem usnął kiep.
NOS
Do szklanki i do kochanki -
- chociaż nie - chociaż nie; -
rzecz mi się inaczej widzi,
coś mnie tak pod sercem rwie,
może z tego będzie co; -
Wino, wódka - to nie to,
czynnik główny:... miecz.
GOSPODARZ
Miecz - miecz, czynnik główny miecz.
POETA
Dziwna rzecz - dziwna rzecz;
połóżcie go spać.
PAN MŁODY
Szarpie sie.
NOS
Widzi mi się, jestem w lesie;
uciekają drzewa precz...
PAN MŁODY
Czy cię nudz i -
NOS
Wszystko nudzi,
wszystko mi się przykrzy już;
koło serca mi się studzi,
odleciał mnie Anioł stróż;
ino mi się widzi las
i te drzewa lecą precz:
wszystko hula: has, has, has.
PANNA MŁODA
To sie spił.
POETA
Ciekawa rzecz.
GOSPODARZ
Wszystko zawsze jest ciekawe,
wszystko interesujące.
PAN MŁODY
Własny ton muzyka duszy;
ton, przez który dusza krzyczy.
POETA
Ciszej - czegoś sobie życzy.
NOS
Kapkę wina, w gardle suszy.
POETA
Masz -
NOS
(do Poety)
Znam, znam: evviva l'arte
życie nasze nic niewarte:
kult Bachusa i Astarte.
Ha! trza znosić Fata, Los,
konsekwentnie próżny trzos;
o Wielkościach darmo śnić,
trzeba żyć, trzeba żyć. -
Bonaparte, ten miał nos.
GOSPODARZ
(ze swego miejsca)
Gdzieżeś ty się tak uwinoł,
ledwo drugi dzień wesela,
jużeś powalony z nóg.
NOS
Chciałem, żebym w tłumie zginął,
żeby się tak zniwelować,
zanurzyć się po szczyt głowy,
w ten świat zdrowy;
indywidualność zdusić,
do prostoty się przymusić,
ale cóż, kiedy natura
rozśpiewała moją duszę;
mimo żem chciał się pogłębić,
na plan pierwszy wstąpić muszę -
czuję! psiakrew, serce czuję...
POETA
Nie żarty, choroba serca;
po cóż pijesz -
PAN MŁODY
Niebezpieczno,
ach, to już prawie szaleństwo.
GOSPODARZ
(mrucząc)
...A jednak i to... męczeństwo:
żyć z tą pustką w duszy wieczną.
NOS
Piję, piję, bo ja muszę,
bo jak piję, to mnie kłuje;
wtedy w piersi serce czuję,
strasznie wiele odgaduję:
tak po polsku coś miarkuję - -
szumi las, huczy las:
has, has, has.
Chopin gdyby jeszcze żył,
toby pił -
has, has, has,
szumi las, huczy las.
POETA
Połóżże się na kanapie,
jak się wyśpisz, pójdziesz w tan.
NOS
Tańcowałem z Morawianką,
nikt jej nie chciał w taniec brać,
przecie mnie na litość stać:
ona chłopka, a ja pan,
jak się prześpię, niech poczeka.
GOSPODARZ
(majacząc)
Sen - sen: - niech poczeka tam;...
długa droga i daleka,
jedzie drogą wielki pan...
POETA
(do brata)
Coś się marzy -
GOSPODARZ
I ja śpiący:
GOSPODYNI
(do męża)
Podź na łóżko, zgotowione.
GOSPODARZ
Nie - zostanę tu w fotelu.
(ku Nosowi)
He, dobranoc, przyjacielu,
tych prawdziwych już niewielu.
NOS
(układa się na sofie; do Pana Młodego)
Całowałem Morawiankę,
a trzymałem flaszkę w łapie;
flaszka mi się przechyliła
i czuję, że wino kapie;
szkoda wina; - w tym przyczyna,
że trzymałem flaszkę w łapie;
chciałem wyjąć korek, a tu
korek coraz na spód idzie;
myślę sobie, daj go katu,
wyciągnę korek na włos,
na włos długi Morawianki,
a ona poszła po szklanki;
no, ale się jakoś stało,
że wypiłem flaszkę całą
i... musiałem wypić włos!
i to mnie tak rozmarzyło,
żem się kochać począł naraz -
chcę całować drugi raz
i tutaj nowy ambaras,
bom runął jak, jak - jak głaz.
PAN MŁODY
Pamiętaj na drugi raz:
wprzód całować, potem pić.
POETA
Wprzódy zmarnieć, potem żyć.
GOSPODYNI
A podźcie juz, niechze śpiom.
NOS
Tom te rom tom, tom, tom, tom...
PANNA MŁODA
Ostawcie ich, podźcie już.
POETA
Ciekawy stan takich dusz.
PAN MŁODY
My jeno znamy połowę
o sobie - któż resztę wie - ?
POETA
Gdzie to człowiek chadza w śnie:
straszno tam, tutaj źle;
prawie co dzień myślę o tem:
jak to długo może trwać - ?
NOS
Na ten temat myślę co dzień;
jak się wyśpię, powiem mowę -
chce mi się okrutnie spać,
najlepiej na ten temat śpie.
PAN MŁODY
Całe ciało zlane potem.
POETA
Trza mu suknie insze wdziać:
NOS
Wieczność - czy tak rozumiecie - ?
Nieskończoność - hej, gdzieś, hej -
ty mi, panno, wina lej;
spłyniem, inni po nas przyjdą.
GOSPODARZ
Czy oni już raz stąd wyjdą!
Nie tłuczcie się - ruszaj tam,
chcę mieć spokój, chcę być sam.
NOS
Spłyniem, inni po nas przyjdą;
uciekajcie, kysz, a kysz -
aprés nous le déluge.
(Nos zasypia na sofie, Gospodarz na fotelu i krzesłach i tak już śpiący
obaj pozostają).
SCENA 3.
CZEPIEC, MUZYKANT
(we drzwiach weselnych)
CZEPIEC
Durny gajdusie,
piniądze tobyś chcioł brać - !
MUZYKANT
Nie gawędźcie, gospodorzu,
połóżcie się spać;
niech se potańcują inni.
CZEPIEC
Psiekwie - mieście grać powinni;
to mnie kazujecie lezeć,
jagem wom zesypoł piniądze. -
Patrzyć! - jak wom pyski spiere.
Bedziecie czy nie bedziecie grać - ?
MUZYKANT
Nie gawędźcie, gospodorzu,
połóżcie się spać;
niech se potańcują inni.
CZEPIEC
Psiekwie - mieście grać powinni.
MUZYKANT
Szóstke-ście dali,
juześmy wom przegrali;
niech se potańcują inni.
CZEPIEC
Psiekwie - mieście grać powinni.
SCENA 4.
CZEPIEC, CZEPCOWA.
CZEPCOWA
Dejze pokój -
cóz ci ta o głupie granie;
zastępujesz ta komu.
CZEPIEC
Następ - jo im sprawie lanie.
CZEPCOWA
Pojdze do dom, boś ochlany.
CZEPIEC
Caf się, babo - jo pijany?
Szuruj do domu!
Skrzypkowie, jo mom rękę silno,
moze wicie - po dobroci.
CZEPCOWA
O cóz to ci, o cóz to ci -
CZEPIEC
Następ, ja im sprawie lonie.
CZEPCOWA
Dejze pokój.
CZEPIEC
Psie gazdonie,
pokil mówie po dobroci.
SCENA 5.
CZEPCOWA, GOSPODYNI.
CZEPCOWA
Was ta śpi.
GOSPODYNI
Mój ta śpi.
CZEPCOWA
Telo z tym Weselem zachodu.
GOSPODYNI
Niech sie ta pocieszom z młodu.
CZEPCOWA
Juści, ino tylecka człowieka,
co się nawesołuje z młodu;
późni ino cięgiem narzeka:
tego szkoda, tego szkoda...
GOSPODYNI
Tak ta, jak ta, jak sie co da.
CZEPCOWA
Ale piknie się odbywo.
Ino to miastowe państwo
patrzy sie, patrzy, a poziwo;
widać to niewyspane cy jakie;
poziwo, a nie odydzie;
widać im się szyćko udało; -
a naprzyjezdzało niemało.
GOSPODYNI
Tylo ozrywki w cały bidzie.
SCENA 6.
RACHEL, POETA.
RACHEL
Ach, panie, jak to piękna dla pana
chwila - ja panu oddana;
a że to tak przemija
i ani się pan coraz zbliża,
ani ja, bo ja wciąż nieśmiała.
POETA
Pani by tam stała i stała
na tym wichrze...
RACHEL
A, ten pęd; a potem te głosy coraz cichsze,
coraz dalsze - i ta muzyka bliska;
i te wszystkie na sadzie zjawiska,
którem ja widziała -
a że to tak przemija;
że my się rozejdziemy,
że się wzajem zapomniemy,
to jest, pan mnie zapomni,
i jak się Rachel oprzytomni,
to będzie marzyć
i może będzie smutna.
POETA
To będzie pani kontenta,
że myśl tak upornie zajęta.
smutkiem - a Smutek to Piękno.
RACHEL
A jak struny się jakie rozpękną
i zacznie grać ten żal.
POETA
Wtedy pani weźmie szal
i przystanie jak Polymnia w ogrodzie,
i pomyśli - - jaki krój jest w modzie,
jak się ubrać, mając pójść na bal
lub do koncertowych sal,
a tam - to się spotkamy.
RACHEL
No a cóż ten serdeczny żal
i ta na moim czole chmura - ?
POETA
A od czegóż jest literatura? -
to wejdzie w sztukę;
w jakiejkolwiek formie, ale wejdzie:
czy jako sonet, czy liryka,
czy feleton powieści.
RACHEL
A moja muzyka
serca - prawie miłość do pana
najszczersza - ?
POETA
Ta będzie najszczerzej oddana,
co do wiersza.
SCENA 7.
HANECZKA, PAN MŁODY.
HANECZKA
Dziękuję ci, panie bratku,
tak mi dobrze było tańcować.
PAN MŁODY
Dobrze, kwiatku -
HANECZKA
Jakem się zaczęła kręcić
tak w kółeczko, tak w kółeczko,
takem i chciała pocałować
drużbę.
PAN MŁODY
Dziecko - !
HANECZKA
No a wy, to sie całujecie
nie jak dzieci.
PAN MŁODY
My jako poeci,
to nam, to niby uchodzi,
to się inaczej rozumie.
HANECZKA
A ja to w sobie zatłumię -
Niechże przecie sie wyszumię
w czułości dla tych Krakusów.
PAN MŁODY
Wszystko dobrze, prócz całusów.
HANECZKA
Całus nie jest żadną stratą.
PAN MŁODY
Drużbowie za głupi na to.
HANECZKA
To tak mówisz na ostatku!
PAN MŁODY
Nie trza, kwiatku!
SCENA 8.
POETA, MARYNA.
POETA
Coraz piękniej - pani sama.
MARYNA
Pięknieję w tej samotności;
pan już, widzę, przypiął skrzydła,
pan już upoetyzował chwilę
i dom cały, wesele i gości.
POETA
Tak - już wszelakie straszydła,
cały raj fantastyczności
zimaginowałem żywy.
MARYNA
No i stał się pan szczęśliwy,
miarkując talentu tyle;
a my co - my nie poeci; -
czy nie uważa pan, że nad nas leci
jakaś kaskada czułości,
że się nam na oczach świeci,
jakbyśmy już coś widzieli - ?
POETA
Może, to może być,
że staliście się anieli
przez tę noc nie przespaną,
przetańczoną, przegraną -
a dalej co - ?
MARYNA
Myślę właśnie,
co dalej z anielstwem począć -
że do wozu się koniki zaprzągnie,
my siądziemy - lokaj trzaśnie
z bicza - i wszystko...
POETA
Jak z bicza trzask zgaśnie.
MARYNA
No ale któż
ten ton tak wysoki uciągnie? ?
Tam poza mną, jak stałam
przy skrzypaku - wysłuchałam:
mówili o Polsce chłopi
i mówili wcale rozsądnie i szczerze:
że tego, tamtego trzeba bić,
że się nie trzeba dać, że trzeba jakoś żyć,
że dłużej tak nie może trwać,
i, wie pan - jakoś temu wierzę,
że to było rozsądnie i szczerze.
POETA
Że jakby przyszło do czego...
MARYNA
Kiedy! -
POETA
Bo po co się to ciągle skarżyć biedy:
po co myśleć.
MARYNA
Rzeczywiście, po co -
POETA
A za popędem idąc...
MARYNA
Jak kto! -
POETA
Oni i my - my i oni,
na wyścigi - kto kogo przegoni!
MARYNA
A pan na Pegazie na chmurze.
Mnie się zdaje - że coś jest...
POETA
Tam?!
MARYNA
Tam - tu! - w całej polskiej naturze
przemiana.
POETA
Obserwacja?
MARYNA
Ja wróżę.
POETA
Ach, wierz, pani, i ja też przemieniony,
a jeszcze sobie nie wierzę
i choć wszystko pani mówię szczerze,
to przed sobą prawdę własną kryję
i we mgle jakowejś żyję.
Tyle się podłości i głupoty
koło mnie wlokło jak psów,
czepiało się moich rąk,
czepiało się moich nóg;
z tylum już zawracał dróg
dla mgieł, dla nocy, ciemności!
Oszaleć - bo wszędy czuję
ten ustrój poetyczności
i wszystko we mnie tańcuje:
mgły i smutek, i podłości -
i na skrzydłach mi cięży
ciężar jakby cudzych łez:
ktoś płacze
i łzy się do mojej duszy
czepiły - skrzydeł nie ruszy
mój Duch, bo spętany.
Słyszałem, jakby gdzieś nad nami
w górze, czy u stropów, czy chmur,
ktoś rzewnymi płakał łzami,
MARYNA
Co panu jest, co panu jest,
niech pan idzie ochłonąć na dworze,
na wichrze.
POETA
Tam! tam gorze
jeszcze więcej - tam mnie porywa
ten sad, gdzie drzewa ogromnieją
i ponurość się rodzi straszliwa
z krzewów i pni, i liści - co rdzewieją
w ciemni, jak majaki
spokojnych Słowiańskich Bogów.
MARYNA
- A, prawda się jak oliwa
zbiera; - cóż to pana boli?
myśl - ?
POETA
Ta myśl mnie boli: -
jest ktoś, co mnie wiąże do roli,
i ktoś, co mnie od roli odrywa;
jest ktoś, co mi skrzydła rozwija,
i ktoś, co mi skrzydła pęta;
jest ktoś, co mi oczy zakrywa,
i ktoś, co światło ciska;
jest jakaś ręka święta
i jest dłoń inna, przeklęta;
jest Szczęście, co się ze mną mija,
i Nieszczęście, które mnie tuli.
MARYNA
Że to pan wszystko tak pamięta,
że pan tym wszystkim tak się czuli.
SCENA 9.
CZEPIEC, KUBA.
CZEPIEC
Pódzies, smyku! pódzies, zdybiu!
KUBA
Dejciez pokój, panie wójcie.
CZEPIEC
Nie kręć się tu pod nogami,
tu starszeństwo ino sami.
KUBA
A jo coś wim i pedziołbym,
żebyście się nie ciskali.
CZEPIEC
Co...?
KUBA
Wy macie pójść kajś z nim.
(tu wskazuje na Gospodarza).
CZEPIEC
(wskazując)
Z tym...
KUBA
(wskazując)
Co śpi.
CZEPIEC
Ka?
KUBA
Na Moskali!
CZEPIEC
Co, ja z nim, z tym, co śpi - ?!
KUBA
Cyt, jemu się cosik śni;
był u niego jakiś pon,
bary mioł jak chlebny piec.
CZEPIEC
Jakiś bardzo znakomity pon,
jeźli bary mioł jak piec.
KUBA
Zajechał konno w podwórze,
a potem, jak se pogadali
z tym, co śpi - pon Jaśka wzion;
Jasiek zaraz konia spion
i zakrzyknął: bić Moskali!
Myśmy dwa ze Staskiem stali.
Jesce wam i to powtórze,
jak oni tu się zgodali...
CZEPIEC
A ten pon - ?
KUBA
Gość z Ukrainy,
jakiś okropnie bogaty,
straśnie polskie robił miny.
CZEPIEC
Stary - ?
KUBA
Pono setne laty. -
Mówili o jakisi rzezi, krwi -
że trza objezdzywać dwory;
pon był do szyćkiego skory,
tak się prędziuśko zmówili,
że jak stary już skońcyli,
tośmy ledwo odskocyli
ze Staskiem ode drzwi
i niby to, że trzymomy siwka.
CZEPIEC
Koń był siwy - ?
KUBA
Jak śnig, mliko,
a czaprak pozłocisty.
CZEPIEC
Czy to nie jakosi podrywka,
czy Czart może ze mnie drwi?
Kto go więcej widzioł?
KUBA
Nik.
CZEPIEC
Staszek: bajok, a ty: śpik.
KUBA
Nie wierzycie - jest podkowa,
bo koń złotem był podkuty;
oddarła sie i jo naloz.
CZEPIEC
Gdzie jest?
KUBA
A oddałem zaroz,
a matuś schowali do skrzynie.
CZEPIEC
Schowali podkowe do skrzyni - ?
nikomu nie pokazali;
jak na dobrom gospodynie,
dobrze - to sie nawet chwali.
Ale Szczęście! - Jo już wim,
trza, żebyśmy poszli z nim.
Słuchaj, Kuba, podź ty ze mną,
bo jest ciemno.
Bedzies świciuł, zbierema się!
(z gestem w stronę Gospodarza)
Czekajcie! Rozmówiewa się!
SCENA 10.
CZEPIEC, DZIAD.
CZEPIEC
(nastąpił we drzwiach na wchodzącego)
A cóżeś za...!
DZIAD
Panie wójcie!
CZEPIEC
Ni mocie ka? W drodze stójcie?!
DZIAD
A strzeżcie sie - zmiłujcie się -
tak sie rozpytujom chłopy,
jakby się co miało dziać:
chcom sie do żelastwa brać.
CZEPIEC
Stanie sie, co ma sie stać.
DZIAD
Jasiek cosi po wsi gonił
konno - w okna wszystkim dzwonił.
CZEPIEC
Czy ja spał, gdziem ja był!
DZIAD
Wyście, panie wójcie, pił.
SCENA 11.
CZEPIEC, GOSPODYNI.
GOSPODYNI
Mój ta śpi...
CZEPIEC
Wasz ta śpi...
GOSPODYNI
Tyla sie naciskoł, szumioł,
zwymyśloł het dookoła.
CZEPIEC
Mówił co i ciekawego?
GOSPODYNI
A kto by ta co rozumioł?
CZEPIEC
To może co będzie - hę?
GOSPODYNI
Tylo z tegö, co z niczego;
kajś sie zbiroł, kajś sie broł,
moze by był kogo proł.
CZEPIEC
Moze by nie było źle?
GOSPODYNI
Moze byście chcieli ś nim
konno lecieć?
CZEPIEC
Konno, gdzie - !?
GOSPODYNI
Jo to wim - ?
CZEPIEC
A mówił tyz więcy co?
GOSPODYNI
Jo to wim?
CZEPIEC
Kto jak kto - ale jo!
SCENA 12.
RADCZYNI, DZIENNIKARZ.
RADCZYNI
Panowie macie tak wiele
absorbującej pracy - a Wesele
zwabiło pana.
DZIENNIKARZ
Rad jestem
od głupstwa oderwać się chwilę.
RADCZYNI
Pańska praca: rzecz serio,
a pan takim przekreśla ją gestem,
tak ją wspomina niemile,
tę rzecz serio.
DZIENNIKARZ
Rzeczy serio nie ma;
wszystko jest prowizoryczne:
przekonania, opinie, twierdzenia.
RADCZYNI
Jednak Prawda - ?
DZIENNIKARZ
Nawet Prawdy cienia!
RADCZYNI
To tak zależy od człowieka;
ale gdy pan sam ucieka
z posterunku - ?
DZIENNIKARZ
Pani, to akcyza:
"Placówka" - imaginacja;
Danaid zbyteczne trudy.
RADCZYNI
- A to pan bywa wiele - ?
DZIENNIKARZ
Tak z nudy.
Człowiek się tak w młyn zamiele,
że bywam, i bywam wiele;
wist, partyjka, kolacyjka,
bliscy, dalsi przyjaciele.
Z biegiem lat, z biegiem dni
ten umarł, tamtego brak;
człowiek sobie marzy, śni,
a z nudów przywdziewa frak -
przyjechałem na wesele
i choć mi niejedno wspak,
jakoś, jakoś dobrze mi.
SCENA 13.
RADCZYNI, PANNA MŁODA.
RADCZYNI
No, moja ty urocza panno młoda,
jakże wy sobie będziecie żyli-
PANNA MŁODA
A tak - ta, tak - ta, cy jo wim,
jescem sie nie zgodała ś nim.
RADCZYNI
Ja wiem, że twoja uroda
niejedną trudność przesili,
żeś sobie młoda;
no, ale o czym wy będziecie mówili,
jak tak nadejdzie wieczór długi:
mówić się nie chce, trza przesiedzieć;
on wykształcony, ty bez szkół -
PANNA MŁODA
Po cóz by, prose pani, godoł,
jakby mi níe mioł nic powiedzieć,
po cóż by sobie gębe psuł -
SCENA 14.
PANNA MŁODA, MARYSIA.
MARYSIA
Cieszę się, a myślę sobie,
że ci bedzie, siostro, żal.
PANNA MŁODA
Czego żal -
MARYSIA
Jakeś do pola ganiała
krasą i siemieniatke;
jageś jesce była mała
i ty, i Hanusia, i ja,
byłyśmy razem doma;
że ci sie zacnie bez stajnie;
żeś kole niej wyrosła zwycajnie
i bez cały ty wsioski roboty,
bez tego harowanio;
że jak ty bedzies panią,
ciesze sie, a myślę sobie,
że ci bedzie, siostro, żal.
PANNA MŁODA
Czego żal - ?
MARYSIA
Że ci sie bedzie cnieło
bez tatusia, bez nos,
bez tych płotów, bez ogroda;
że choć sie chłopem uciesys,
jesce tu płacząca przylecis,
bo tutok duszę mos,
bo tu sie serce przyjeło,
a tam ci bedzie samotno
i bez to ci bedzie markotno,
i bez to ci bedzie żal.
PANNA MŁODA
Mało szkoda, krótki żal.
MARYSIA
A teraz ty sobie chwal,
rumień się teraz i pal;
ale tutok dusza sie ostanie
i tutok twoje kochanie,
a tam ci bedzie samotno
i bez to ci bedzie markotno,
i bez to ci bedzie żal.
SCENA 15.
MARYSIA, OJCIEC.
MARYSIA
Tatuś sie Weselem cieszą...
OJCIEC
Niech sie bawią, niech sie weselą;
tela tego, co te pare dni -
a potem, jak sie pobierą,
to już mnie do nich nic,
niech se ta na swoich żarnach mielą,
jako chcą - nie moje prawo.
MARYSIA
Ale tatuś nam pomogą z tą sprawą
grontów - do tej upłaty - ?
OJCIEC
Jo patrze swego - jo niebogaty;
posłaś, toś posła;
cy tam za tego, cy za insego:
telo, co byś sie wyniosła
na tamten świat.
MARYSIA
Może byście byli więcej rad,
żebym za pana sie wydała,
jak mię to przed laty chcioł - ?
OJCIEC
Ten, co umarł; - ostał swat,
boś sie przez Wojtka swatała,
i swat ciebie wzioł.
MARYSIA
A ja swata pokochała,
a dzisiok, jak sie Jaga wydała
i ja sobie moje przypomniała
o tym zmarłym przyjacielu,
jakem sie to ś nim poznała
na Hanusinym weselu -
zrobiło mi sie markotno,
nie wiem czego -
przecie wolałam mego -
chyba że onemu samotno.
OJCIEC
Ka twój mąż?
MARYSIA
Już legnoł, śpi,
zmęcony - a kazał mi tu być,
tom przyszła - a nie wiem, po co;
nic tu dla mnie, a tu ide,
że tu tańczą - jak przed laty:
kiedy do mnie przyszły swaty
i od chłopa, i od pana,
a ja byłam zakochana.
OJCIEC
Idze ku nim.
MARYSIA
Ino patrze:
jak te druhny coraz bladsze
z umęcenia, a kręcom sie,
nie ustanom, radujom sie.
OJCIEC
Potańcuj se.
MARYSIA
Ino patrze...
OJCIEC
Płaczesz - ?
MARYSIA
Tak się w oczach mgli,
wszystko widze coraz bladsze.
SCENA 16.
POETA, PANNA MŁODA.
POETA
Panna młoda - ze snu, z nocy?
PANNA MŁODA
A sen to miałam,
choć nie spałam,
ino w taki ległam niemocy...
POETA
Od miłości panna młoda osłabła.
PANNA MŁODA
We złotej ogromnej karocy
napotkałam na śnie diabła;
takie mi sie głupstwo śniło,
tak sie ta pletło, baiło.
POETA
I od razu diabeł jak z procy,
i od razu kareta złota?
PANNA MŁODA
A tak - ta na śnie, nie dziwota,
że sie jakie byle co zwidzi;
niech ino pon nie szydzi,
bo pon, to po dniu zdziwuje,
jesce wsędy rozgaduje,
jakby cejco - choć ni ma co.
POETA
Są tacy, co za to płacą;
że z jednego takiego bajania
można sobie powóz sprawić
i zestrojonego diabła,
i ogromnie wielu gapiów zabawić.
PANNA MŁODA
Od tańcenia takem osłabła...
Śniło mi się, że siadam do karety,
a oczy mi sie kleją - o rety. -
Śniło mi się, że siedze w karecie
i pytam sie, bo mnie wiezą przez lasy,
przez jakiesi murowane miasta - -
"a gdziez mnie, biesy, wieziecie?"
a oni mówią: "do Polski" -
A kaz tyz ta Polska, a kaz ta"
Pon wiedzą"
POETA
Po całym świecie
możesz szukać Polski, panno młoda,
i nigdzie jej nie najdziecie.
PANNA MŁODA
To może i szukać szkoda.
POETA
A jest jedna mała klatka -
o, niech tak Jagusia przymknie
rękę pod pierś.
PANNA MŁODA
To zakładka
gorseta, zeszyta troche przyciaśnie.
POETA
- A tam puka?
PANNA MŁODA
I cóz za tako nauka?
Serce - ! ?
POETA
A to Polska właśnie.
SCENA 17.
POETA, PAN MŁODY.
PAN MŁODY
Takie zimno bardzo rano;
noc tę dzisiaj nie przespaną
zapamiętam długie czasy.
POETA
Zapewne, noc to poślubna,
ta jest zawsze siłopróbna.
PAN MŁODY
Trochę to, co inne jeszcze.
Ujęły mnie jakieś kleszcze
przestrachu, ogromne grozy.
Uląkłem się nagle prozy,
jaka jest we fantastycznym świecie:
że to, co jest tu przed nami żywe,
tak się nagle wiatrem zmiecie;
że my próżno wyciągamy ręce
do widziadeł - bo to są widziadła,
i tak mi fantazja zbladła,
bo już się była układła
do snu we widziadeł lesie.
POETA
A mnie to znowu teraz niesie
ten wicher z nocy.
Określiłbym to tak, że dusza pnie się
po skale stromej w górę
i wie - wie, że stanie tam!
Taka pewność sił, tę teraz mam!
PAN MŁODY
I to wszystko na żart - ?
POETA
A ot tak, jak leci czart
po nocy - nie zeszła jeszcze noc.
PAN MŁODY
A trafiaj ty orły z proc,
ja wolę gaik spokojny,
sad cichy, woniami upojny:
żeby mi się kwieciły jabłonie
i mlecze w puchów koronie,
i trawa schodziła zielona,
kręciła się przy mnie żona,
żebym miał kąt z bożej łaski,
maleńki, jak te obrazki,
co maluje Stanisławski
z jabłoniami i z bodiakiem
we złotawem słońcu takiem...
żeby mi tam było cicho, spokojnie,
a jeśli gwarno i rojnie,
to od brzęczących pszczół, błyszczących much
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
SCENA 18.
POPRZEDNI, CZEPIEC.
CZEPIEC
(w kożuchu, z wielką kosą w ręku)
A moi panowie tu.
PAN MŁODY
Kosa!
Jaka piękna.
CZEPIEC
A bo nastawiona.
PAN MŁODY
Prawda, ostro najeżona,
jak do bicia - cóż to będzie z tego?
CZEPIEC
Ano nastawiona do użycia,
ale to wy, panowie, nie wiecie,
jak widze - co sie gotuje.
POETA
Cóż to Czepiec mówią - czy do brata
jaka sprawa?
CZEPIEC
Ano właśnie: Sprawa.
PAN MŁODY
Rzecz ciekawa -
POETA
Rzecz ciekawa.
PAN MŁODY
Cóżeście to niby mieli,
żeście tak nagle wlecieli - ?
CZEPIEC
Ej, pon jakby ślepy, ślepiec;
nie do panam szedł.
POETA
No, Czepiec;
brat drzymie, budzić nie trzeba;
czy co ważne - ?
CZEPIEC
Ważno kosa.
POETA
Jeśli potrzebował do obrazu
kosy - postawcie ją w kącie -
jak się zbudzi...
CZEPIEC
Aha, bratku, mom cie.
Juz sie obrazy skońcyły;
panom ino obrazy, płótna.
PAN MŁODY
Coś dziś u Czepca mina butna.
CZEPIEC
Pańska ta za rezolutna;
pon sie na mnie skrzywiom, jak rzeke,
że my sie nie rozumiewa
i na nic rozmowa nasa.
POETA
No pewnie, my do Sasa, wy do lasa.
SCENA 19.
POPRZEDNI, GOSPODARZ.
CZEPIEC
(podszedł ku śpiącemu i szarpie go za ramię)
Hej, hej, panie - !
Cóz to pon śpią, trzeba wstać,
trzeba się do czego brać.
GOSPODARZ
(rozbudzony)
(z fotelu i z krzeseł, na których leży)
Cóż - wyście tu - któż hałasi! -
Gdzież Hanusia- Hanuś!
CZEPIEC
(przywierając drzwi do izby)
Cicho,
nie potrza jej tu do rzeczy,
co chcę panu powiadać.
GOSPODARZ
Cóż mi kum do ucha skrzeczy,
o czym - cóż z tą kosą, po co?
CZEPIEC
A tam ludzie sie szamocą
we wsi - tam sie garną, kupią;
może idą już - pon śpią!!
Zaspane ślipia.
GOSPODARZ
Co ty mnie tu - co wy, co to?
CZEPIEC
A spieszy mi sie z robotą,
juzem sie wycniół ze spania
i jestem gotów, i czekam
dalszego rozkazowania,
a pon sie nie wycniół i śpi.
GOSPODARZ
A wam co się z kosą śni - ?!
CZEPIEC
Mnie sie nie śni, wstawaj pon;
boć kum pono rozkaz wzion
jakiś ważny, najważniejszy,
i papiry, czy tam co.
GOSPODARZ
Ja, papiery, rozkaz, czyj?
CZEPIEC
Myjże sie pon prędzej, myj -
niech po próżności nie stoję,
bo mi próżno mitręga i wstyd.
Pon mają pójść razem z chłopami,
a chłopi tu wsioscy już som
gotowi - i stoją tam!
Zbierają się kole studnie z gościeńca
i przywalą się tu do dziedzieńca,
jak się poszarzeje świt.
GOSPODARZ
Zachodzę, zachodzę w głowe...
CZEPIEC
Tam w Krakowie już wszystko gotowe.
GOSPODARZ
Coście, kumie, coście, chłopie,
zbajczyli przez długą noc? -
Ja z Wami?
CZEPIEC
Wy z nami!
GOSPODARZ
A wy wszyscy z kosami...?
CZEPIEC
Jak się patrzy, ostrzem tak.
GOSPODARZ
Jakiś zna?
POETA
- Jakiś znak?
CZEPIEC
Zbierajcie się, póki czas,
byśwa byli radzi z was,
a nie stójcie jak te ćmy
albo kpy;
co kto ma, do ręki brać,
na podwórze wyjść i stać;
tam już ludzie som,
co sie sami rwiom:
chłopi, tak! A chłopi, tak!
POETA
- Jakiś znak.
GOSPODARZ
Jakiś znak!
CZEPIEC
Panowie, jakeście som,
jeźli nie pójdziecie z nami
to my na was - i z kosami!
GOSPODARZ
Wy, a jako -?
POETA
Wiecież, kto my! -
Co wy o nas wiecie - nic.
CZEPIEC
O, pon, widno, niewidomy;
widać, że nie znacie nas.
PAN MŁODY
Widzę, żeście krwi łakomy;
jeno że na krew nie czas.
CZEPIEC
Hej, pan młody, hej, pan młody,
wyszczézyły mu się gody,
to mu ino w myśli wczas.
GOSPODARZ
A! wstydzę się waszych słów
choć mi radość z waszych lic.
CZEPIEC
Wyście bo to żarnych świc
rozpalili z naszych lic.
Panie, a cy pon pamięta
jak pon szeptoł nieraz w noc
co mówiła Panna Święta,
jako w nas jest wielga moc,
jako że moc jest zaklęta,
że sie kiedyś opamięta...
Wyście to pożarnych świc
rozpalili z naszych lic.
PAN MŁODY
A wy zaraz w rękę nóż.
CZEPIEC
A cóż czekać, cy jo tchórz?
GOSPODARZ
Kumie, miarkujcie się w słowie.
CZEPIEC
A kiej słucho, niech sie dowie.
PAN MŁODY
Gębą toście bardzo harny.
CZEPIEC
Kręć pon ino próżne żarny,
poezyje, wirse, ksiązki,
podobajom ci sie wstązki,
Stroisz sie w te karazyje,
a jak trza sie mirzać z czego,
to pon w sobie szyćko skryje.
POETA
A przecież się nic nie dzieje.
CZEPIEC
A toć przecie wciąz mówicie,
jeśli rozumiem co z tego;
ponoć nawet pierwsi wicie:
to rzecz wielka?
GOSPODARZ
Jaka?!
CZEPIEC
Dnieje!!!
POETA
Dnieje, tak, to tam szaleje
ta majaka z chmur i mgły,
ta majaka, co sie wieje
ponad łan.
PAN MŁODY
(ku oknu)
Na liściach skry.
Opalowa rosa spływa;
przesiewa się w dyjamentach
z drzew, jak wiszar w skalnych pętach. -
Cud!
CZEPIEC
Pon ino widzisz pchły,
pchły, świecidła, rosę, ćmy,
a nie chcesz znać, co som my:
że w nas dnieje, dusa świci,
że zarucko kur zapieje,
że na nas czekają w mieście,
że nas tu jest ze dwiedzieście
z kosom, cepem, żelaziwem
i że to, to nie som sny.
POETA
Co on mówi- A to dziwne,
bo mi się to dziś marzyło:
jako dramat, jako sen.
PAN MŁODY
Co za temat!
POETA
Chłopska krew
i ten jego pański gniew.
GOSPODARZ
Nas czekają? - Was czekają?
Zaraz - coś to - coś tu było,
co już o tym mnie mówiło -
lecz kto, jaki...
CZEPIEC
Ktoś tu był,
co przejechał duze światy,
ponoś kajsi z Ukrainy;
przywiózł hasło cy papiry;
rozesłać kazał wiciny -
a są tu za progiem ludzie,
mogą świadczyć, jak z północka
słyszeli brząkanie liry.
POETA
(do brata)
Liry brzęki po północy,
jakeś ty leżał w niemocy,
ja słyszałem.
PAN MŁODY
Ja słyszałem
od podwórza, z tego sadu.
POETA
Z tego sadu, spod jabłonki,
ale sobie myślę: mrzonki -
może ktoś się ubrał w dzwonki?
GOSPODARZ
A był także jakiś taki -
był też inny - nie pamiętam -
ale mi coś świta -
CZEPIEC
Pany -
wyście ino do majaki;
niechże który wyjrzy w pole,
co sie widzi hań na dole,
kandy jest krakowsko ścizka.
POETA
(wychodzi)
I stąd widzieć, bo to z bliska;
trza zobaczyć.
SCENA 20.
PAN MŁODY, CZEPIEC, GOSPODARZ.
PAN MŁODY
Po cóż gniewy?
takiście są rozpaleni.
CZEPIEC
A tam, panie, się rumieni;
na powietrzu słychać śpiewy.
PAN MŁODY
Wyście, Czepiec, w gorącości,
to wam się coś marzy, dzwoni.
CZEPIEC
Panie młody, tam ktoś goni,
tyle chłopa, tyle koni,
idź pon ujrzyć.
PAN MŁODY
(wybiega)
Co tam znowu?
SCENA 21.
GOSPODARZ, CZEPIEC.
GOSPODARZ
Kum pijany - ja pijany. -
Ładnie wam tak z kosą w dłoni.
CZEPIEC
Psiakrew - - jo mom stać,
a tu ludzie chcom się rwać.
Podźcie, chłopcy - Kasper, podź!
Stańcie se tu kole proga.
(Uchylił był drzwi nawołując; wchodzi dwóch parobków z nastawionymi
kosami; z tych Kasper w stroju drużby. Stają na warcie: jeden przy
drzwiach w głębi, drugi u drzwi weselnych).
SCENA 22.
GOSPODARZ, CZEPIEC, PAROBCY.
GOSPODARZ
(do Kaspra)
Zamknij, niech nie lazom baby.
A więc co to - co to, co - ?!
CZEPIEC
Któż to u was był - no kto?
Jeźli mos pon w sercu Boga,
to sie z nami zgodź.
GOSPODARZ
Czekaj, czekaj, coś mi świta;
ktoś był u mnie, mówisz kum --
taki w głowie słyszę szum -
nie pamiętam, myśl ukryta
nie może się dobyć z głębi -
coraz innych myśli tłum...
CZEPIEC
Pon se ino serce ziębi
tym myśleniem, sumowaniem;
boby sie pon usroł na niem.
SCENA 23.
POPRZEDNI, PAN MŁODY.
PAN MŁODY
(we drzwiach)
Stado mi białych gołębi
wyfurknęło przed sam nos
że aż Jaga krzykła w głos;
powietrze się od nich kłębi.
Jaga, podź no!
KASPER
(u drzwi weselnych)
Nie trza Jagi.
Tu sie ważne grajom sprawy;
podź ta pon, boś tu ciekawy,
ino nie trza żadnych bab.
SCENA 24.
POPRZEDNI, PANNA MŁODA.
PANNA MŁODA
(szarpła drzwi silnie i wchodząc odpycha Kaspra)
Pódzies, selmo, jakiś drab!
Bedzies mi tu grodził wniść,
żeś se wraził w rękę żyrdź,
kces kim rządzić, taki cap -
wraź se jeszcze na łeb ćwirć!
PAN MŁODY
Cóż ci o to?
KASPER
Jasna pani!
Poszłabyś sie przespać ś nim.
PANNA MŁODA
Wyście wszyscy niewyspani,
W izbach swąd, a we łbie dym.
SCENA 25.
POPRZEDNI, POETA.
POETA
(wbiegając)
Huragan się czarnych wron
zerwał z pola, gdzieś z tych stron,
i z krakaniem wielkim goni;
taki był głęboki ton
w tym krakaniu czarnych wron;
jakby jakiś niosły plon
we łbach.
GOSPODARZ
Bracie - nie to.
POETA
Na chmurach się dziwy stroją.
PAN MŁODY
(ku oknu)
Z daleka już widać róż;
przypatrz się, tak oczy zmruż:
co za gra tych pierwszych zórz!
POETA
Z chmur się stawia jakby tron
i jakieś zjawiska skrzydeł
koło tronu.
CZEPIEC
Widzioł pon!
SCENA 26.
POPRZEDNI, GOSPODYNI.
GOSPODYNI
(wchodząc żywo)
Słyszcie, chłopy, podźcie patrzeć,
jakieś wojsko w ogniu stoi.
Całe pole pod Krakowem
od tych kosisków się roi.
GOSPODARZ
Ha! - już stoją!
POETA
Tyś widziała -
muszę widzieć! płoniesz cała!
(Odbiegł, wiodąc za sobą Gospodynią).
SCENA 27.
POPRZEDNI, PRÓCZ GOSPODYNI I POETY.
PAN MŁODY
Cóż wy tutaj?
PANNA MŁODA
(ciągnie go ze sobą)
Podź sie patrz:
dają znaki, dają znaki!
PAN MŁODY
A cóż za świat jakiś taki;
to ciekawe, to ciekawe.
(Wybiegają obydwoje).
SCENA 28.
POPRZEDNI, PRÓCZ PAŃSTWA MŁODYCH, POETA.
POETA
(wraca szybko)
Słyszałem w powietrzu wrzawę
coś jakoby głosy, śpiew,
ale wiatru zimny wiew
w coraz inną dmucha stronę
i co było już widome,
już, zdaje się, pojawione,
staje się nagle znikome;
umilka i cichnie śpiew,
przestaje się chylić krzew...
SCENA 29.
POPRZEDNI, PAN MŁODY.
PAN MŁODY
(wraca pędem)
Ze Zorzy się zrobiła krew:
taki sznur krwi wydłużony
ponad Kraków - krwawy pąs,
jakby wieża Zygmuntowska
miała we dwie strony wąs.
SCENA 30.
POPRZEDNI, PANNA MŁODA.
PANNA MŁODA
(wraca pędem)
Ogromny przyleciał ptak,
hań se na ganecku siad,
taki ci ogromiec kruk.
Potem sie ze skrzydlich wag
uniósł, wzleciał, znowu spad,
potrzaskał gałązki brzóz,
strącił rosy gęsty deszcz
i posed - !
SCENA 31.
POPRZEDNI, GOSPODYNI
GOSPODYNI
(wpada)
Niech broni Bóg!!
Cóz wy chcecie, co wy chcecie!?
Cózeście sie kosów jeni;
(do Czepca)
idźcież, kumie, haw do sieni,
boście całom noc nie spali.
KASPER
Coroz wiency nas sie wali.
SCENA 32.
POPRZEDNI, WIELU CHŁOPÓW z kosami i różną bronią, poubieranych jak
do drogi.
GOSPODYNI
Gwałtu rety, Boże chroń!
Kto wam wraził kosy!?
CZEPIEC
Broń!!
Dejcie, matka, spokój dziś,
trza nam iść.
GOSPODARZ
Trza nam iść.
Coś mi świta; - świta w polu:
Wszyscy widzą jakieś cuda.
Sen - sny: bajki - Myśl: kąkolu!
Precz, kąkolu, chwaście, precz. -
Niechże wymiarkuję rzecz:
ktoś był - kazał - co -?
POETA
(do Gospodarza)
Co, bracie
w tobie się szamoce ból.
PAN MŁODY
(do Panny Młodej)
Mgły się już rozwłóczą z pól;
będzie ranek śliczny - Jaga,
wczoraj były wichry, burza,
dzisiaj wszystko się rozchmurza,
moja duszo, jużeś moja.
POETA
(do Gospodarza)
Mnie się w nocy zjawił duch:
na nim była czarna zbroja;
napadł na mnie tak obcesem
krzyczał słowa, takie słowa,
wytężałem cały słuch.
GOSPODARZ
(do Poety, a słuchany przez wszystkich)
Tak mi cięży, cięży głowa.
To powietrza ranny wiew.
Czy to prawda, bracie drogi,
że oni tam jakiś śpiew
napowietrzny słyszą gdziesi?
POETA
A może we wichrach biesi
śpiewają i pryszczą krew
na chmury - ?
PAN MŁODY
Na niebie ruch.
GOSPODARZ
(do Poety)
Mówisz, żeś wytężył słuch -
bracie - skądś te słowa znam
"wytężać - wytężać słuch".
SCENA 33.
POPRZEDNI, HANECZKA, ZOSIA.
HANECZKA
(do Pana Młodego)
Bratku, w niebie jakiś ruch,
jakieś wojny, jakieś dziwy:
gonitwy po chmurach konne.
ZOSIA
A powietrze takie wonne...
HANECZKA
Gonitwy po niebie konne;
rycerze jacyś ogromni
stoją równo w dwa szeregi
i dalekim łanem drzewców
godzą na się wielkim pędem.
PAN MŁODY
A to graniczy z obłędem,
tyle zwidzeń, dziwów tyle;
jak to człowiek z czego byle
wysnuje znaczące rzeczy.
HANECZKA
(do Czepca)
Ach, jaka to wielka kosa,
moiściewy, taka szczytna;
można by nią ciąć niebiosa
na płaty, jak sztukę płótna.
CZEPIEC
Nie daj Boże ciąć po niebie;
mowa jakaś bałamutna;
zjawi się w naszy potrzebie
nie bluźniercza, ale bitna;
panienka se rezolutna,
jesce nic o kosach nie wi.
HANECZKA
Jacyście wy, moiściewi,
dajcie no mi ją do ręki.
CZEPIEC
A to juz nie lo panienki;
Sprawa inso.
GOSPODARZ
(do Poety, a słuchany przez wszystkich)
Sprawa, Sprawa!
Duch! - przez Boga - Duch - miarkuję:
Ta noc była: dziwna jawa -
miałem gościa - kto przeczuje? -
Była na dusze obława.
POETA
Widziałem rycerza w zbroi,
bracie, mówisz: Duch!
GOSPODARZ
Mój bracie;
przyleciał Duch - ludzie moi!
Jeszcze w oczach, jak cień, stoi.
Przypominam, przypominam:
człowiek stary, z brodą siwą,
twarz owita w siwy włos,
w kożuchu ogromnym czerwonym
przyszedł tu.
STASZEK
(który się przecisnął ku Gospodarzowi przez gromadę chłopów i bab w
natłoku zebraną na izbie)
Przyjechał, wim,
trzymaliśmy konia razem z nim;
koń był biały.
KUBA
(tuż za Staszkiem)
W siodle lira.
GOSPODARZ
Myśli zbieram, słuch naginam...
POETA
W siodle lira...
STASZEK
Dwa pistolce.
GOSPODARZ
W mózgu kłuje - jakby kolce:
myśli zbieram...
CZEPIEC
(do gromady otaczającej Gospodarza)
Myśli zbira.
GOSPODYNI
O mój Boże, jakiś chory -
GOSPODARZ
Lżej, opadła z piersi zmora. -
Słuchajcie - wytężcie słuch:
był u mnie Duch: Wernyhora!
WSZYSCY
Co ty mówisz, wszelki duch?!
GOSPODARZ
Oblatywał nocą dwory,
był spokojny, dziwnie silny,
dawał mi rozkazy, hasła,
a był w sprawach takich pilny,
nic w nim Siła, Moc nie gasła.
Spieszył się, wyleciał zara,
miał objechać liczne dwory
i miał wrócić do tej pory.
WSZYSCY
Tego rana?!
GOSPODARZ
Tego rana.
I cóż rozkaz - ?!
GOSPODARZ
Wić posłana.
POETA
(ku kosynierom)
Boże, toście wy są z Wici?
CZEPIEC
A som ludzie rozmaici;
my ta wiemy od chłopaków,
co sie trzymali czapraków,
jak ta śkapa w dworcu stała.
STASZEK
Co sie szarpła, to kopała;
trzymaliśmy uzdki w łapach;
mnie i Kubie pyski sprała;
co za pon na takich śkapach!
GOSPODARZ
Wernyhora! - Wernyhora!
Obudziłem się ze snu -
kazał broń - broń kazał brać!
POETA
Lecieć?!
GOSPODARZ
Nie - tu w miejscu stać.
Czekać, jak zapieje kur,
wytężać, wytężać słuch,
aż się pocznie słyszeć ruch
od Krakowa na gościńcu.
GOSPODYNI
(z drugiej izby)
Tyle luda na dziedzińcu.
PANNA MŁODA
(we drzwiach)
Sami swoi!
GOSPODYNI
(z drugiej izby)
Som i z Toń.
Cała pod Krakowem błoń
pełna ludu, pełna kos!
POETA
Jakaś złuda.
GOSPODARZ
Jakiś los.
POETA
Jakoweś wołanie duszy;
w tak długiej żyjemy głuszy.
PAN MŁODY
Jakiś błysk, jakiś dźwięk.
POETA
Jakieś serce krzyczy w głos.
CZEPIEC
A! pon słucho! A! pon zmięk!
POETA
Słuchać, słuchać, co to być ma - ?
GOSPODARZ
Ma być słychać tętent, pęd.
POETA
Tętent konia:
HANECZKA
Kto przyjedzie?
GOSPODARZ
Nie tu, ale na gościniec
wjedzie stary lirnik siwy.
HANECZKA
Wjedzie stary Wernyhora!?!
GOSPODARZ
I przeżegna lirą niwy -
wtedy trzeba się pokłonić,
potem siąść na koń.
POETA
I gonić!
GOSPODARZ
Nie wiem - potem co - tajemno -
potem świt...
POETA
Jeszcze mrok, ciemno
Jeszcze świt daleki, z dala
łuna zorna się zapala,
świt...
CZEPIEC
Ma zapiać trzeci kur.
GOSPODARZ
Tak, na znak.
POETA
Te widma chmur
znaczą - ? -
GOSPODARZ
Znaczą! Widma!
PAN MŁODY
Wzdęła się na chmurach wydma;
ucichło się, szumy zaszły.
POETA
Słuchać!
CZEPIEC
Słuchać.
HANECZKA
Słuchać -
GOSPODARZ
Cóż...?
PAN MŁODY
(u okna zasłuchany)
Jakiś pęd, ile mój słuch -
szedł, lecz wplątał się w sad grusz;
drzewa go więżą.
POETA
(wśród ogólnej ciszy)
Brzęk much,
nad malw badyle suche
brzęczy przedranny szum.
GOSPODYNI
(szepce)
Poklękali, luda tłum,
patrzajcie hań ku dworcowi.
PANNA MŁODA
(z wykrzykiem)
Coraz nowi, coraz nowi!!
HANECZKA
(między Gospodarzem a Czepcem; przez łzy)
Czy on sam, czy jedzíe społem
z kim - czy jest kto z nim - ? -
GOSPODARZ
Pokłońcie się o ziem czołem:
ma przyjechać z ARCHANIOŁEM,
od gościńca, od Krakowa...
Na zamku czeka KRÓLOWA
z Częstochowy.
POETA
Bracie, Duch!
GOSPODARZ
Natężać, natężać słuch.
HANECZKA
Rany Boskie, słyszę!
GOSPODYNI
Kaj?
PANNA MŁODA
Hań, daleko, słysze.
PAN MŁODY
Gdzie?!
POETA
(półgłosem)
Spadły liście suche z drzew.
PAN MŁODY
(szeptem)
Ustał przecie wiatru wiew.
POETA
Zerwały się wrony dwie
ze sadu.
PAN MŁODY
Z ogrodu w sad.
PANNA MŁODA
Zajść do pola!
GOSPODARZ
Cicho!
HANECZKA
Cyt!
GOSPODYNI
(śród milczenia)
Może i słychać co - ?
POETA
(rękę stulił przy uchu, głowę pochylił ku piersiom brata)
Świt!
GOSPODARZ
Słychać, słychać...
POETA
(pewny, z dłonią przy uchu)
Wielki Duch!
Wytężać, wytężać słuch.
Słychać.
GOSPODARZ
Cicho!
PAN MŁODY
(z uchem przy szybie okienka)
Pędzi ktoś.
HANECZKA
(zapatrzona przed siebie, osłaniając dłońmi twarz)
Zosiu, Zosiu, Boga proś,
jedzie!
ZOSIA
Tętni!
GOSPODARZ
Jedzie!
POETA
Goni!
CZEPIEC
(cały w słuchu)
Bedzie ze sta, do sta koni.
GOSPODYNI
Tętni.
KASPER
Jedzie.
PANNA MŁODA
Dudni.
POETA
Pędzi! -
GOSPODARZ
Cicho - świta, świta, zorze!
Prawie widno - to On - Boże!
On, On - cicho - Wernyhora. -
W pokłon głowy, prawda żywa,
Widmo, Duch, Mara prawdziwa.
POETA
Świtanie na lutniach gędzi...
PAN MŁODY
Tętni.
PANNA MŁODA
Jedzie.
GOSPODYNI
Tętni.
CZEPIEC
- Pędzi.
(Wszyscy w nasłuchiwaniu, pochyleni ku drzwiom i oknu - w ogromnej
ciszy, w przejęciu).
GOSPODARZ
- - - - - - - - - - - - - - - -
Słuchajcie, kochani, dzieci -
ażeby to była prawda:
że Wernyhora tam leci
z Aniołem, Archaniołem na czele;
że tej nocy, gdy my przy muzyce,
przy weselu, gdy my w tańcowaniu.
tam, kędyś, stało się tak wiele:
że Kraków ogniami płonie,
a MATKA BOŻA w koronie,
na Wawelskim zamkowym tronie
siedząca, manifest pisze:
skrypt, co przez cały kraj poleci
i tysiące obudzi i wznieci. -
Słuchajcie, serce mi dysze,
ażeby to prawda była:
że Wernyhora tam leci,
a za nim tabunem konie!
PAN MŁODY
Coraz bliżej?
POETA
Klęknąć!!
CZEPIEC
- Stanął, wrył.
GOSPODARZ
Strzymał, widać, z całych sił.
HANECZKA
(w zachwyceniu)
Gdyby to Archanioł był
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
(Wszyscy pochyleni, półklęczący, zasłuchani, silnie dzierżąc w prawicach
kosy; to imając szable, ze ściany pochwycone; to znów jakieś flinty i
pistolety w tym zasłuchaniu jak w zachwycie duszy; dłoń do ucha
przychylona. - Słychać było rzeczywiście tętent, który nagle bliski, coraz
bliższy - tuż ustał - słychać po chwili ciężkie kroki szybkie, gwałtowne, w
sień, w drugą izbę, aże we drzwiach w głębi staje pierwszy drużba:)
SCENA 34.
JASIEK
Maryś, panie, panie - Jezu!
koń w podwórcu padł.
(rozglądając się)
Cóż wy - Hanka - Jaga - hej,
cóż wy - cóż to, Jaga - ej
- - - - - - - - - - - - - - - - -
Cóż to, co to, czy zaklęci:
stoją syscy jak pośnięci;
słysta, Hanuś, Błazek, matuś,
panie młody, Czepiec, tatuś,
panie, cóż to - czy zaklęci;
stoją syscy jak pośnięci;
- - - - - - - - - - - - - - - - -
Aha; prawda, żywy Bóg,
przecie miałem trąbić w róg;
kaz ta, zaś ta, cyli zginoł,
czyli mi sie ka odwinoł -
kajsim zabył złoty róg,
ostał mi się ino sznur.
(Z izby głębnej, od chwili, wszedł był, w tropy za Jaśkiem, kołyszący się
słomiany Chochoł).
SCENA 35.
CHOCHOŁ
. . . . . . . . . . . . . . .
Jak ci spadła czapka z piór.
JASIEK
Tom sie chyloł po te copke,
to mi może sie odwinoł.
CHOCHOŁ
Miałeś, chłopie, złoty róg,
miałeś, chłopie, czapkę z piór:
czapkę ze łba wicher zmiótł.
JASIEK
Bez tom wieche z pawich piór.
CHOCHOŁ
Ostał ci sie ino sznur.
JASIEK
Najdę ka gdzie przy figurze.
CHOCHOŁ
Pod figurą ktosik stał.
JASIEK
Strasy u rozstajnych dróg -
cy to pioł, cy nie pioł kur?
(Wybiega przez drzwi weselne, przeciskając się przez gromadę
znieruchomioną; - słychać tupot jego kroków w sieni - to raz się
zastanowi, to dalej biegnie;... w trop za nim kołysze się Chochoł,
szeleszcząc słomą po potrącanych ludziach).
(Od sadu, od pola, we świetle szafiru, co idzie jak łuna błękitna - głosy
się cisną przedrannych ptasich świergotań; niebieskie to Światło wypełnia
jakby Czarem izbę i gra kolorami na ludziach pochylonych w pół-śnie, pół-
zachwycie. - Przeze drzwi w głębi wraca Jasiek i patrzy dokoła, i oczom nie
wierzy, i coraz się słania od grozy).
SCENA 38.
JASIEK
Juz świtanie, juz świtanie -
tu trza bydłu paszę nieść,
trza rżnąć sieczki, warzyć jeść; -
jakże ja se rade dam,
oni w śnie - ja ino sam - ?
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Syćko tak porozwierane -
syćko z rękami na usach,
dech im zaparło w dusach;
jako drzewa wrośli w ziem,
jak tu, co tu radzić jem - ?
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Kajsim zabył złoty róg,
u rozstajnych może dróg,
copke strasny wicher zwiał
bez tom wieche z pawich piór;
żebym chocia róg ten miał -
ostał mi sie ino sznur.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Straśnie sie zasumowali,
tak im czoła zmarszczek spion,
jakby ciężko pracowali...
SCENA 37.
(Przez drzwi głębne od chwili wsunał się był za Jaśkiem tropiący Chochoł;
a teraz na skrzynię malowaną się wygramolił i ze skrzyni tak do drużby
poczyna:)
CHOCHOŁ
To ich Lęk i Strach tak wzion,
posłyszeli Ducha głos:
rozpion sie nad nimi Los.
JASlEK
Tak sie męcą, pot z nich ścieko,
bladość lica przyobleko; -
jak ich zwolnić od tych mąk?
CHOCHOŁ
Powyjmuj im kosy z rąk,
poodpasuj szable z pęt,
zaraz ich odejdzie Smęt.
Na czołach im kółka zrób,
skrzypki mi do ręki daj;
ja muzykę zacznę sam,
tęgo gram, tęgo gram.
JASIEK
(który był uczynił rzecz)
Ka te kosy złożyć - ?
CHOCHOŁ
W kąt.
JASIEK
(ciska za piec drzewca)
Nik ich ta nie najdzie stąd.
CHOCHOŁ
Ze skałek postrzepuj proch
i ciś je w piwniczny loch.
Lewą nogę wyciąg w zad,
zakreśl butem wielki krąg;
ręce im pozałóż tak:
niech się po dwóch chycą w bok;
odmów pacierz, ale wspak.
Ja muzykę zacznę sam,
tęgo gram, tęgo gram:
będą tańczyć cały rok.
JASIEK
(który był uczynił wszystką rzecz)
Już ni majom kos.
CHOCHOŁ
Rozśmiej im się w nos.
JASIEK
Już ich odszedł Smęt.
CHOCHOŁ
Już nie mają pęt.
JASIEK
Chwytajom sie w tan.
CHOCHOŁ
Już nie czują ran.
JASIEK
Zniknoł czar!
CHOCHOŁ
To drugi CZAR!
(A zaklęte słomiane straszydło, ująwszy w niezgrabne racie podane przez
drużbę patyki - poczyna sobie jak grajek-skrzypak - i - słyszeć się daje
jakby z atmosfery błękitnej idąca muzyka weselna, cicha a skoczna, swoja
a pociągająca serce i duszę usypiająca, leniwa, w omdleniu a jak źródło
krwi żywa, taktem w pulsach nierówna, krwawiąca jak rana świeża: -
melodyjny dźwięk z polskiej gleby bólem i rozkoszą wykołysany).
JASIEK
(jest teraz kontent a dziwuje się)
Tyle par, tyle par!
CHOCHOŁ
Tańcuj, tańczy cała szopka,
a cyś to ty za parobka?
JASIEK
(z ręką do czoła, jakby se chciał na ucho nasunąć czapki)
Kajsi mi sie zbyła copka -
przeciem druzba, przeciem druzba,
a druzbie to w copce słuzba.
CHOCHOŁ
(w takt się chyla a przygrywa)
Miałeś, chamie, złoty róg,
miałeś, chamie, czapkę z piór:
czapkę wicher niesie,
róg huka po lesie,
ostał ci sie ino sznur,
ostał ci sie ino sznur.
(Kogut pieje).
JASIEK
(jakby tknięty przytomniejąc)
Jezu! Jezu! zapioł kur! - -
Hej, hej, bracia, chyćcie koni!
chyćcie broni, chyćcie broni!!
Czeka was WAWELSKI DWÓR!!!
CHOCHOŁ
(w takt się chyla a przygrywa)
Ostał ci sie ino sznur.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Miałeś, chamie, złoty róg.
JASIEK
(aże ochrypły od krzyku)
Chyćcie broni, chyćcie koni!!!
(A za dziwnym dźwiękiem weselnej muzyki wodzą się liczne, przeliczne
pary, w tan powolny, poważny, spokojny, pogodny, półcichy - że ledwo
szumią spodnice sztywno krochmalne, szeleszczą długie wstęgi i stroiki ze
świecidełek podzwaniają - głucho tupocą buty ciężkie - taniec ich tłumny,
że zwartym kołem stół okrążają, ocierając o się w ścisku, natłoczeni).
JASIEK
Nic nie słysom, nic nie słysom,
ino granie, ino granie,
jakieś ich chyciło spanie...?!
(Dech mu zapiera Rozpacz, a przestrach i groza obejmują go martwotą;
słania się, chyla ku ziemi, potrącany przez zbity krąg taneczników, który
daremno chciał rozerwać; - a za głuchym dźwiękiem wodzą się sztywno
pary taneczne we wieniec uroczysty, powolny, pogodny - zwartym kołem,
weselnym -)
(Kogut pieje).
JASIEK
(nieprzytomny)
Pieje kur; ha, pieje kur...
CHOCHOŁ
(nieustawną muzyką przemożny)
Miałeś, chamie, złoty róg...
GOSPODARZ.
(Chodzi tam i sam; zatrzaskując zamyka to jedne, to drugie drzwi, które
ktoś od zewnątrz otworzy; wreszcie znużony położył się na zestawionych
krzesłach, drzemiący. Pokój jest ciemny).
(Wszystko już odtąd mówione półgłosem).
SCENA 2.
GOSPODARZ, POETA, NOS, PAN MŁODY, GOSPODYNI, PANNA MŁODA
POETA
Spił sie, no!
GOSPODARZ
Zwyczajna rzecz:
powinien mieć polski łeb
i do szabli, i do szklanki
- a tymczasem usnął kiep.
NOS
Do szklanki i do kochanki -
- chociaż nie - chociaż nie; -
rzecz mi się inaczej widzi,
coś mnie tak pod sercem rwie,
może z tego będzie co; -
Wino, wódka - to nie to,
czynnik główny:... miecz.
GOSPODARZ
Miecz - miecz, czynnik główny miecz.
POETA
Dziwna rzecz - dziwna rzecz;
połóżcie go spać.
PAN MŁODY
Szarpie sie.
NOS
Widzi mi się, jestem w lesie;
uciekają drzewa precz...
PAN MŁODY
Czy cię nudz i -
NOS
Wszystko nudzi,
wszystko mi się przykrzy już;
koło serca mi się studzi,
odleciał mnie Anioł stróż;
ino mi się widzi las
i te drzewa lecą precz:
wszystko hula: has, has, has.
PANNA MŁODA
To sie spił.
POETA
Ciekawa rzecz.
GOSPODARZ
Wszystko zawsze jest ciekawe,
wszystko interesujące.
PAN MŁODY
Własny ton muzyka duszy;
ton, przez który dusza krzyczy.
POETA
Ciszej - czegoś sobie życzy.
NOS
Kapkę wina, w gardle suszy.
POETA
Masz -
NOS
(do Poety)
Znam, znam: evviva l'arte
życie nasze nic niewarte:
kult Bachusa i Astarte.
Ha! trza znosić Fata, Los,
konsekwentnie próżny trzos;
o Wielkościach darmo śnić,
trzeba żyć, trzeba żyć. -
Bonaparte, ten miał nos.
GOSPODARZ
(ze swego miejsca)
Gdzieżeś ty się tak uwinoł,
ledwo drugi dzień wesela,
jużeś powalony z nóg.
NOS
Chciałem, żebym w tłumie zginął,
żeby się tak zniwelować,
zanurzyć się po szczyt głowy,
w ten świat zdrowy;
indywidualność zdusić,
do prostoty się przymusić,
ale cóż, kiedy natura
rozśpiewała moją duszę;
mimo żem chciał się pogłębić,
na plan pierwszy wstąpić muszę -
czuję! psiakrew, serce czuję...
POETA
Nie żarty, choroba serca;
po cóż pijesz -
PAN MŁODY
Niebezpieczno,
ach, to już prawie szaleństwo.
GOSPODARZ
(mrucząc)
...A jednak i to... męczeństwo:
żyć z tą pustką w duszy wieczną.
NOS
Piję, piję, bo ja muszę,
bo jak piję, to mnie kłuje;
wtedy w piersi serce czuję,
strasznie wiele odgaduję:
tak po polsku coś miarkuję - -
szumi las, huczy las:
has, has, has.
Chopin gdyby jeszcze żył,
toby pił -
has, has, has,
szumi las, huczy las.
POETA
Połóżże się na kanapie,
jak się wyśpisz, pójdziesz w tan.
NOS
Tańcowałem z Morawianką,
nikt jej nie chciał w taniec brać,
przecie mnie na litość stać:
ona chłopka, a ja pan,
jak się prześpię, niech poczeka.
GOSPODARZ
(majacząc)
Sen - sen: - niech poczeka tam;...
długa droga i daleka,
jedzie drogą wielki pan...
POETA
(do brata)
Coś się marzy -
GOSPODARZ
I ja śpiący:
GOSPODYNI
(do męża)
Podź na łóżko, zgotowione.
GOSPODARZ
Nie - zostanę tu w fotelu.
(ku Nosowi)
He, dobranoc, przyjacielu,
tych prawdziwych już niewielu.
NOS
(układa się na sofie; do Pana Młodego)
Całowałem Morawiankę,
a trzymałem flaszkę w łapie;
flaszka mi się przechyliła
i czuję, że wino kapie;
szkoda wina; - w tym przyczyna,
że trzymałem flaszkę w łapie;
chciałem wyjąć korek, a tu
korek coraz na spód idzie;
myślę sobie, daj go katu,
wyciągnę korek na włos,
na włos długi Morawianki,
a ona poszła po szklanki;
no, ale się jakoś stało,
że wypiłem flaszkę całą
i... musiałem wypić włos!
i to mnie tak rozmarzyło,
żem się kochać począł naraz -
chcę całować drugi raz
i tutaj nowy ambaras,
bom runął jak, jak - jak głaz.
PAN MŁODY
Pamiętaj na drugi raz:
wprzód całować, potem pić.
POETA
Wprzódy zmarnieć, potem żyć.
GOSPODYNI
A podźcie juz, niechze śpiom.
NOS
Tom te rom tom, tom, tom, tom...
PANNA MŁODA
Ostawcie ich, podźcie już.
POETA
Ciekawy stan takich dusz.
PAN MŁODY
My jeno znamy połowę
o sobie - któż resztę wie - ?
POETA
Gdzie to człowiek chadza w śnie:
straszno tam, tutaj źle;
prawie co dzień myślę o tem:
jak to długo może trwać - ?
NOS
Na ten temat myślę co dzień;
jak się wyśpię, powiem mowę -
chce mi się okrutnie spać,
najlepiej na ten temat śpie.
PAN MŁODY
Całe ciało zlane potem.
POETA
Trza mu suknie insze wdziać:
NOS
Wieczność - czy tak rozumiecie - ?
Nieskończoność - hej, gdzieś, hej -
ty mi, panno, wina lej;
spłyniem, inni po nas przyjdą.
GOSPODARZ
Czy oni już raz stąd wyjdą!
Nie tłuczcie się - ruszaj tam,
chcę mieć spokój, chcę być sam.
NOS
Spłyniem, inni po nas przyjdą;
uciekajcie, kysz, a kysz -
aprés nous le déluge.
(Nos zasypia na sofie, Gospodarz na fotelu i krzesłach i tak już śpiący
obaj pozostają).
SCENA 3.
CZEPIEC, MUZYKANT
(we drzwiach weselnych)
CZEPIEC
Durny gajdusie,
piniądze tobyś chcioł brać - !
MUZYKANT
Nie gawędźcie, gospodorzu,
połóżcie się spać;
niech se potańcują inni.
CZEPIEC
Psiekwie - mieście grać powinni;
to mnie kazujecie lezeć,
jagem wom zesypoł piniądze. -
Patrzyć! - jak wom pyski spiere.
Bedziecie czy nie bedziecie grać - ?
MUZYKANT
Nie gawędźcie, gospodorzu,
połóżcie się spać;
niech se potańcują inni.
CZEPIEC
Psiekwie - mieście grać powinni.
MUZYKANT
Szóstke-ście dali,
juześmy wom przegrali;
niech se potańcują inni.
CZEPIEC
Psiekwie - mieście grać powinni.
SCENA 4.
CZEPIEC, CZEPCOWA.
CZEPCOWA
Dejze pokój -
cóz ci ta o głupie granie;
zastępujesz ta komu.
CZEPIEC
Następ - jo im sprawie lanie.
CZEPCOWA
Pojdze do dom, boś ochlany.
CZEPIEC
Caf się, babo - jo pijany?
Szuruj do domu!
Skrzypkowie, jo mom rękę silno,
moze wicie - po dobroci.
CZEPCOWA
O cóz to ci, o cóz to ci -
CZEPIEC
Następ, ja im sprawie lonie.
CZEPCOWA
Dejze pokój.
CZEPIEC
Psie gazdonie,
pokil mówie po dobroci.
SCENA 5.
CZEPCOWA, GOSPODYNI.
CZEPCOWA
Was ta śpi.
GOSPODYNI
Mój ta śpi.
CZEPCOWA
Telo z tym Weselem zachodu.
GOSPODYNI
Niech sie ta pocieszom z młodu.
CZEPCOWA
Juści, ino tylecka człowieka,
co się nawesołuje z młodu;
późni ino cięgiem narzeka:
tego szkoda, tego szkoda...
GOSPODYNI
Tak ta, jak ta, jak sie co da.
CZEPCOWA
Ale piknie się odbywo.
Ino to miastowe państwo
patrzy sie, patrzy, a poziwo;
widać to niewyspane cy jakie;
poziwo, a nie odydzie;
widać im się szyćko udało; -
a naprzyjezdzało niemało.
GOSPODYNI
Tylo ozrywki w cały bidzie.
SCENA 6.
RACHEL, POETA.
RACHEL
Ach, panie, jak to piękna dla pana
chwila - ja panu oddana;
a że to tak przemija
i ani się pan coraz zbliża,
ani ja, bo ja wciąż nieśmiała.
POETA
Pani by tam stała i stała
na tym wichrze...
RACHEL
A, ten pęd; a potem te głosy coraz cichsze,
coraz dalsze - i ta muzyka bliska;
i te wszystkie na sadzie zjawiska,
którem ja widziała -
a że to tak przemija;
że my się rozejdziemy,
że się wzajem zapomniemy,
to jest, pan mnie zapomni,
i jak się Rachel oprzytomni,
to będzie marzyć
i może będzie smutna.
POETA
To będzie pani kontenta,
że myśl tak upornie zajęta.
smutkiem - a Smutek to Piękno.
RACHEL
A jak struny się jakie rozpękną
i zacznie grać ten żal.
POETA
Wtedy pani weźmie szal
i przystanie jak Polymnia w ogrodzie,
i pomyśli - - jaki krój jest w modzie,
jak się ubrać, mając pójść na bal
lub do koncertowych sal,
a tam - to się spotkamy.
RACHEL
No a cóż ten serdeczny żal
i ta na moim czole chmura - ?
POETA
A od czegóż jest literatura? -
to wejdzie w sztukę;
w jakiejkolwiek formie, ale wejdzie:
czy jako sonet, czy liryka,
czy feleton powieści.
RACHEL
A moja muzyka
serca - prawie miłość do pana
najszczersza - ?
POETA
Ta będzie najszczerzej oddana,
co do wiersza.
SCENA 7.
HANECZKA, PAN MŁODY.
HANECZKA
Dziękuję ci, panie bratku,
tak mi dobrze było tańcować.
PAN MŁODY
Dobrze, kwiatku -
HANECZKA
Jakem się zaczęła kręcić
tak w kółeczko, tak w kółeczko,
takem i chciała pocałować
drużbę.
PAN MŁODY
Dziecko - !
HANECZKA
No a wy, to sie całujecie
nie jak dzieci.
PAN MŁODY
My jako poeci,
to nam, to niby uchodzi,
to się inaczej rozumie.
HANECZKA
A ja to w sobie zatłumię -
Niechże przecie sie wyszumię
w czułości dla tych Krakusów.
PAN MŁODY
Wszystko dobrze, prócz całusów.
HANECZKA
Całus nie jest żadną stratą.
PAN MŁODY
Drużbowie za głupi na to.
HANECZKA
To tak mówisz na ostatku!
PAN MŁODY
Nie trza, kwiatku!
SCENA 8.
POETA, MARYNA.
POETA
Coraz piękniej - pani sama.
MARYNA
Pięknieję w tej samotności;
pan już, widzę, przypiął skrzydła,
pan już upoetyzował chwilę
i dom cały, wesele i gości.
POETA
Tak - już wszelakie straszydła,
cały raj fantastyczności
zimaginowałem żywy.
MARYNA
No i stał się pan szczęśliwy,
miarkując talentu tyle;
a my co - my nie poeci; -
czy nie uważa pan, że nad nas leci
jakaś kaskada czułości,
że się nam na oczach świeci,
jakbyśmy już coś widzieli - ?
POETA
Może, to może być,
że staliście się anieli
przez tę noc nie przespaną,
przetańczoną, przegraną -
a dalej co - ?
MARYNA
Myślę właśnie,
co dalej z anielstwem począć -
że do wozu się koniki zaprzągnie,
my siądziemy - lokaj trzaśnie
z bicza - i wszystko...
POETA
Jak z bicza trzask zgaśnie.
MARYNA
No ale któż
ten ton tak wysoki uciągnie? ?
Tam poza mną, jak stałam
przy skrzypaku - wysłuchałam:
mówili o Polsce chłopi
i mówili wcale rozsądnie i szczerze:
że tego, tamtego trzeba bić,
że się nie trzeba dać, że trzeba jakoś żyć,
że dłużej tak nie może trwać,
i, wie pan - jakoś temu wierzę,
że to było rozsądnie i szczerze.
POETA
Że jakby przyszło do czego...
MARYNA
Kiedy! -
POETA
Bo po co się to ciągle skarżyć biedy:
po co myśleć.
MARYNA
Rzeczywiście, po co -
POETA
A za popędem idąc...
MARYNA
Jak kto! -
POETA
Oni i my - my i oni,
na wyścigi - kto kogo przegoni!
MARYNA
A pan na Pegazie na chmurze.
Mnie się zdaje - że coś jest...
POETA
Tam?!
MARYNA
Tam - tu! - w całej polskiej naturze
przemiana.
POETA
Obserwacja?
MARYNA
Ja wróżę.
POETA
Ach, wierz, pani, i ja też przemieniony,
a jeszcze sobie nie wierzę
i choć wszystko pani mówię szczerze,
to przed sobą prawdę własną kryję
i we mgle jakowejś żyję.
Tyle się podłości i głupoty
koło mnie wlokło jak psów,
czepiało się moich rąk,
czepiało się moich nóg;
z tylum już zawracał dróg
dla mgieł, dla nocy, ciemności!
Oszaleć - bo wszędy czuję
ten ustrój poetyczności
i wszystko we mnie tańcuje:
mgły i smutek, i podłości -
i na skrzydłach mi cięży
ciężar jakby cudzych łez:
ktoś płacze
i łzy się do mojej duszy
czepiły - skrzydeł nie ruszy
mój Duch, bo spętany.
Słyszałem, jakby gdzieś nad nami
w górze, czy u stropów, czy chmur,
ktoś rzewnymi płakał łzami,
MARYNA
Co panu jest, co panu jest,
niech pan idzie ochłonąć na dworze,
na wichrze.
POETA
Tam! tam gorze
jeszcze więcej - tam mnie porywa
ten sad, gdzie drzewa ogromnieją
i ponurość się rodzi straszliwa
z krzewów i pni, i liści - co rdzewieją
w ciemni, jak majaki
spokojnych Słowiańskich Bogów.
MARYNA
- A, prawda się jak oliwa
zbiera; - cóż to pana boli?
myśl - ?
POETA
Ta myśl mnie boli: -
jest ktoś, co mnie wiąże do roli,
i ktoś, co mnie od roli odrywa;
jest ktoś, co mi skrzydła rozwija,
i ktoś, co mi skrzydła pęta;
jest ktoś, co mi oczy zakrywa,
i ktoś, co światło ciska;
jest jakaś ręka święta
i jest dłoń inna, przeklęta;
jest Szczęście, co się ze mną mija,
i Nieszczęście, które mnie tuli.
MARYNA
Że to pan wszystko tak pamięta,
że pan tym wszystkim tak się czuli.
SCENA 9.
CZEPIEC, KUBA.
CZEPIEC
Pódzies, smyku! pódzies, zdybiu!
KUBA
Dejciez pokój, panie wójcie.
CZEPIEC
Nie kręć się tu pod nogami,
tu starszeństwo ino sami.
KUBA
A jo coś wim i pedziołbym,
żebyście się nie ciskali.
CZEPIEC
Co...?
KUBA
Wy macie pójść kajś z nim.
(tu wskazuje na Gospodarza).
CZEPIEC
(wskazując)
Z tym...
KUBA
(wskazując)
Co śpi.
CZEPIEC
Ka?
KUBA
Na Moskali!
CZEPIEC
Co, ja z nim, z tym, co śpi - ?!
KUBA
Cyt, jemu się cosik śni;
był u niego jakiś pon,
bary mioł jak chlebny piec.
CZEPIEC
Jakiś bardzo znakomity pon,
jeźli bary mioł jak piec.
KUBA
Zajechał konno w podwórze,
a potem, jak se pogadali
z tym, co śpi - pon Jaśka wzion;
Jasiek zaraz konia spion
i zakrzyknął: bić Moskali!
Myśmy dwa ze Staskiem stali.
Jesce wam i to powtórze,
jak oni tu się zgodali...
CZEPIEC
A ten pon - ?
KUBA
Gość z Ukrainy,
jakiś okropnie bogaty,
straśnie polskie robił miny.
CZEPIEC
Stary - ?
KUBA
Pono setne laty. -
Mówili o jakisi rzezi, krwi -
że trza objezdzywać dwory;
pon był do szyćkiego skory,
tak się prędziuśko zmówili,
że jak stary już skońcyli,
tośmy ledwo odskocyli
ze Staskiem ode drzwi
i niby to, że trzymomy siwka.
CZEPIEC
Koń był siwy - ?
KUBA
Jak śnig, mliko,
a czaprak pozłocisty.
CZEPIEC
Czy to nie jakosi podrywka,
czy Czart może ze mnie drwi?
Kto go więcej widzioł?
KUBA
Nik.
CZEPIEC
Staszek: bajok, a ty: śpik.
KUBA
Nie wierzycie - jest podkowa,
bo koń złotem był podkuty;
oddarła sie i jo naloz.
CZEPIEC
Gdzie jest?
KUBA
A oddałem zaroz,
a matuś schowali do skrzynie.
CZEPIEC
Schowali podkowe do skrzyni - ?
nikomu nie pokazali;
jak na dobrom gospodynie,
dobrze - to sie nawet chwali.
Ale Szczęście! - Jo już wim,
trza, żebyśmy poszli z nim.
Słuchaj, Kuba, podź ty ze mną,
bo jest ciemno.
Bedzies świciuł, zbierema się!
(z gestem w stronę Gospodarza)
Czekajcie! Rozmówiewa się!
SCENA 10.
CZEPIEC, DZIAD.
CZEPIEC
(nastąpił we drzwiach na wchodzącego)
A cóżeś za...!
DZIAD
Panie wójcie!
CZEPIEC
Ni mocie ka? W drodze stójcie?!
DZIAD
A strzeżcie sie - zmiłujcie się -
tak sie rozpytujom chłopy,
jakby się co miało dziać:
chcom sie do żelastwa brać.
CZEPIEC
Stanie sie, co ma sie stać.
DZIAD
Jasiek cosi po wsi gonił
konno - w okna wszystkim dzwonił.
CZEPIEC
Czy ja spał, gdziem ja był!
DZIAD
Wyście, panie wójcie, pił.
SCENA 11.
CZEPIEC, GOSPODYNI.
GOSPODYNI
Mój ta śpi...
CZEPIEC
Wasz ta śpi...
GOSPODYNI
Tyla sie naciskoł, szumioł,
zwymyśloł het dookoła.
CZEPIEC
Mówił co i ciekawego?
GOSPODYNI
A kto by ta co rozumioł?
CZEPIEC
To może co będzie - hę?
GOSPODYNI
Tylo z tegö, co z niczego;
kajś sie zbiroł, kajś sie broł,
moze by był kogo proł.
CZEPIEC
Moze by nie było źle?
GOSPODYNI
Moze byście chcieli ś nim
konno lecieć?
CZEPIEC
Konno, gdzie - !?
GOSPODYNI
Jo to wim - ?
CZEPIEC
A mówił tyz więcy co?
GOSPODYNI
Jo to wim?
CZEPIEC
Kto jak kto - ale jo!
SCENA 12.
RADCZYNI, DZIENNIKARZ.
RADCZYNI
Panowie macie tak wiele
absorbującej pracy - a Wesele
zwabiło pana.
DZIENNIKARZ
Rad jestem
od głupstwa oderwać się chwilę.
RADCZYNI
Pańska praca: rzecz serio,
a pan takim przekreśla ją gestem,
tak ją wspomina niemile,
tę rzecz serio.
DZIENNIKARZ
Rzeczy serio nie ma;
wszystko jest prowizoryczne:
przekonania, opinie, twierdzenia.
RADCZYNI
Jednak Prawda - ?
DZIENNIKARZ
Nawet Prawdy cienia!
RADCZYNI
To tak zależy od człowieka;
ale gdy pan sam ucieka
z posterunku - ?
DZIENNIKARZ
Pani, to akcyza:
"Placówka" - imaginacja;
Danaid zbyteczne trudy.
RADCZYNI
- A to pan bywa wiele - ?
DZIENNIKARZ
Tak z nudy.
Człowiek się tak w młyn zamiele,
że bywam, i bywam wiele;
wist, partyjka, kolacyjka,
bliscy, dalsi przyjaciele.
Z biegiem lat, z biegiem dni
ten umarł, tamtego brak;
człowiek sobie marzy, śni,
a z nudów przywdziewa frak -
przyjechałem na wesele
i choć mi niejedno wspak,
jakoś, jakoś dobrze mi.
SCENA 13.
RADCZYNI, PANNA MŁODA.
RADCZYNI
No, moja ty urocza panno młoda,
jakże wy sobie będziecie żyli-
PANNA MŁODA
A tak - ta, tak - ta, cy jo wim,
jescem sie nie zgodała ś nim.
RADCZYNI
Ja wiem, że twoja uroda
niejedną trudność przesili,
żeś sobie młoda;
no, ale o czym wy będziecie mówili,
jak tak nadejdzie wieczór długi:
mówić się nie chce, trza przesiedzieć;
on wykształcony, ty bez szkół -
PANNA MŁODA
Po cóz by, prose pani, godoł,
jakby mi níe mioł nic powiedzieć,
po cóż by sobie gębe psuł -
SCENA 14.
PANNA MŁODA, MARYSIA.
MARYSIA
Cieszę się, a myślę sobie,
że ci bedzie, siostro, żal.
PANNA MŁODA
Czego żal -
MARYSIA
Jakeś do pola ganiała
krasą i siemieniatke;
jageś jesce była mała
i ty, i Hanusia, i ja,
byłyśmy razem doma;
że ci sie zacnie bez stajnie;
żeś kole niej wyrosła zwycajnie
i bez cały ty wsioski roboty,
bez tego harowanio;
że jak ty bedzies panią,
ciesze sie, a myślę sobie,
że ci bedzie, siostro, żal.
PANNA MŁODA
Czego żal - ?
MARYSIA
Że ci sie bedzie cnieło
bez tatusia, bez nos,
bez tych płotów, bez ogroda;
że choć sie chłopem uciesys,
jesce tu płacząca przylecis,
bo tutok duszę mos,
bo tu sie serce przyjeło,
a tam ci bedzie samotno
i bez to ci bedzie markotno,
i bez to ci bedzie żal.
PANNA MŁODA
Mało szkoda, krótki żal.
MARYSIA
A teraz ty sobie chwal,
rumień się teraz i pal;
ale tutok dusza sie ostanie
i tutok twoje kochanie,
a tam ci bedzie samotno
i bez to ci bedzie markotno,
i bez to ci bedzie żal.
SCENA 15.
MARYSIA, OJCIEC.
MARYSIA
Tatuś sie Weselem cieszą...
OJCIEC
Niech sie bawią, niech sie weselą;
tela tego, co te pare dni -
a potem, jak sie pobierą,
to już mnie do nich nic,
niech se ta na swoich żarnach mielą,
jako chcą - nie moje prawo.
MARYSIA
Ale tatuś nam pomogą z tą sprawą
grontów - do tej upłaty - ?
OJCIEC
Jo patrze swego - jo niebogaty;
posłaś, toś posła;
cy tam za tego, cy za insego:
telo, co byś sie wyniosła
na tamten świat.
MARYSIA
Może byście byli więcej rad,
żebym za pana sie wydała,
jak mię to przed laty chcioł - ?
OJCIEC
Ten, co umarł; - ostał swat,
boś sie przez Wojtka swatała,
i swat ciebie wzioł.
MARYSIA
A ja swata pokochała,
a dzisiok, jak sie Jaga wydała
i ja sobie moje przypomniała
o tym zmarłym przyjacielu,
jakem sie to ś nim poznała
na Hanusinym weselu -
zrobiło mi sie markotno,
nie wiem czego -
przecie wolałam mego -
chyba że onemu samotno.
OJCIEC
Ka twój mąż?
MARYSIA
Już legnoł, śpi,
zmęcony - a kazał mi tu być,
tom przyszła - a nie wiem, po co;
nic tu dla mnie, a tu ide,
że tu tańczą - jak przed laty:
kiedy do mnie przyszły swaty
i od chłopa, i od pana,
a ja byłam zakochana.
OJCIEC
Idze ku nim.
MARYSIA
Ino patrze:
jak te druhny coraz bladsze
z umęcenia, a kręcom sie,
nie ustanom, radujom sie.
OJCIEC
Potańcuj se.
MARYSIA
Ino patrze...
OJCIEC
Płaczesz - ?
MARYSIA
Tak się w oczach mgli,
wszystko widze coraz bladsze.
SCENA 16.
POETA, PANNA MŁODA.
POETA
Panna młoda - ze snu, z nocy?
PANNA MŁODA
A sen to miałam,
choć nie spałam,
ino w taki ległam niemocy...
POETA
Od miłości panna młoda osłabła.
PANNA MŁODA
We złotej ogromnej karocy
napotkałam na śnie diabła;
takie mi sie głupstwo śniło,
tak sie ta pletło, baiło.
POETA
I od razu diabeł jak z procy,
i od razu kareta złota?
PANNA MŁODA
A tak - ta na śnie, nie dziwota,
że sie jakie byle co zwidzi;
niech ino pon nie szydzi,
bo pon, to po dniu zdziwuje,
jesce wsędy rozgaduje,
jakby cejco - choć ni ma co.
POETA
Są tacy, co za to płacą;
że z jednego takiego bajania
można sobie powóz sprawić
i zestrojonego diabła,
i ogromnie wielu gapiów zabawić.
PANNA MŁODA
Od tańcenia takem osłabła...
Śniło mi się, że siadam do karety,
a oczy mi sie kleją - o rety. -
Śniło mi się, że siedze w karecie
i pytam sie, bo mnie wiezą przez lasy,
przez jakiesi murowane miasta - -
"a gdziez mnie, biesy, wieziecie?"
a oni mówią: "do Polski" -
A kaz tyz ta Polska, a kaz ta"
Pon wiedzą"
POETA
Po całym świecie
możesz szukać Polski, panno młoda,
i nigdzie jej nie najdziecie.
PANNA MŁODA
To może i szukać szkoda.
POETA
A jest jedna mała klatka -
o, niech tak Jagusia przymknie
rękę pod pierś.
PANNA MŁODA
To zakładka
gorseta, zeszyta troche przyciaśnie.
POETA
- A tam puka?
PANNA MŁODA
I cóz za tako nauka?
Serce - ! ?
POETA
A to Polska właśnie.
SCENA 17.
POETA, PAN MŁODY.
PAN MŁODY
Takie zimno bardzo rano;
noc tę dzisiaj nie przespaną
zapamiętam długie czasy.
POETA
Zapewne, noc to poślubna,
ta jest zawsze siłopróbna.
PAN MŁODY
Trochę to, co inne jeszcze.
Ujęły mnie jakieś kleszcze
przestrachu, ogromne grozy.
Uląkłem się nagle prozy,
jaka jest we fantastycznym świecie:
że to, co jest tu przed nami żywe,
tak się nagle wiatrem zmiecie;
że my próżno wyciągamy ręce
do widziadeł - bo to są widziadła,
i tak mi fantazja zbladła,
bo już się była układła
do snu we widziadeł lesie.
POETA
A mnie to znowu teraz niesie
ten wicher z nocy.
Określiłbym to tak, że dusza pnie się
po skale stromej w górę
i wie - wie, że stanie tam!
Taka pewność sił, tę teraz mam!
PAN MŁODY
I to wszystko na żart - ?
POETA
A ot tak, jak leci czart
po nocy - nie zeszła jeszcze noc.
PAN MŁODY
A trafiaj ty orły z proc,
ja wolę gaik spokojny,
sad cichy, woniami upojny:
żeby mi się kwieciły jabłonie
i mlecze w puchów koronie,
i trawa schodziła zielona,
kręciła się przy mnie żona,
żebym miał kąt z bożej łaski,
maleńki, jak te obrazki,
co maluje Stanisławski
z jabłoniami i z bodiakiem
we złotawem słońcu takiem...
żeby mi tam było cicho, spokojnie,
a jeśli gwarno i rojnie,
to od brzęczących pszczół, błyszczących much
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
SCENA 18.
POPRZEDNI, CZEPIEC.
CZEPIEC
(w kożuchu, z wielką kosą w ręku)
A moi panowie tu.
PAN MŁODY
Kosa!
Jaka piękna.
CZEPIEC
A bo nastawiona.
PAN MŁODY
Prawda, ostro najeżona,
jak do bicia - cóż to będzie z tego?
CZEPIEC
Ano nastawiona do użycia,
ale to wy, panowie, nie wiecie,
jak widze - co sie gotuje.
POETA
Cóż to Czepiec mówią - czy do brata
jaka sprawa?
CZEPIEC
Ano właśnie: Sprawa.
PAN MŁODY
Rzecz ciekawa -
POETA
Rzecz ciekawa.
PAN MŁODY
Cóżeście to niby mieli,
żeście tak nagle wlecieli - ?
CZEPIEC
Ej, pon jakby ślepy, ślepiec;
nie do panam szedł.
POETA
No, Czepiec;
brat drzymie, budzić nie trzeba;
czy co ważne - ?
CZEPIEC
Ważno kosa.
POETA
Jeśli potrzebował do obrazu
kosy - postawcie ją w kącie -
jak się zbudzi...
CZEPIEC
Aha, bratku, mom cie.
Juz sie obrazy skońcyły;
panom ino obrazy, płótna.
PAN MŁODY
Coś dziś u Czepca mina butna.
CZEPIEC
Pańska ta za rezolutna;
pon sie na mnie skrzywiom, jak rzeke,
że my sie nie rozumiewa
i na nic rozmowa nasa.
POETA
No pewnie, my do Sasa, wy do lasa.
SCENA 19.
POPRZEDNI, GOSPODARZ.
CZEPIEC
(podszedł ku śpiącemu i szarpie go za ramię)
Hej, hej, panie - !
Cóz to pon śpią, trzeba wstać,
trzeba się do czego brać.
GOSPODARZ
(rozbudzony)
(z fotelu i z krzeseł, na których leży)
Cóż - wyście tu - któż hałasi! -
Gdzież Hanusia- Hanuś!
CZEPIEC
(przywierając drzwi do izby)
Cicho,
nie potrza jej tu do rzeczy,
co chcę panu powiadać.
GOSPODARZ
Cóż mi kum do ucha skrzeczy,
o czym - cóż z tą kosą, po co?
CZEPIEC
A tam ludzie sie szamocą
we wsi - tam sie garną, kupią;
może idą już - pon śpią!!
Zaspane ślipia.
GOSPODARZ
Co ty mnie tu - co wy, co to?
CZEPIEC
A spieszy mi sie z robotą,
juzem sie wycniół ze spania
i jestem gotów, i czekam
dalszego rozkazowania,
a pon sie nie wycniół i śpi.
GOSPODARZ
A wam co się z kosą śni - ?!
CZEPIEC
Mnie sie nie śni, wstawaj pon;
boć kum pono rozkaz wzion
jakiś ważny, najważniejszy,
i papiry, czy tam co.
GOSPODARZ
Ja, papiery, rozkaz, czyj?
CZEPIEC
Myjże sie pon prędzej, myj -
niech po próżności nie stoję,
bo mi próżno mitręga i wstyd.
Pon mają pójść razem z chłopami,
a chłopi tu wsioscy już som
gotowi - i stoją tam!
Zbierają się kole studnie z gościeńca
i przywalą się tu do dziedzieńca,
jak się poszarzeje świt.
GOSPODARZ
Zachodzę, zachodzę w głowe...
CZEPIEC
Tam w Krakowie już wszystko gotowe.
GOSPODARZ
Coście, kumie, coście, chłopie,
zbajczyli przez długą noc? -
Ja z Wami?
CZEPIEC
Wy z nami!
GOSPODARZ
A wy wszyscy z kosami...?
CZEPIEC
Jak się patrzy, ostrzem tak.
GOSPODARZ
Jakiś zna?
POETA
- Jakiś znak?
CZEPIEC
Zbierajcie się, póki czas,
byśwa byli radzi z was,
a nie stójcie jak te ćmy
albo kpy;
co kto ma, do ręki brać,
na podwórze wyjść i stać;
tam już ludzie som,
co sie sami rwiom:
chłopi, tak! A chłopi, tak!
POETA
- Jakiś znak.
GOSPODARZ
Jakiś znak!
CZEPIEC
Panowie, jakeście som,
jeźli nie pójdziecie z nami
to my na was - i z kosami!
GOSPODARZ
Wy, a jako -?
POETA
Wiecież, kto my! -
Co wy o nas wiecie - nic.
CZEPIEC
O, pon, widno, niewidomy;
widać, że nie znacie nas.
PAN MŁODY
Widzę, żeście krwi łakomy;
jeno że na krew nie czas.
CZEPIEC
Hej, pan młody, hej, pan młody,
wyszczézyły mu się gody,
to mu ino w myśli wczas.
GOSPODARZ
A! wstydzę się waszych słów
choć mi radość z waszych lic.
CZEPIEC
Wyście bo to żarnych świc
rozpalili z naszych lic.
Panie, a cy pon pamięta
jak pon szeptoł nieraz w noc
co mówiła Panna Święta,
jako w nas jest wielga moc,
jako że moc jest zaklęta,
że sie kiedyś opamięta...
Wyście to pożarnych świc
rozpalili z naszych lic.
PAN MŁODY
A wy zaraz w rękę nóż.
CZEPIEC
A cóż czekać, cy jo tchórz?
GOSPODARZ
Kumie, miarkujcie się w słowie.
CZEPIEC
A kiej słucho, niech sie dowie.
PAN MŁODY
Gębą toście bardzo harny.
CZEPIEC
Kręć pon ino próżne żarny,
poezyje, wirse, ksiązki,
podobajom ci sie wstązki,
Stroisz sie w te karazyje,
a jak trza sie mirzać z czego,
to pon w sobie szyćko skryje.
POETA
A przecież się nic nie dzieje.
CZEPIEC
A toć przecie wciąz mówicie,
jeśli rozumiem co z tego;
ponoć nawet pierwsi wicie:
to rzecz wielka?
GOSPODARZ
Jaka?!
CZEPIEC
Dnieje!!!
POETA
Dnieje, tak, to tam szaleje
ta majaka z chmur i mgły,
ta majaka, co sie wieje
ponad łan.
PAN MŁODY
(ku oknu)
Na liściach skry.
Opalowa rosa spływa;
przesiewa się w dyjamentach
z drzew, jak wiszar w skalnych pętach. -
Cud!
CZEPIEC
Pon ino widzisz pchły,
pchły, świecidła, rosę, ćmy,
a nie chcesz znać, co som my:
że w nas dnieje, dusa świci,
że zarucko kur zapieje,
że na nas czekają w mieście,
że nas tu jest ze dwiedzieście
z kosom, cepem, żelaziwem
i że to, to nie som sny.
POETA
Co on mówi- A to dziwne,
bo mi się to dziś marzyło:
jako dramat, jako sen.
PAN MŁODY
Co za temat!
POETA
Chłopska krew
i ten jego pański gniew.
GOSPODARZ
Nas czekają? - Was czekają?
Zaraz - coś to - coś tu było,
co już o tym mnie mówiło -
lecz kto, jaki...
CZEPIEC
Ktoś tu był,
co przejechał duze światy,
ponoś kajsi z Ukrainy;
przywiózł hasło cy papiry;
rozesłać kazał wiciny -
a są tu za progiem ludzie,
mogą świadczyć, jak z północka
słyszeli brząkanie liry.
POETA
(do brata)
Liry brzęki po północy,
jakeś ty leżał w niemocy,
ja słyszałem.
PAN MŁODY
Ja słyszałem
od podwórza, z tego sadu.
POETA
Z tego sadu, spod jabłonki,
ale sobie myślę: mrzonki -
może ktoś się ubrał w dzwonki?
GOSPODARZ
A był także jakiś taki -
był też inny - nie pamiętam -
ale mi coś świta -
CZEPIEC
Pany -
wyście ino do majaki;
niechże który wyjrzy w pole,
co sie widzi hań na dole,
kandy jest krakowsko ścizka.
POETA
(wychodzi)
I stąd widzieć, bo to z bliska;
trza zobaczyć.
SCENA 20.
PAN MŁODY, CZEPIEC, GOSPODARZ.
PAN MŁODY
Po cóż gniewy?
takiście są rozpaleni.
CZEPIEC
A tam, panie, się rumieni;
na powietrzu słychać śpiewy.
PAN MŁODY
Wyście, Czepiec, w gorącości,
to wam się coś marzy, dzwoni.
CZEPIEC
Panie młody, tam ktoś goni,
tyle chłopa, tyle koni,
idź pon ujrzyć.
PAN MŁODY
(wybiega)
Co tam znowu?
SCENA 21.
GOSPODARZ, CZEPIEC.
GOSPODARZ
Kum pijany - ja pijany. -
Ładnie wam tak z kosą w dłoni.
CZEPIEC
Psiakrew - - jo mom stać,
a tu ludzie chcom się rwać.
Podźcie, chłopcy - Kasper, podź!
Stańcie se tu kole proga.
(Uchylił był drzwi nawołując; wchodzi dwóch parobków z nastawionymi
kosami; z tych Kasper w stroju drużby. Stają na warcie: jeden przy
drzwiach w głębi, drugi u drzwi weselnych).
SCENA 22.
GOSPODARZ, CZEPIEC, PAROBCY.
GOSPODARZ
(do Kaspra)
Zamknij, niech nie lazom baby.
A więc co to - co to, co - ?!
CZEPIEC
Któż to u was był - no kto?
Jeźli mos pon w sercu Boga,
to sie z nami zgodź.
GOSPODARZ
Czekaj, czekaj, coś mi świta;
ktoś był u mnie, mówisz kum --
taki w głowie słyszę szum -
nie pamiętam, myśl ukryta
nie może się dobyć z głębi -
coraz innych myśli tłum...
CZEPIEC
Pon se ino serce ziębi
tym myśleniem, sumowaniem;
boby sie pon usroł na niem.
SCENA 23.
POPRZEDNI, PAN MŁODY.
PAN MŁODY
(we drzwiach)
Stado mi białych gołębi
wyfurknęło przed sam nos
że aż Jaga krzykła w głos;
powietrze się od nich kłębi.
Jaga, podź no!
KASPER
(u drzwi weselnych)
Nie trza Jagi.
Tu sie ważne grajom sprawy;
podź ta pon, boś tu ciekawy,
ino nie trza żadnych bab.
SCENA 24.
POPRZEDNI, PANNA MŁODA.
PANNA MŁODA
(szarpła drzwi silnie i wchodząc odpycha Kaspra)
Pódzies, selmo, jakiś drab!
Bedzies mi tu grodził wniść,
żeś se wraził w rękę żyrdź,
kces kim rządzić, taki cap -
wraź se jeszcze na łeb ćwirć!
PAN MŁODY
Cóż ci o to?
KASPER
Jasna pani!
Poszłabyś sie przespać ś nim.
PANNA MŁODA
Wyście wszyscy niewyspani,
W izbach swąd, a we łbie dym.
SCENA 25.
POPRZEDNI, POETA.
POETA
(wbiegając)
Huragan się czarnych wron
zerwał z pola, gdzieś z tych stron,
i z krakaniem wielkim goni;
taki był głęboki ton
w tym krakaniu czarnych wron;
jakby jakiś niosły plon
we łbach.
GOSPODARZ
Bracie - nie to.
POETA
Na chmurach się dziwy stroją.
PAN MŁODY
(ku oknu)
Z daleka już widać róż;
przypatrz się, tak oczy zmruż:
co za gra tych pierwszych zórz!
POETA
Z chmur się stawia jakby tron
i jakieś zjawiska skrzydeł
koło tronu.
CZEPIEC
Widzioł pon!
SCENA 26.
POPRZEDNI, GOSPODYNI.
GOSPODYNI
(wchodząc żywo)
Słyszcie, chłopy, podźcie patrzeć,
jakieś wojsko w ogniu stoi.
Całe pole pod Krakowem
od tych kosisków się roi.
GOSPODARZ
Ha! - już stoją!
POETA
Tyś widziała -
muszę widzieć! płoniesz cała!
(Odbiegł, wiodąc za sobą Gospodynią).
SCENA 27.
POPRZEDNI, PRÓCZ GOSPODYNI I POETY.
PAN MŁODY
Cóż wy tutaj?
PANNA MŁODA
(ciągnie go ze sobą)
Podź sie patrz:
dają znaki, dają znaki!
PAN MŁODY
A cóż za świat jakiś taki;
to ciekawe, to ciekawe.
(Wybiegają obydwoje).
SCENA 28.
POPRZEDNI, PRÓCZ PAŃSTWA MŁODYCH, POETA.
POETA
(wraca szybko)
Słyszałem w powietrzu wrzawę
coś jakoby głosy, śpiew,
ale wiatru zimny wiew
w coraz inną dmucha stronę
i co było już widome,
już, zdaje się, pojawione,
staje się nagle znikome;
umilka i cichnie śpiew,
przestaje się chylić krzew...
SCENA 29.
POPRZEDNI, PAN MŁODY.
PAN MŁODY
(wraca pędem)
Ze Zorzy się zrobiła krew:
taki sznur krwi wydłużony
ponad Kraków - krwawy pąs,
jakby wieża Zygmuntowska
miała we dwie strony wąs.
SCENA 30.
POPRZEDNI, PANNA MŁODA.
PANNA MŁODA
(wraca pędem)
Ogromny przyleciał ptak,
hań se na ganecku siad,
taki ci ogromiec kruk.
Potem sie ze skrzydlich wag
uniósł, wzleciał, znowu spad,
potrzaskał gałązki brzóz,
strącił rosy gęsty deszcz
i posed - !
SCENA 31.
POPRZEDNI, GOSPODYNI
GOSPODYNI
(wpada)
Niech broni Bóg!!
Cóz wy chcecie, co wy chcecie!?
Cózeście sie kosów jeni;
(do Czepca)
idźcież, kumie, haw do sieni,
boście całom noc nie spali.
KASPER
Coroz wiency nas sie wali.
SCENA 32.
POPRZEDNI, WIELU CHŁOPÓW z kosami i różną bronią, poubieranych jak
do drogi.
GOSPODYNI
Gwałtu rety, Boże chroń!
Kto wam wraził kosy!?
CZEPIEC
Broń!!
Dejcie, matka, spokój dziś,
trza nam iść.
GOSPODARZ
Trza nam iść.
Coś mi świta; - świta w polu:
Wszyscy widzą jakieś cuda.
Sen - sny: bajki - Myśl: kąkolu!
Precz, kąkolu, chwaście, precz. -
Niechże wymiarkuję rzecz:
ktoś był - kazał - co -?
POETA
(do Gospodarza)
Co, bracie
w tobie się szamoce ból.
PAN MŁODY
(do Panny Młodej)
Mgły się już rozwłóczą z pól;
będzie ranek śliczny - Jaga,
wczoraj były wichry, burza,
dzisiaj wszystko się rozchmurza,
moja duszo, jużeś moja.
POETA
(do Gospodarza)
Mnie się w nocy zjawił duch:
na nim była czarna zbroja;
napadł na mnie tak obcesem
krzyczał słowa, takie słowa,
wytężałem cały słuch.
GOSPODARZ
(do Poety, a słuchany przez wszystkich)
Tak mi cięży, cięży głowa.
To powietrza ranny wiew.
Czy to prawda, bracie drogi,
że oni tam jakiś śpiew
napowietrzny słyszą gdziesi?
POETA
A może we wichrach biesi
śpiewają i pryszczą krew
na chmury - ?
PAN MŁODY
Na niebie ruch.
GOSPODARZ
(do Poety)
Mówisz, żeś wytężył słuch -
bracie - skądś te słowa znam
"wytężać - wytężać słuch".
SCENA 33.
POPRZEDNI, HANECZKA, ZOSIA.
HANECZKA
(do Pana Młodego)
Bratku, w niebie jakiś ruch,
jakieś wojny, jakieś dziwy:
gonitwy po chmurach konne.
ZOSIA
A powietrze takie wonne...
HANECZKA
Gonitwy po niebie konne;
rycerze jacyś ogromni
stoją równo w dwa szeregi
i dalekim łanem drzewców
godzą na się wielkim pędem.
PAN MŁODY
A to graniczy z obłędem,
tyle zwidzeń, dziwów tyle;
jak to człowiek z czego byle
wysnuje znaczące rzeczy.
HANECZKA
(do Czepca)
Ach, jaka to wielka kosa,
moiściewy, taka szczytna;
można by nią ciąć niebiosa
na płaty, jak sztukę płótna.
CZEPIEC
Nie daj Boże ciąć po niebie;
mowa jakaś bałamutna;
zjawi się w naszy potrzebie
nie bluźniercza, ale bitna;
panienka se rezolutna,
jesce nic o kosach nie wi.
HANECZKA
Jacyście wy, moiściewi,
dajcie no mi ją do ręki.
CZEPIEC
A to juz nie lo panienki;
Sprawa inso.
GOSPODARZ
(do Poety, a słuchany przez wszystkich)
Sprawa, Sprawa!
Duch! - przez Boga - Duch - miarkuję:
Ta noc była: dziwna jawa -
miałem gościa - kto przeczuje? -
Była na dusze obława.
POETA
Widziałem rycerza w zbroi,
bracie, mówisz: Duch!
GOSPODARZ
Mój bracie;
przyleciał Duch - ludzie moi!
Jeszcze w oczach, jak cień, stoi.
Przypominam, przypominam:
człowiek stary, z brodą siwą,
twarz owita w siwy włos,
w kożuchu ogromnym czerwonym
przyszedł tu.
STASZEK
(który się przecisnął ku Gospodarzowi przez gromadę chłopów i bab w
natłoku zebraną na izbie)
Przyjechał, wim,
trzymaliśmy konia razem z nim;
koń był biały.
KUBA
(tuż za Staszkiem)
W siodle lira.
GOSPODARZ
Myśli zbieram, słuch naginam...
POETA
W siodle lira...
STASZEK
Dwa pistolce.
GOSPODARZ
W mózgu kłuje - jakby kolce:
myśli zbieram...
CZEPIEC
(do gromady otaczającej Gospodarza)
Myśli zbira.
GOSPODYNI
O mój Boże, jakiś chory -
GOSPODARZ
Lżej, opadła z piersi zmora. -
Słuchajcie - wytężcie słuch:
był u mnie Duch: Wernyhora!
WSZYSCY
Co ty mówisz, wszelki duch?!
GOSPODARZ
Oblatywał nocą dwory,
był spokojny, dziwnie silny,
dawał mi rozkazy, hasła,
a był w sprawach takich pilny,
nic w nim Siła, Moc nie gasła.
Spieszył się, wyleciał zara,
miał objechać liczne dwory
i miał wrócić do tej pory.
WSZYSCY
Tego rana?!
GOSPODARZ
Tego rana.
I cóż rozkaz - ?!
GOSPODARZ
Wić posłana.
POETA
(ku kosynierom)
Boże, toście wy są z Wici?
CZEPIEC
A som ludzie rozmaici;
my ta wiemy od chłopaków,
co sie trzymali czapraków,
jak ta śkapa w dworcu stała.
STASZEK
Co sie szarpła, to kopała;
trzymaliśmy uzdki w łapach;
mnie i Kubie pyski sprała;
co za pon na takich śkapach!
GOSPODARZ
Wernyhora! - Wernyhora!
Obudziłem się ze snu -
kazał broń - broń kazał brać!
POETA
Lecieć?!
GOSPODARZ
Nie - tu w miejscu stać.
Czekać, jak zapieje kur,
wytężać, wytężać słuch,
aż się pocznie słyszeć ruch
od Krakowa na gościńcu.
GOSPODYNI
(z drugiej izby)
Tyle luda na dziedzińcu.
PANNA MŁODA
(we drzwiach)
Sami swoi!
GOSPODYNI
(z drugiej izby)
Som i z Toń.
Cała pod Krakowem błoń
pełna ludu, pełna kos!
POETA
Jakaś złuda.
GOSPODARZ
Jakiś los.
POETA
Jakoweś wołanie duszy;
w tak długiej żyjemy głuszy.
PAN MŁODY
Jakiś błysk, jakiś dźwięk.
POETA
Jakieś serce krzyczy w głos.
CZEPIEC
A! pon słucho! A! pon zmięk!
POETA
Słuchać, słuchać, co to być ma - ?
GOSPODARZ
Ma być słychać tętent, pęd.
POETA
Tętent konia:
HANECZKA
Kto przyjedzie?
GOSPODARZ
Nie tu, ale na gościniec
wjedzie stary lirnik siwy.
HANECZKA
Wjedzie stary Wernyhora!?!
GOSPODARZ
I przeżegna lirą niwy -
wtedy trzeba się pokłonić,
potem siąść na koń.
POETA
I gonić!
GOSPODARZ
Nie wiem - potem co - tajemno -
potem świt...
POETA
Jeszcze mrok, ciemno
Jeszcze świt daleki, z dala
łuna zorna się zapala,
świt...
CZEPIEC
Ma zapiać trzeci kur.
GOSPODARZ
Tak, na znak.
POETA
Te widma chmur
znaczą - ? -
GOSPODARZ
Znaczą! Widma!
PAN MŁODY
Wzdęła się na chmurach wydma;
ucichło się, szumy zaszły.
POETA
Słuchać!
CZEPIEC
Słuchać.
HANECZKA
Słuchać -
GOSPODARZ
Cóż...?
PAN MŁODY
(u okna zasłuchany)
Jakiś pęd, ile mój słuch -
szedł, lecz wplątał się w sad grusz;
drzewa go więżą.
POETA
(wśród ogólnej ciszy)
Brzęk much,
nad malw badyle suche
brzęczy przedranny szum.
GOSPODYNI
(szepce)
Poklękali, luda tłum,
patrzajcie hań ku dworcowi.
PANNA MŁODA
(z wykrzykiem)
Coraz nowi, coraz nowi!!
HANECZKA
(między Gospodarzem a Czepcem; przez łzy)
Czy on sam, czy jedzíe społem
z kim - czy jest kto z nim - ? -
GOSPODARZ
Pokłońcie się o ziem czołem:
ma przyjechać z ARCHANIOŁEM,
od gościńca, od Krakowa...
Na zamku czeka KRÓLOWA
z Częstochowy.
POETA
Bracie, Duch!
GOSPODARZ
Natężać, natężać słuch.
HANECZKA
Rany Boskie, słyszę!
GOSPODYNI
Kaj?
PANNA MŁODA
Hań, daleko, słysze.
PAN MŁODY
Gdzie?!
POETA
(półgłosem)
Spadły liście suche z drzew.
PAN MŁODY
(szeptem)
Ustał przecie wiatru wiew.
POETA
Zerwały się wrony dwie
ze sadu.
PAN MŁODY
Z ogrodu w sad.
PANNA MŁODA
Zajść do pola!
GOSPODARZ
Cicho!
HANECZKA
Cyt!
GOSPODYNI
(śród milczenia)
Może i słychać co - ?
POETA
(rękę stulił przy uchu, głowę pochylił ku piersiom brata)
Świt!
GOSPODARZ
Słychać, słychać...
POETA
(pewny, z dłonią przy uchu)
Wielki Duch!
Wytężać, wytężać słuch.
Słychać.
GOSPODARZ
Cicho!
PAN MŁODY
(z uchem przy szybie okienka)
Pędzi ktoś.
HANECZKA
(zapatrzona przed siebie, osłaniając dłońmi twarz)
Zosiu, Zosiu, Boga proś,
jedzie!
ZOSIA
Tętni!
GOSPODARZ
Jedzie!
POETA
Goni!
CZEPIEC
(cały w słuchu)
Bedzie ze sta, do sta koni.
GOSPODYNI
Tętni.
KASPER
Jedzie.
PANNA MŁODA
Dudni.
POETA
Pędzi! -
GOSPODARZ
Cicho - świta, świta, zorze!
Prawie widno - to On - Boże!
On, On - cicho - Wernyhora. -
W pokłon głowy, prawda żywa,
Widmo, Duch, Mara prawdziwa.
POETA
Świtanie na lutniach gędzi...
PAN MŁODY
Tętni.
PANNA MŁODA
Jedzie.
GOSPODYNI
Tętni.
CZEPIEC
- Pędzi.
(Wszyscy w nasłuchiwaniu, pochyleni ku drzwiom i oknu - w ogromnej
ciszy, w przejęciu).
GOSPODARZ
- - - - - - - - - - - - - - - -
Słuchajcie, kochani, dzieci -
ażeby to była prawda:
że Wernyhora tam leci
z Aniołem, Archaniołem na czele;
że tej nocy, gdy my przy muzyce,
przy weselu, gdy my w tańcowaniu.
tam, kędyś, stało się tak wiele:
że Kraków ogniami płonie,
a MATKA BOŻA w koronie,
na Wawelskim zamkowym tronie
siedząca, manifest pisze:
skrypt, co przez cały kraj poleci
i tysiące obudzi i wznieci. -
Słuchajcie, serce mi dysze,
ażeby to prawda była:
że Wernyhora tam leci,
a za nim tabunem konie!
PAN MŁODY
Coraz bliżej?
POETA
Klęknąć!!
CZEPIEC
- Stanął, wrył.
GOSPODARZ
Strzymał, widać, z całych sił.
HANECZKA
(w zachwyceniu)
Gdyby to Archanioł był
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
(Wszyscy pochyleni, półklęczący, zasłuchani, silnie dzierżąc w prawicach
kosy; to imając szable, ze ściany pochwycone; to znów jakieś flinty i
pistolety w tym zasłuchaniu jak w zachwycie duszy; dłoń do ucha
przychylona. - Słychać było rzeczywiście tętent, który nagle bliski, coraz
bliższy - tuż ustał - słychać po chwili ciężkie kroki szybkie, gwałtowne, w
sień, w drugą izbę, aże we drzwiach w głębi staje pierwszy drużba:)
SCENA 34.
JASIEK
Maryś, panie, panie - Jezu!
koń w podwórcu padł.
(rozglądając się)
Cóż wy - Hanka - Jaga - hej,
cóż wy - cóż to, Jaga - ej
- - - - - - - - - - - - - - - - -
Cóż to, co to, czy zaklęci:
stoją syscy jak pośnięci;
słysta, Hanuś, Błazek, matuś,
panie młody, Czepiec, tatuś,
panie, cóż to - czy zaklęci;
stoją syscy jak pośnięci;
- - - - - - - - - - - - - - - - -
Aha; prawda, żywy Bóg,
przecie miałem trąbić w róg;
kaz ta, zaś ta, cyli zginoł,
czyli mi sie ka odwinoł -
kajsim zabył złoty róg,
ostał mi się ino sznur.
(Z izby głębnej, od chwili, wszedł był, w tropy za Jaśkiem, kołyszący się
słomiany Chochoł).
SCENA 35.
CHOCHOŁ
. . . . . . . . . . . . . . .
Jak ci spadła czapka z piór.
JASIEK
Tom sie chyloł po te copke,
to mi może sie odwinoł.
CHOCHOŁ
Miałeś, chłopie, złoty róg,
miałeś, chłopie, czapkę z piór:
czapkę ze łba wicher zmiótł.
JASIEK
Bez tom wieche z pawich piór.
CHOCHOŁ
Ostał ci sie ino sznur.
JASIEK
Najdę ka gdzie przy figurze.
CHOCHOŁ
Pod figurą ktosik stał.
JASIEK
Strasy u rozstajnych dróg -
cy to pioł, cy nie pioł kur?
(Wybiega przez drzwi weselne, przeciskając się przez gromadę
znieruchomioną; - słychać tupot jego kroków w sieni - to raz się
zastanowi, to dalej biegnie;... w trop za nim kołysze się Chochoł,
szeleszcząc słomą po potrącanych ludziach).
(Od sadu, od pola, we świetle szafiru, co idzie jak łuna błękitna - głosy
się cisną przedrannych ptasich świergotań; niebieskie to Światło wypełnia
jakby Czarem izbę i gra kolorami na ludziach pochylonych w pół-śnie, pół-
zachwycie. - Przeze drzwi w głębi wraca Jasiek i patrzy dokoła, i oczom nie
wierzy, i coraz się słania od grozy).
SCENA 38.
JASIEK
Juz świtanie, juz świtanie -
tu trza bydłu paszę nieść,
trza rżnąć sieczki, warzyć jeść; -
jakże ja se rade dam,
oni w śnie - ja ino sam - ?
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Syćko tak porozwierane -
syćko z rękami na usach,
dech im zaparło w dusach;
jako drzewa wrośli w ziem,
jak tu, co tu radzić jem - ?
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Kajsim zabył złoty róg,
u rozstajnych może dróg,
copke strasny wicher zwiał
bez tom wieche z pawich piór;
żebym chocia róg ten miał -
ostał mi sie ino sznur.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Straśnie sie zasumowali,
tak im czoła zmarszczek spion,
jakby ciężko pracowali...
SCENA 37.
(Przez drzwi głębne od chwili wsunał się był za Jaśkiem tropiący Chochoł;
a teraz na skrzynię malowaną się wygramolił i ze skrzyni tak do drużby
poczyna:)
CHOCHOŁ
To ich Lęk i Strach tak wzion,
posłyszeli Ducha głos:
rozpion sie nad nimi Los.
JASlEK
Tak sie męcą, pot z nich ścieko,
bladość lica przyobleko; -
jak ich zwolnić od tych mąk?
CHOCHOŁ
Powyjmuj im kosy z rąk,
poodpasuj szable z pęt,
zaraz ich odejdzie Smęt.
Na czołach im kółka zrób,
skrzypki mi do ręki daj;
ja muzykę zacznę sam,
tęgo gram, tęgo gram.
JASIEK
(który był uczynił rzecz)
Ka te kosy złożyć - ?
CHOCHOŁ
W kąt.
JASIEK
(ciska za piec drzewca)
Nik ich ta nie najdzie stąd.
CHOCHOŁ
Ze skałek postrzepuj proch
i ciś je w piwniczny loch.
Lewą nogę wyciąg w zad,
zakreśl butem wielki krąg;
ręce im pozałóż tak:
niech się po dwóch chycą w bok;
odmów pacierz, ale wspak.
Ja muzykę zacznę sam,
tęgo gram, tęgo gram:
będą tańczyć cały rok.
JASIEK
(który był uczynił wszystką rzecz)
Już ni majom kos.
CHOCHOŁ
Rozśmiej im się w nos.
JASIEK
Już ich odszedł Smęt.
CHOCHOŁ
Już nie mają pęt.
JASIEK
Chwytajom sie w tan.
CHOCHOŁ
Już nie czują ran.
JASIEK
Zniknoł czar!
CHOCHOŁ
To drugi CZAR!
(A zaklęte słomiane straszydło, ująwszy w niezgrabne racie podane przez
drużbę patyki - poczyna sobie jak grajek-skrzypak - i - słyszeć się daje
jakby z atmosfery błękitnej idąca muzyka weselna, cicha a skoczna, swoja
a pociągająca serce i duszę usypiająca, leniwa, w omdleniu a jak źródło
krwi żywa, taktem w pulsach nierówna, krwawiąca jak rana świeża: -
melodyjny dźwięk z polskiej gleby bólem i rozkoszą wykołysany).
JASIEK
(jest teraz kontent a dziwuje się)
Tyle par, tyle par!
CHOCHOŁ
Tańcuj, tańczy cała szopka,
a cyś to ty za parobka?
JASIEK
(z ręką do czoła, jakby se chciał na ucho nasunąć czapki)
Kajsi mi sie zbyła copka -
przeciem druzba, przeciem druzba,
a druzbie to w copce słuzba.
CHOCHOŁ
(w takt się chyla a przygrywa)
Miałeś, chamie, złoty róg,
miałeś, chamie, czapkę z piór:
czapkę wicher niesie,
róg huka po lesie,
ostał ci sie ino sznur,
ostał ci sie ino sznur.
(Kogut pieje).
JASIEK
(jakby tknięty przytomniejąc)
Jezu! Jezu! zapioł kur! - -
Hej, hej, bracia, chyćcie koni!
chyćcie broni, chyćcie broni!!
Czeka was WAWELSKI DWÓR!!!
CHOCHOŁ
(w takt się chyla a przygrywa)
Ostał ci sie ino sznur.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Miałeś, chamie, złoty róg.
JASIEK
(aże ochrypły od krzyku)
Chyćcie broni, chyćcie koni!!!
(A za dziwnym dźwiękiem weselnej muzyki wodzą się liczne, przeliczne
pary, w tan powolny, poważny, spokojny, pogodny, półcichy - że ledwo
szumią spodnice sztywno krochmalne, szeleszczą długie wstęgi i stroiki ze
świecidełek podzwaniają - głucho tupocą buty ciężkie - taniec ich tłumny,
że zwartym kołem stół okrążają, ocierając o się w ścisku, natłoczeni).
JASIEK
Nic nie słysom, nic nie słysom,
ino granie, ino granie,
jakieś ich chyciło spanie...?!
(Dech mu zapiera Rozpacz, a przestrach i groza obejmują go martwotą;
słania się, chyla ku ziemi, potrącany przez zbity krąg taneczników, który
daremno chciał rozerwać; - a za głuchym dźwiękiem wodzą się sztywno
pary taneczne we wieniec uroczysty, powolny, pogodny - zwartym kołem,
weselnym -)
(Kogut pieje).
JASIEK
(nieprzytomny)
Pieje kur; ha, pieje kur...
CHOCHOŁ
(nieustawną muzyką przemożny)
Miałeś, chamie, złoty róg...