Bez tytułu

Tadeusz Boy Żeleński

 
O ty dziadku, mój druhu serdeczny,
Coś tak długo mówił do obrazu,
A zaś obraz (och, symbolu wieczny)
Nić do ciebie nic rzeki ani razu.
 
Pójdźmy społem, stary marzycielu,
Ot, przed siebie, wszak świat jest dość duży.
Z dłonią w d3oni i w serca weselu
Śpiewać sobie, biedni trubadurzy,
 
O tej naszej cichutkiej tęsknocie
Krwi się falą cisnacej do gardła,
O drobniutkiej, przymilnej pieszczocie,
Co przedwcześnie w smutku obumarła,
 
O tym szczęściu, co od nas ucieka,
O tym, które mijamy w pośpiechu,
I o sercu niewinnym człowieka,
Tak dziecięco nieświadomym grzechu,
 
O tej tkance prześlicznej półzdarzeń,
Co tkwią w życiu zaledwie na tyle,
By się kanwą stać leciuchnych rojeń
Fruwających het, w słonecznym pyle,
 
I o tobie, pachnący mój kwiecie,
Przez naturę wypieszczony na 1o,
By storczykiem był dziwnym poecie,
Zanim komuś tam będzie sałata.
 
Idźmy śpiewać! Niech w mroku przepadnie
Cała prawdy prawdziwość obrzydia:
Trzeba myśli wszyściutkie tak ładnie
W bibułkowe poubierać skrzydła,
 
Trzeba włożyć im pierrotów kryzy,
Mąka ślady zamazać męczeństwa
I w żelazne zacisnąć je ryzy,
By wciąż górne C brały błazeństwa,
 
By, za gors się1 wciskając natrętnie,
Wciąż cię śmiechem łcchtaly pod paszki,
Ciebie, śmiać się lubiącą tak chętnie,
Arcywzorze Kolombiny-łaszki,
 
Żeby każda w swych pragnień wyrazie
Była tkliwa, przewrotna i rzadka -
Może wówczas, mój cudny obrazie,
Się odezwiesz do swojego dziadka...
 

Inne teksty autora

Tadeusz Boy Żeleński
Tadeusz Boy Żeleński
Tadeusz Boy Żeleński
Tadeusz Boy Żeleński
Tadeusz Boy Żeleński
Tadeusz Boy Żeleński
Tadeusz Boy Żeleński