Akrobata

Wisława Szymborska

 

 

Z trapezu na

trapez, w ciszy po

po nagle zmilkłym werblu, przez

przez zaskoczone powietrze, szybszy niż

niż ciężar ciała, które znów

znów nie zdążyło spaść.

 

Sam. Albo jeszcze mniej niż sam,

mniej, bo ułomny, bo mu brak

brak skrzydeł, brak mu bardzo,

brak, który go zmusza

do wstydliwych przefrunięć na nieupierzonej

już tylko nagiej uwadze.

 

Mozolnie lekko,

z cierpliwą zwinnością,

w wyrachowanym natchnieniu. Czy widzisz

jak on się czai do lotu, czy wiesz

jak on spiskuje od głowy do stóp

przeciw takiemu jakim jest, czy wiesz, czy widzisz

jak chytrze się przez dawny kształt przewleka i

żeby pochwycić w garść rozkołysany świat

nowo zrodzone z siebie wyciąga ramiona –

 

piękniejsze ponad wszystko w jednej tej

w tej jednej, która zresztą już minęła, chwili.

 

Inne teksty autora

Wisława Szymborska
Wisława Szymborska
Wisława Szymborska
Wisława Szymborska
Wisława Szymborska
Wisława Szymborska
Wisława Szymborska
Wisława Szymborska
Wisława Szymborska
Wisława Szymborska
Wisława Szymborska
Wisława Szymborska
Wisława Szymborska
Wisława Szymborska
Wisława Szymborska