Psy policyjne w Łucku

Władysław Broniewski

Zamień na kamień łzy,
wytęż oczy i słuchaj:
wyją, wyją policyjne psy
przeciągle, ochryple, głucho.

Czemuż je słychać aż tutaj,
gdy noc zapadła nad Polską,
choć dudnią buty podkute,
maszeruje policja i wojsko?...

Psia tresura, żmudna i mądra,
to zasługa komisarza Zaremby:
psy potrafią targać za jądra
więźnia, który zaciska zęby.

Pan komisarz Zaremba bada,
słychać sznurów naprężonych skrzyp:
"W psyk go, Postowicz! No co, gada?
Chcesz jeszcze, ścierwo? Tkaczuk, syp!

Won z nim. Następny" - "Panie komisarzu,
są tu dziewczynki, jedna niczego...
Niech pan komisarz tylko rozkaże,
znajdzie się sposób... Można by... tego..."

Naga, bezbronna, obca męczarni,
nogi i ręce związane w kij...
Oczy! oczy! - wilki wśród psiarni!
"Teraz bykowcem! Tkaczuk, rżnij!"

Pies policyjny długo wył
na więziennym podwórku w nocy,
bo poczuł krew z otwartych żył,
skamlał i wył: pomocy!

Wył długo, przeciągle, głucho,
przeraźliwie, prawie po ludzku...
Uwiązano go na łańcuchu
i znów była cisza w Łucku.

Słyszałem to wycie i słyszę.
Serce, do walki się krzep!
Przyjaciele mówią coraz ciszej,
lecz daleko słychać mój szept,

bo szeptem o siłę pyta
i szeptem gniew przypomina
moja pieśń, gwałcona i bita,
jak Ty, towarzyszko Nino.

Inne teksty autora

Władysław Broniewski
Władysław Broniewski
Władysław Broniewski
Władysław Broniewski
Władysław Broniewski
Władysław Broniewski
Władysław Broniewski
Władysław Broniewski
Władysław Broniewski
Władysław Broniewski
Władysław Broniewski
Władysław Broniewski
Władysław Broniewski
Władysław Broniewski
Władysław Broniewski
Władysław Broniewski