Pustka i spokój... Białych pniaków rzędy,
Jak las nagrobków żydowskich cmentarzy,
Idą po zboczach... Nic się nie przydarzy,
Co by żywością tchło... Śmierć przeszła tędy
I,jak lawina, zniosła na dół życie.
Potok nawet, co ogniś szumiał w tym korycie,
Wysechł lub zapadł się w ziemię.W szarym żlebie
Martwota siadła pośród głazów.
Wyżej : pożółkła pustać upłazów
I szare dróg skalistych ślady.
Dusza tu czuje tylko siebie
I pustkę... i trzeci:szum, który skądś dowiewa,
Jakby podziemne wodospady-
Rzekłbyś:czas sie we wieczności przelewa...
Jak las nagrobków żydowskich cmentarzy,
Idą po zboczach... Nic się nie przydarzy,
Co by żywością tchło... Śmierć przeszła tędy
I,jak lawina, zniosła na dół życie.
Potok nawet, co ogniś szumiał w tym korycie,
Wysechł lub zapadł się w ziemię.W szarym żlebie
Martwota siadła pośród głazów.
Wyżej : pożółkła pustać upłazów
I szare dróg skalistych ślady.
Dusza tu czuje tylko siebie
I pustkę... i trzeci:szum, który skądś dowiewa,
Jakby podziemne wodospady-
Rzekłbyś:czas sie we wieczności przelewa...