Przebacz, Panie, że pisałem tak dużo
o pojedynczej kropli – zielonym kółku deszczu
o listku ognia,
zdejmowałem kropki z biedronki
przechodziłem przez ucho igielne
obierałem wiśnie z kruchych żyłek –
wyjmowałem gwizdki wiatru z szalika na szyi
podnosiłem śnieżynkę jak biały lichtarzyk
liczyłem ciche kroki krwi
strugałem włos na czworo –
a Ty –
krople łączyłeś w gardła deszczu żywe –
pocałunki z dwóch listó – w małżeństwo szczęśliwe –
listonoszów torby – w kołyskę.