Z chustką zawiązaną na głowie
umiera matka,
i ten jedyny raz
płaczę na widok jej nędznej
sukni z samodziału.
O, jakim spokojem tchną śniegi,
jak gdyby wyrównane przez
skrzydła wczorajszego demona,
o, jak zasobne są zaspy,
jakby pod nimi
ciągnęły się góry ofiar
złożonych pogańskim bóstwom.
A płatki śniegu
wciąż przynoszą na ziemię
hieroglify Boga…
umiera matka,
i ten jedyny raz
płaczę na widok jej nędznej
sukni z samodziału.
O, jakim spokojem tchną śniegi,
jak gdyby wyrównane przez
skrzydła wczorajszego demona,
o, jak zasobne są zaspy,
jakby pod nimi
ciągnęły się góry ofiar
złożonych pogańskim bóstwom.
A płatki śniegu
wciąż przynoszą na ziemię
hieroglify Boga…