Śnieg

Ajgi Gennadij


Obok śnieg –
więc dziwniejsze kwiaty na parapecie.

Uśmiechnij się do mnie chociażby za to,
że nie mówię słów,
których nie rozumiem.
Wszystko co potrafię:

krzesło, rzęsy, lampa, śnieg.

I ręce moje
są dalekie i zwykłe,

i ramy okien
jakby wycięte z białego papieru,

a tam, za nimi,
wokół latarń
strzępi się śnieg

od samego dzieciństwa.

I będzie, póki na ziemi
ktoś pamięta o tobie, ktoś rozmawia z tobą.

I to białe niegdyś
zobaczyłem na jawie,

i zamknąłem oczy, i nie mogę otworzyć,
i jest białe migotanie,

i zatrzymać go
też nie mogę.

                            1960

Inne teksty autora