jest wieczór.
z kalenicy samotnego domu
krzyczy puszczyk.
widzi śmierć incognito pedałującą na rowerze.
śmierć opiera swój rower
o ścianę samotnego domu.
śmierć podobna jest do białej szarańczy.
bezgłośnie wskakuje przez otwarte okno
do domu.
moje szczęśliwe nogi nie chcą wiedzieć,
co się dzieje w moim sercu i głowie.
a nawet rzaden z pięciu palców
nie kwapi się do tego.
moje szczęśliwe nogi
są szczególnie zajęte w czasie chodzenia
tym by podnosić dokładnie palce do góry.
a więc biedny facet jest już w domu załatwiony.
jest już zaszlachtowany
i jego mięso jest posolone.
chciałbym mieć laseczkę
ugniecioną z miękiszu.
chciałbym mieć potężny pysk morski
z koralową żuchwą
by wszystkie gwiazdy zgryźć na miazgę
które niebo w tym czasie zdołało wyczarować z siebie
schrupać je jak orzechy.