#384

Berryman John

Nagrobek przekrzywiony, bez kwiatów, dzień się chyli
nad grobem ojca stoję w gniewie
ileż to razy, ile
tę straszną pielgrzymkę odbyłem do ciebie
bo nie możesz odwiedzić mnie, boś kartę swą
już wydarł: wracam po więcej.

Pluję na bankiera grób plugawy
Na Florydzie o świcie zastrzelił swe serce
Och niestety, niestety
Gdyby obojętność nadeszła, zgrzytam, bredzę w męce
Ziemię rozedrzeć chcę by dostać się
tam, pod murawę

i rozłupać tę czaszkę, ha i zobaczyć
jak przyjmie to, za czym tęsknił czasem
porwać szczątki odzieży
gnijącej, trumiennej, ha, potem Henry
znów dźwignie topór i ostatnim asem
w początek uderzy

Inne teksty autora