Jak mogłe by tak szczęliwy, gdy teraz po zmierzchwionych
kilku tysišcach lat, obłoczkiem pyłu?
Nagle nie daje mi to spokoju,
twe wiersze drażniš mnie do granic łez,
twój los tak samo. Każe pomyleć.
Każe mi nić o górach i błękitnych wodach.
Każe podumać, na co mogę przystać.
( Potwierdzam rzecz na nowo, Boże piorunów i łomotów,
fug i jeleni, którego pocisk pali się i piewa.)
Szkoda, że nie możemy pójć się razem napić
wolni od dziesięciu tysięcy spraw.
Ja sam niedługo będę pyłem; jeszcze nie.
kilku tysišcach lat, obłoczkiem pyłu?
Nagle nie daje mi to spokoju,
twe wiersze drażniš mnie do granic łez,
twój los tak samo. Każe pomyleć.
Każe mi nić o górach i błękitnych wodach.
Każe podumać, na co mogę przystać.
( Potwierdzam rzecz na nowo, Boże piorunów i łomotów,
fug i jeleni, którego pocisk pali się i piewa.)
Szkoda, że nie możemy pójć się razem napić
wolni od dziesięciu tysięcy spraw.
Ja sam niedługo będę pyłem; jeszcze nie.