Przesłanie

Berryman John

Amplituda, - napięcie, - jeden znajomy domaga się jednego,
drugi czegoś innego, w tym co robię;
w wierszach i prozie. Ale kram, diabli tam.
Nie piszę autobiografii wierszem, moi kochani.

Impresje, konstrukcje, historyjki, z Columbii lat trzydziestych
i semestr jesienny w Cambridge w 36-tym,
po którym było jeszcze to i owo. To nie jest moje życie.
Ono jest zatkane i stracone.

Ono się składało z wykładów o Św. Pawle,
z przewalanek z kobietami, z pojedynczych chwil
robienia pewnych rzeczy absolutnie tak.
Z lenistwa, alkoholu, złych snów.

Składało się z trzech żon i wielu bliskich,
kaprysów i podwyższonej gotowości, z odkryć, strat.
To była długa podróż. Czy dałbym radę jeszcze raz?
Lecz kiedyś pewna piękna Polka całkiem mnie obnażyła i wysłuchała
życzliwie.

Nie pamiętam dlaczego pchnąłem to przesłanie.
Dzieci! dzieci! To najważniejszy punkt.
Dzieci i wielka sztuka.
Pieniądze w banku to także coś.

Umrzemy wszyscy, a wszelkie dowody
mówią: potem już nic.
Kochanie, ludzie nie łączą się ponownie.
Tymczasem chodzi chyba o to, by być życzliwym i odważnym.

Inne teksty autora