nie przychodź do mnie, a jeśli przyjdziesz...

Charles Bukowski

pewnie będę w domu chyba ze wyjdę

nie pukaj jeśli się nie świeci

albo usłyszysz jakieś glosy

mogę właśnie czytać Prousta

jeżeli ktoś położy Prousta na mojej wycieraczce

albo chociaż jedna z jego kości na gulasz,

nie mogę pożyczyć ci pieniędzy ani

telefonu

ani tego co zostało z mojego samochodu

mimo tego mogę dać ci wczorajsza gazetę

stara koszule albo kanapkę z mięsem

możesz przespać się na kanapie

pod warunkiem ze nie będziesz krzyczeć w nocy

możesz opowiedzieć mi o sobie

to normalna rzecz;

ciężkie czasy dotknęły nas wszystkich

tylko ze ja nie potrzebuje założyć rodziny ani wysłać dzieci do Harvardu

nie zamierzam kupić ziemi na teren do polowań,

nie mierze wysoko

próbuje tylko

utrzymać się przy życiu jeszcze przez jakiś czas,

wiec jeśli kiedyś zastukasz do drzwi

a ja nie otworze

i nie będzie u mnie kobiety

to może właśnie złamałem szczękę

i szukam kawałka drutu

albo może poluje na motyle na

tapecie mojego pokoju,

to znaczy jeżeli nie otworze

to nie otworze a przyczyna będzie to

ze nie jestem jeszcze gotów cię zabić

albo cię kochać albo nawet zaakceptować,

to znaczy ze nie chce rozmawiać

bo jestem zajęty, jestem szalony, jestem szczęśliwy

albo może właśnie zawiązuje sznur na haku;

wiec nawet kiedy pali się światło

i słyszysz jak

oddycham modle się albo śpiewam

gra radio

pisze na maszynie

rzucam kości na stół –

odejdź, nie nadszedł jeszcze ten dzien.

ta noc, ta godzina

i nie jest to z mojej strony ignorancja ani nieuprzejmość,

nie chce nikogo zranić, nawet małego robaka

ale czasami zbieram dowody

które musze uporządkować,

a twoje niebieskie oczy, jeżeli są niebieskie

twoje włosy, jeżeli masz jakieś

twój umyśl – nie mogą mnie odwiedzić

zanim nie odetnę sznura

albo nie zrobię na nim supła

zanim nie ogóle się w

nowych lustrach, zanim świat

się nie zatrzyma

albo nie otworzy

                            na zawsze.