Mogę dosiąść wiatru, jak mewa szybować,
W zasnutym Ciszą zielonych buszować głębinach.
Ze złotej czaszki wyłupić oczy nefrytowe
W amarantowych Atlantydy ruinach.
Czy z twarzy Boga musze zedrzeć maskę?
W kłębach białej piany płyną galeony;
Marmury pałacu lśnią czerwonym blaskiem,
Cichy księżyc zatonął w mrokach Babilonu.
Miasto czarnych wież wśród gwiazd się wyłania,
W szepcie groźnych skrzydeł noc ze złem się gamtwa,
Cieniom śni się mroczne migotanie
Strasznych Ludzi, którzy nienawidzą światła...
W zasnutym Ciszą zielonych buszować głębinach.
Ze złotej czaszki wyłupić oczy nefrytowe
W amarantowych Atlantydy ruinach.
Czy z twarzy Boga musze zedrzeć maskę?
W kłębach białej piany płyną galeony;
Marmury pałacu lśnią czerwonym blaskiem,
Cichy księżyc zatonął w mrokach Babilonu.
Miasto czarnych wież wśród gwiazd się wyłania,
W szepcie groźnych skrzydeł noc ze złem się gamtwa,
Cieniom śni się mroczne migotanie
Strasznych Ludzi, którzy nienawidzą światła...