Droga do mrozu
Upuścisz życie, życie upadnie,
rozbije się.
O małe ledwo westchnienie od tego,
który z miłością cię ściska,
z woalem snu wokół siebie,
którego nikt nie śmie przekroczyć,
upuścisz życie, stronę zmienia dzień,
wspaniała noc, noc, więc cieszmy się,
jesteśmy krok od najdalszego
i śmierć, i śmierć jest bliska,
ta z tarczą snu wokół siebie,
którą potrzeba przekroczyć.
Gdyby tu przyszedł brat twój,
ty za martwego byś go miał.
A gdyby twa ukochana,
nie mógłbyś ukochać jej.
Krew w ziemię broczy, w tamę ją skul,
ty, któryś skałą się stał,
jest jej tak mało, już, już chłodnieje
będzie z niej lód i stopi się w cień,
bo co ma umrzeć, zaczyna tajać,
upuścisz życie, a się nie zachwieje,
straciło swój ciężar, pod twymi rękami
stwardniało w kamień, kamień w kosmosie
utkwił, a ty, chcąc go uchwycić
w skostniałe palce, które mróz rani,
twym zimnym sercem, co o wiarę prosi
chcesz w tym kamieniu prośbę swą wyryć.
Prośbę ostatnią, prostą, na marne,
prośbę, której nie spełni nikt, nigdy.
O, daj mi ruch, śmierci, słowa są stare,
w cmentarzach wciąż więcej modlitwy,
chcę jeszcze widzieć, jak mi zapalą
na jedno westchnienie, na chwilę małą
lampę okrągłą i z abażurem,
chcę litość mieć nad tym, które mróz wciąż rani,
aż stanie czas, aż ciszy załamią się mury
na sercu wystygłym bez krwi,
aż będę otwarty, aż pod mymi oczami
armia robaków ujrzy klucz od drzwi.
tłum. T. M. Larczyński
Cesta k mrazu
Upustíš život, život upadne
a rozbije se.
Na malý povzdech vzdálen jemu,
který tě s láskou stiská,
a s kruhem spánku kolem sebe,
jejž nesmí nikdo překročiti,
upustíš život, druhá stránka dne,
vysoká noc, noc, radujme se,
jsme na krok všemu vzdálenému,
i smrt, i smrt je blízka
s kotoučem spánku kolem sebe,
který je třeba překročiti.
Kdyby teď přišel bratr tvůj,
ty za mrtvého bys jej měl.
Kdyby teď přišla milenka,
nemohl bys ji milovat.
Krev pod zem stéká, jen ji zastavuj,
ty, jenž jsi zkameněl,
je jí tak málo, brzo, brzo zchladne,
bude z ní led a bude tát,
neboť vše taje, vše, co zemřít má.
upustíš život, život neupadne,
pozbyl své tíhy, pod rukama tvýma
na kámen ztvrdl, kámen ve vesmíru
trčí a ty, chtěje jej uchopit
do zkřehlých prstů, jimž je stále zima,
studeným srdcem, jež ztratilo víru,
chceš do kamene prosbu rýt.
Tu poslední, tu nejprostší, tu marnou
prosbu, již nikdo nevyplní.
Ó dej mi pohyb, smrti, slova stárnou
a hřbitovy se plní,
chci ještě vidět, jak mi rozsvítili
na malý povzdech, na nejmenší chvíli
kulatou lampu, lampu se stínidlem,
chci ještě lítost mít s tím, čemu bude zima,
až zastaví se čas, až ticho na vystydlém
srdci se bude zachvívat,
až budu otevřen, až pod očima mýma
armáda červů spatří zámek vrat.