Po muzyce
O, nie jest bezdenna, jest tylko pogrążeniem,
którą dotknąć da się kobiet z łez zbudzonych
i śmierć przenocować, która z wiatrem się żeni
i od okrucieństw trochę mieć ochrony.
Aż jakiś cierpki świst.
To płacze cembrowina.
On jeden dał jej list,
gdy cisza się zaczyna.
Taktował do sławy, do próżni, do wiatru,
jakby chleb z niezasianego ziarna jadł znów.
Był wyżej niźli Bóg, był więcej niż ze złota.
Że nie jest bezdenna, jest tylko bez nadziei,
po końcu i prawdzie miłość z wiarą jaśnieją,
że po nieskończoności jest Dziewiąta…
-tłum. T. M. Larczyński-
Po hudbě
Ó, není bezedná, je jenom pohroužení,
jímž lze se dotýkat žen z žalu procitlých
a přenocovat smrt, jež s povětřím se žení
a býti volnější před ukrutenstvím zlých.
Jakýsi trpký svist.
Pláč studny za roubením.
Jediný směl jej číst
v nesmírném zamlčení.
Taktoval do slávy, do prázdna, do větrná,
jako by jedl chléb z nezasetého zrna.
Byl výše nežli Bůh, byl víc než ze zlata.
Že není beze dna, že je jen bez naděje,
že láska po konci a víra po pravdě je,
že po nekonečnu je ještě Devátá...