Wiersz ćmy

Jiří Orten

Wiersz ćmy

Zćmiewa się w sadzie bzowoćmowym.

O, woni pod kwitnącym słowem!

 
Nieboskłon łzy rozlewa krwawe
na stokrotki, na ćmy, na trawę

i na kościółek z tyłu w cieniu.
Nieboskłon w ogród łka w milczeniu.

Czego tak szuka w każdej woni?
Po całym świecie ćma wciąż płonie,

po całym świecie, jak tu wokół,
smutek podnosi się z ogrodu

i w cichości zagląda w domy
jak pień, który jest nachylony,

jak bukszpan, co ze jest mną stale,
jak najsmutniejszy wąż – padalec*.

I podczas gdy te wiersze piszę,
pyta mnie gwiazda o różnicę

pomiędzy nią a rosą krwawą,
którą posłało niebo trawom,

a sercem mym i moim słowem,
czułością spitym nad połowę;

wie dobrze, czemu wypytuje,
gdy w blasku swoim przebłyskuje,

gdyż przebłyskuje, wciąż od nowa,
jak ma zawiana lekko głowa.

-tłum. T. M. Larczyński-

(*oczywiście padalce nie są wężami, tworzą (padalcowate) osobny podrząd w rzędzie łuskonośnych, no ale nie wymagajmy od zestresowanego 20-latka znajomości detali taksonomii ;-)

Báseň šera

Šeří se v sadě šeříkovém.
Ó vůně pod kvetoucím slovem!

Obloha pláče krvavě
na sedmikrásky, po trávě

a na stíněný kostel vzadu.
Obloha pláče na zahradu.

Co se to zvídá v každé vůni?
Po celém světě šero trůní,

po celém světě jako tady
zvedá se smutek ze zahrady

a hledí tiše do oken
jak kmen, který je nachýlen,

jak zimostráz, můj kamarád,
jak slepýš, nejsmutnější had.

A zatímco ty verše píši,
ptá se mne hvězda, čím se liší

od rosy, kterou krvavě
nechalo nebe na trávě,

od mého srdce, od slov mých,
nesmírnou něhou opilých,

a dobře ví, proč se mne ptá,
když v záři své se ligotá,

když ligotá se, neustává,
jako má ovíněná hlava.

Inne teksty autora