Wiersz lata
Jest lato na palecie.
Ach, wersy z dawnych dni,
ty zdanie w jasnym kwiecie,
pogromco głupich zim,
jak to się spotykamy?
Upływa gorzki krąg
i to wypadnie dla mnie,
co z Bożych wyszło rąk,
tak jak to na potoku
kamyczki mówią wszak.
Zboża się złocą w roku
jedyny tylko raz.
Gdzie okwiat wznoszę przecież -
to wiesz, nie jestem ja,
w tej niewidzialnej rzece,
w matki i w dziecka snach,
w ospałych karczmach cienia,
w pukaniu z wąskich szpar,
w przekorze oddalenia
co już nie łączy nas.
Przepaści między dwoma,
przepaści, o, bez dna,
rybo, co wyłowiona
haczyka łamiesz stal,
o, lato na palecie,
mnie także pali żar
i chcę tym zdaniem wzlecieć,
wybuchnąć nim nad maszt,
nad góry i nad stoki,
nad krzyż strzaskany z burz,
abym się w chłodzie kropki
nie mógł zatrzymać już.
tłum. T. M. Larczyński
Báseň léta
Na paletě je léto.
Ach verši dávných dob,
ty usměvavá věto
zimičce na otop,
jak se to potkáváme?
Uplývá hořký kruh
a zatáčí se za mé,
jež znekonečnil Bůh,
tak jako na potoce
oblázky mluví-li.
Jen jedenkráte v roce
uzlátne obilí.
To nejsem já, víš přece,
kde zvedám okvětí,
v neviditelné řece,
v matce a v dítěti,
v ospalých krčmách šera,
v ťukání za obraz,
ve vzdoru dálky, která
již nespojuje nás.
Propasti mezi dvěma,
propasti v tisíci,
rybo, jež vylovena
přetrhneš udici,
ó léto na paletě,
mne také pálí žár
a chci jím v této větě
vyšlehnout nad stožár,
nad hory, nad horečky,
nad polámaný kříž,
aby se v chladu tečky
nemohl zdržet již.