To jest twój cień nad rzeką liści,
gdzie wertujesz zaczytaną książkę swoich dni.
Wśród rozbitych muszli leżą dębowe łodzie,
a męźczyźni spoczywają w szklanych trumnach
wśród falujących bród i włosów.
Uśmiechają się z zamkniętymi oczami,
jeszcze pisząc wiersze w swoim śnie.
Przy spotkaniu dwu ryb w rzece zapala się błyskawica-
biały elektryczny kwiat,który poraża wzrok.
Lecz Ty widzisz w rzece siebie
bez kapelusza,
z rozpuszczonymi włosami jak wiązkowym korzeniem nocy.
Widzisz,jak burza,
kiedy ryby objadły twoje ciało,
flancuje ciebie jak sadzonkę srebrnego świerka
na bezludnym,niezmierzonym brzegu.
Za tobą
wbiega nagle dziewczyna ubrana w ogień,
piękność nosząca w sobie śmierć:
pozostanie tylko zwęglone drzewo
rojąco sie od owadzich iskier.
Nad Twoim czołem pędzą galopem konie,
lecz odgłos dudniących kopyt ginie w huku przyboju.
Ściana wody zwieńcza swą ciemność świecącą pianą,
pieścisz siebie,póki piersi nie poczują ust dziecka,
z gwiazdy kapie mleko w noc,która zapadła nad parkiem,
jasmin nad policzkiem Cyganki zanosi się płaczem.
Ksiązka wyslizguje się z twojej ręki w deszczu liści.