Ostatni śnieg skrył się jak ptak we wrzosach
i wiosna nadchodzi jak toczące się koło:
len pieknej pogody owija się niebiesko wokół szprych.
Szlaki wodne prowadzą wzrok we wszystkie zakątki nieba.
Kwiaty jabłoni osypują sie do studni przy wtórze krzyku ogiera,
plama chmury w przestworzu zacienia kobiety na drodze,
a czerwone kwiatki z leśniej polany wywołują echo czerwonego domu.
Dojarki zmierzchu wychodza na dwór pod zwisającymi wymionami obłoków.
Męźczyzna z uchem przy ziemi nasłuchuje rżenia swoicj zbiegłych koni,
lecz słyszy tylko serce ziemi.
Na roległych,podmokłych łąkach znajduje wędrowiec stodołę,
która zapadła się tak głęboko,że w trawie widoczne są tylko kontury dachu;
przed jego stopami wyrastają nagle nenufary
i niewiele brakuje,by runąl w głab źródła.
Noc wylewa z siebie czystą wódkę,
destylowaną z ciszy i białych lesnych kwiatków.
Staruszka wkłada wędrowcowi w rękę zawiniątko z solą,
jakby był więźniem dawnych czasów.
Pies księżycowy zaczyna gnać w lesnych pustkowiach.
Wieśniacy brną przed wodę snu:
sierpy przechodzą przez pola marzeń jak wodne księżyce.
W jednym oknie świeci samotna lampa cerowaczki,ciemnoczerwona od snu.
Żaba śpiewa z ciemnego balkonu liścia.
Las świerkowy stoi spiczasty i wonny jak dziegieć;
strumyk wije się w nim jak zagubiony srebrny łańcuszek.
Młodzieniec pędzi na swoim rowerze przez noc młodości,
za nim padaja drzewa z gwazdami w gałęziach.