Nie jestem malarzem, jestem poetą.
Dlaczego? Może i wolałbym być
malarzem, ale nie jestem. Weźmy
na przykład Mike'a Goldberga:
zaczyna obraz. Zaglądam do niego.
"Siadaj i napij się" powiada.
Piję; obaj pijemy. Patrzę
na obraz. :Masz na nim "SARDYNKI".
"Tak, czegoś mi tu brakowało".
"Aha". Wychodzę i mijają dni
i znów zaglądam. Malowanie
posuwa się, i ja też się posuwam, i dni
również. "A gdzie się podziały
SARDYNKI?" Zostały tylko
litery. "Przeholowałem z tym" mówi Mike.
A ja? Któregoś dnia myślę o
jakimś kolorze: pomarańczowym. Piszę
o nim linijkę. Wkrótce mam całą
stronę słów, nie linijek.
Potem drugą stronę. Trzeba by
o wiele więcej, nie koloru pomarańczowego,
ale słów, o tym jak okropny jest ten kolor
i życie. Mijają dni. To jest nawet
proza, jestem prawdziwym poetą. Skończyłem
wiersz,a nie wspomniałem jeszcze
koloru pomarańczowego. Wierszy jest
dwanaście, daję im tytuł POMARAŃCZE. I któregoś
dnia widzę w galerii obraz Mike'a, pt.SARDYNKI.
[1956]
przełożył Piotr Sommer