Jak zostać mistrzem tenisowym

Paul Muldoon

Tej zimy, kiedy byłem w trzeciej klasie,

gdy inni grali już w pokera po grosiku

albo słuchali nowego Hendrixa

albo po prostu naśmiewali się z Joe'ego i Cyrila,

 

ja się kolegowałem z naszym szkolnym woźnym.

On był jka ja, pochodził ze wsi

i wydawało się, że mamy wspólny język.

Znał nazwy wszystkich drzew,

 

poznawał je po żyłkach liści.

I książki też. Miał ich bez liku.

Kochał ich zapach i kształt.

Miał jedną, która mogła mi się przydać,

 

którą obiecał podarować.

Jak zostać mistrzem tenisowym.

Spotkaliśmy się nazjutrz rano, w czasie przerwy,

w jego małym kantorku.

 

Książka niezgrabnie leżała na stole.

Sięgnąłem po nią. Lecz gdy się pochyliłem,

on już się przesunął i złapał mnie za fiuta.

Wybiegłem stamtąd przez niechlujny trawnik

 

I drobny, aluzyjny kapuśniaczek.

Siatkę już dawno zdjęto, ale

Joe i Cyril dalej odbijali piłkę;

Ich płynne loby, ich zręczne woleje -

 

jak gdyby wzbili się na jakiś inny poziom.

Inne teksty autora