Widziałem jedną w lunaparku,
Wlewała w siebie kwartę whisky,
Lecz niczym nie podobną do tej pani
Która przysiadła na pierwszym planie
Żeby nakarmić dziecko,
Obok zapewne swego męża
Już niemal poza płótnem.
Czy to możliwe, by to była Święta Rodzina
Co zeszła z dobrej drogi?
Jej twarz należy do mojego dziadka
Z wyjątkiem tej tak wybujale
Czarnej brody.
Jedna pierś, prawa, jest odsłonięta
I użyczona dziecku,
Które nie mogłoby być mniej dziecinne.
Ma dziewięćdziesiąt lat, jeżeli ma choć jeden dzień.
Zupełnie mnie urzekła
Ta niezwykła madonna.
Ale mój wzrok przyciąga,
Niemal wbrew woli,
Postać w półmroku,
Smukła i ogolona,
Jakby trafiła tu po prostu
Pomiędzy naprawieniem korka
A zmyciem naczyń po śniadaniu.
(tłum. Piotr Sommer)
Wlewała w siebie kwartę whisky,
Lecz niczym nie podobną do tej pani
Która przysiadła na pierwszym planie
Żeby nakarmić dziecko,
Obok zapewne swego męża
Już niemal poza płótnem.
Czy to możliwe, by to była Święta Rodzina
Co zeszła z dobrej drogi?
Jej twarz należy do mojego dziadka
Z wyjątkiem tej tak wybujale
Czarnej brody.
Jedna pierś, prawa, jest odsłonięta
I użyczona dziecku,
Które nie mogłoby być mniej dziecinne.
Ma dziewięćdziesiąt lat, jeżeli ma choć jeden dzień.
Zupełnie mnie urzekła
Ta niezwykła madonna.
Ale mój wzrok przyciąga,
Niemal wbrew woli,
Postać w półmroku,
Smukła i ogolona,
Jakby trafiła tu po prostu
Pomiędzy naprawieniem korka
A zmyciem naczyń po śniadaniu.
(tłum. Piotr Sommer)