O, groźny Jahwe! Tyś bez miłosierdzia,
bo pomstą ścigasz całe pokolenia,
Ty, coś wygubił na pustyni plemię
przesiąkłe smrodem obcych obyczajów:
ja Twej prawicy karzącej przyzywam,
na własne plemię wzywam pomsty Twojej!!
Niech nieustanny jęk spienia ich usta,
niech niewolników tylko błogosławi
modlitwa z jego wynędzniałej piersi;
niech jego potem obce spłyną role;
niech plecy ostrym poorane biczem
noszą na zawsze hańbiące brzemiona;
niechaj trwożliwa jego ręka zawsze
żebrze o chleb dobyty własną pracą;
niech wody rzeka zgorzknieją mu w jad żrący,
a kromka chleba zamienia się w kamień;
niech starcy jego czci nie zaznawają,
z ciężarem klątwy niech się rodzą dzieci;
z serc jego kobiet, Panie, wyrwij miłość,
palącą nienawiścią je napełnij;
niech żadna matka jemu nie urodzi
poety, co by krople krwi ocierał;
niech opuszczony umiera przy drodze,
niech mu kajdany w mokrym grobie dzwonią;
niech szubienica zdobi grób miast krzyża,
pamięć na zawsze będzie pohańbiona,
bo nie chce wiedzieć, że coś sięzwiduje,
że z chmurnej turni na alarm dzwon huczy —
— — — — — — — — — — — — — —
O, groźny Jahwe! Tyś bez miłosierdzia,
ja Twej prawicy karzącej przyzywam,
Na własne plemię wzywam pomsty Twojej!!
Tłum. Anna Kamieńska