Młodość i starość

Samuel Taylor Coleridge

Wiersz, powiew w kwiatach - Nadzieja, jak pszczoła,
Chłonąca słodycz - miałem to! w rozkwicie
Łąki, z Nadzieją, z Poezją dokoła -
O, wtedy, wtedy, jak w maj, szło się w Życie,
Kiedym był młody!

Kiedym był młody! Ach, bolesne "kiedy"!
Jakże dalekie jest "teraz" od "wtedy"!
A ta udręka moja dziś, to ciało,
Dom, który mamy nie z rąk naszych łaski -
O, jakże lekko niegdyś przebiegało
Podniebne skały, roziskrzone piaski,
Jak zwinne łódki te, niegdyś nieznane,
Które po rzece, zakolach jeziora,
Pędzą bez żagla, wiosła, naprzód gnane,
Czy to przypływu, czy odpływu pora -
Tak ono, kiedy z Młodością mieszkało,
Nigdy się wichru ni słoty nie bało.

Miłość się kwiatem najpiękniejszym złoci,
Przyjaźń to drzewo, które nas osłania.
Przyjaźni moja, Miłości, Wolności,
Jak deszcz obfite w radości zarania,
Zanim nadeszła Starość!

Zanim nadeszła? Ach, to "zanim" krzyczy:
Nie ma Młodości, nie ma jej słodyczy!
O, przez lat ileż, jak błogich, Młodości,
Byliśmy przecież jedną duszą dwoje;
To nie do wiary, że cię dal unosi,
Że porzuciłaś to domostwo moje!
Dzwon zmierzchu jeszcze nie zabrzmiał nad światem,
A ty się chętnie stroisz na zapusty!
Powiedz mi: jaką dziś przywdziałaś szatę,
Bym myślał, że cię nie ma, że świat pusty?
Widzę kosmyki włosów posiwiałe,
Widzę niepewny krok, postać zmniejszoną;
Lecz wiosna na twych wargach kwiatem pała
I łzy od twoich oczu słońcem płoną.
Chcę myśleć (Życie jest myślane jeno),
Że wciąż, Młodości, goszczę cię promienną.

O, krople rosy są świtu perłami,
A łzy perłami smutnego wieczora!
Kiedy Nadzieja gaśnie, Życie z nami
Żegna się, teraz tylko smutku pora,
Kiedyśmy starzy!

O, smutku pora, nudne pożegnanie:
Tak biedny krewny, kiedy w progu stanie,
Żegna się długo, a trzeba go znosić
Ani go na drzwi nie można wyprosić,
Chociaż on porę przeciągnął uparty
I bez uśmiechu milkną jego żarty.
1823-1832

Inne teksty autora